Już kolejny tydzień bez mojego aniołka... tak bardzo mi go brakuje... jego spojrzeń, uśmiechu, dotyku... odszedł już na zawsze i muszę się z tym pogodzić...
Jestem byłą narzeczoną Michaela Jacksona. Dlaczego byłą? Ponieważ 'rozłączyła' nas jego śmierć. Chociaż ta rozłąka nie zniszczy naszej miłości. Nigdy. Bo prawdziwa miłość jest wieczna...
Rok 1997. Michael zginął w wypadku samochodowym.
Był w sali balowej, żeby ją zamówić na jeden dzień, z okazji naszego ślubu. Kiedy wracał, jego samochód zderzył się z ciężarówką, która jechała wprost na Michaela. Był przygnieciony kierownicą. Jak najszybciej pojechałam na miejsce zdarzenia po tym, jak zadzwonił do mnie Andrew, menager Michaela.
Dojechałam na miejsce.
- Michael kochanie! - przerażona podeszłam bliżej narzeczonego. - Wszystko będzie dobrze! - gładziłam go po policzku. - Mike, ja jestem w ciąży! Nie możesz mnie teraz zostawić... - mówiłam przez łzy.
- Opiekuj się naszym dzieckiem. - wyjąkał.
- Kocham cię Michael! Tak bardzo cię kocham! Nie opuszczaj mnie! - wykrzyczałam ze łzami w oczach.
- Będziemy zawsze razem... - posłał mi lekki uśmiech. - kocham cię... - to były jego ostatnie słowa zanim jego serce przestało bić...
Popadłam w rozpacz. Jak on mógł mnie tak zostawić. Mogłam ja wtedy jechać do tej sali...
Jednak to nie zupełnie wszystko...
Opowiem wam to, ci działo się później...
CZYTASZ
Heaven Can Wait
Fanfiction- Kocham cię Michael! Tak bardzo cię kocham! Nie opuszczaj mnie! - wykrzyczałam ze łzami w oczach. - Będziemy zawsze razem... - posłał mi lekki uśmiech. - kocham cię... - to były jego ostatnie słowa zanim jego serce przestało bić...