7. Wczesnojesienny wiatr

19 3 2
                                    


Brr, to było straszne. Wychodzę z klasy całkowicie spięta. Profesor Silenty mroził wzrokiem każdego kto, chociażby delikatnie odwrócił głowę od tablicy. Całe szczęście, że (na razie) nie upatrzył sobie nikogo na ofiarę.

- Hej, to ty jesteś Emily Grace? - nagle za mną rozlega się czyjś głos, przerywając moje rozmyślania.

- Tak, to ja, a co? - odpowiadam podejrzliwie, odwracając się.

- Wzywa cię do swojego gabinetu dyrektor Riggson - to ten uczeń w żółtym mundurku, który podczas uroczystości stał obok podestu, wydaje mi się, że jest kimś w rodzaju przewodniczącego. - Lepiej się pospiesz.

Chłopak odchodzi, a w mojej głowie zaczyna kiełkować nadzieja. Może dyrektorka dowiedziała się czegoś o moim pochodzeniu. Liczę na to, że wszystkiego się dowiem i wreszcie przestaną mnie męczyć te sny. Szybko spoglądam na mapę i biegnę w odpowiednim kierunku.

***

- Proszę wejść - słyszę głos dyrektorki w odpowiedzi na moje pukanie.

Prędko wchodzę do jej gabinetu, po czym rozglądam się dookoła. Pokój jest urządzony w dość gustowny sposób. Po prawej stronie jest biblioteczka, a na środku wielkie hebanowe biurko. Znajdują się na nim kubek z długopisami, notatnik i globus, ale nie taki zwyczajny. Widać na nim różnokolorowe plamki raczej nieprzypominające granic państw. Jedynie obszary wodne zaznaczone są zwyczajnie, na niebiesko.

- Przeprowadziliśmy testy na twojej próbce krwi - dyrektor Riggson stoi pod oknem, nawet nie odwracając się w moją stronę, lecz mimo to wie, że to właśnie ja weszłam do gabinetu.

- Czego się dowiedzieliście? - jestem niesamowicie podekscytowana i nie mogę doczekać się odpowiedzi.

- Badania nie są dość jasne, ale możemy być pewni, że należysz do jednej z posługującej się zaklęciami ras. Bardzo możliwe jest nawet, że jesteś czarodziejką - kobieta wydaje się dziwnie melancholijna. - Czy na pewno nigdy nie zaobserwowałaś swoich mocy?

- Hmm... - po zastanowieniu nagle coś przychodzi mi na myśl. - Niedawno, gdy zwróciłam na siebie uwagę głośnym upadkiem, wszyscy tylko przemknęli po mnie wzrokiem - tak jakby wcale mnie tam nie było.

- Interesujące, nie spotkałam się nigdy z czymś takim u całkowitych nowicjuszy - mówi, wciąż wpatrując się w szybę, jakby było w niej coś niezwykle ciekawego. - Będziemy kontynuować badania, a ty zmykaj na lekcje, zostało ci już mało czasu.

***

Rzeczywiście miałam mało czasu. Na tyle mało, że cudem spóźniam się tylko pięć minut. Delikatnie popycham drzwi, przygotowując już w myślach stosowne przeprosiny. Moim oczom ukazuje się sala w pastelowych kolorach z wielkimi oknami, ukazującymi, co dziwne, różne widoki. Pod nimi stoi rząd drewnianych sztalug, przy których tworzą już coś inni uczniowie.

Cichutko przechodzę przez drzwi, nie chcąc przeszkadzać innym, a co dopiero nauczycielce, która nawet nie podnosi wzroku znad papierów. Szybko przekradam się do jedynego wolnego stanowiska i rozglądam się po pracach innych, aby zobaczyć, jaki jest temat prac.

Po mojej prawej stronie jest (chyba jedyny) chłopak na tych zajęciach. To niski szatyn z usianym piegami nosem. Ma potargane włosy, a na jego twarzy maluje się skupienie. Wydaje mi się, że jest całkowicie zapatrzony w swoje dzieło, którym są prawie idealnie odzwierciedlone owoce stojące na małym stoliczku.

Odwracam głowę w drugą stronę, a tam jak gdyby nigdy nic stoi Melanie. Maluje swój autoportret, w czym pomaga jej lustro, stojące obok sztalugi. Nagle spogląda na mnie ze znużeniem.

Niezwykła [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz