Z perspektywy czasu zrozumiałem, jak wielki błąd popełniłem, kończąc to, co było między nami. Byłaś moim promykiem nadziei w złe dni. Motywowałaś mnie, bym nigdy się nie poddawał. Wystarczyło, że byłaś w pobliżu, a na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Gdybym mógł cofnąć czas, nie zakończyłbym tego, co było między nami. Nie musiałabyś bezskutecznie błagać mnie, bym został.
Od naszego rozstania nic nie wychodziło mi na treningach. Wszystko szło nie tak, a przedmioty będące w moich rękach były wyjątkowo silnie przyciągane przez podłoże, przez co z ogromną łatwością wypadały mi. Każdy miał mnie już dość, bo byłem tykającą bombą. Wystarczyło jedno krzywe spojrzenie i już wybuchałem.
List od Ciebie, który przekazał mi Lucas, już po kilku dniach znałem na pamięć. Chciałem udzielić odpowiedzi na pytania, które mi zadałaś. Jednak nie odbierałaś ode mnie telefonów i przekierowałaś je na swoją pocztę głosową. Pragnąłem wszystko Ci wyjaśnić, byś mogła zrozumieć, dlaczego uważałem to za najlepsze rozwiązanie.
Doskonale pamiętam, jak po jednym z wyjazdowych spotkań wróciłem do domu, w którym było przerażająco cicho. Na stole leżał list od Ciebie, ten, który znałem na pamięć do tego stopnia, że gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy i powiedział, bym go przytoczył, wyrecytowałbym cały bez zająknięcia. Pod nim była mała karteczka od Pilar, gdzie napisała, że zabrała dzieci i pojechała do swoich rodziców, bo nie chce żyć ze mną pod jednym dachem.
Prasa przez długi czas rozpisywała się na temat mojego rozstania i wymyślali masę różnorodnych powodów, które doprowadziły do tego wszystkiego. Bez względu na to, gdzie przebywałaś, byłem święcie przekonany, że wiesz o tym. Zastanawiałem się jedynie, jak zareagowałaś na to wszystko, co pisali.
Kiedy pewnego listopadowego wieczora oglądałem mecz Juventusu z Romą, nie wiedziałem, jak wiele to spotkanie zmieni w moim życiu. Cieszyłem się ze zwycięstwa drużyny z Turynu, tym bardziej że jeden z zawodników był moim dobrym kolegom. Miałem już przełączyć na inny kanał, gdy ujrzałem Cię prowadzoną przez Alvaro na murawę. Nie rozumiałem, o co chodzi, póki nie klęknął przed Tobą na jedno kolano.
Czułem, jak krew we mnie wrze, gdy energicznie pokiwałaś głową, a Morata wsunął na Twój palec pierścionek zaręczynowy. Nie mogłem patrzeć na to, bo miałem świadomość, że gdybym postąpił inaczej, to ja byłbym tym, który Ci się oświadcza. Wyłączyłem telewizor, a następnie wziąłem pierwszy lepszy przedmiot i cisnąłem nim w ścianę znajdującą się najbliżej mnie.
W ciągu godziny salon wyglądał jakby przeszło tędy tornado, a ja wcale nie czułem się lepiej niż przed tą demolką. Z całych sił starałem się ochłonąć, ale nie dawałem rady. Nie potrafiłem pogodzić się z tym, że to nazwisko Alvaro niedługo będzie Twoim, a nie moje. Popełniłem błąd, wypuszczając Cię z rąk i wpychając w ramiona Moraty. Jednak nie mogłem przyjąć tego do wiadomości.
CZYTASZ
Cologne [Sergio Ramos [1]]
FanfictionWszystko przypomina mi o Tobie. Cały Madryt jest przesiąknięty Twoją osobą i nie wiem czy kiedykolwiek uwolnię się spod zaklęcia, które na mnie rzuciłeś tamtego dnia w Valdebebas. Być może do końca mych dni będę cierpieć w samotności rozpamiętując...