Rozdział 1

270 32 14
                                    

Siedziałam na kanapie. Chwyciłam album ze zdjęciami leżący na stoliku po czym nerwowo przewracałam kartki szukając zdjęcia mojego i Michaela.

- Znalazłam!

Przeglądałam się przez chwilę tej fotografii. Byliśmy tam tacy szczęśliwi. To było jeszcze niecałe pół roku temu. Mimowolnie uroniłam łzę. Michael... tak bardzo za nim tęsknię...

Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Chwyciłam żyletkę z półki pod lustrem i już miałam zrobić pojedynczą kreskę na ręce, gdy przypomniałam sobie o Michaelu. On by tego nie chciał. A tak w ogóle miałam opiekować się naszym dzieckiem. Przecież za trzy miesiące jest mój termin porodu...

4 miesiące później...

Miesiąc temu urodziłam pięknego, zdrowego chłopczyka. Nazwałam go Prince. Prince Michael Jackson. Dałam mu tak na imię, bo kiedy już z Michaelem byliśmy parą, on powiedział, że jak będziemy mieli syna, nazwiemy go Prince. Zrobiłam tak...

9 lat później...

- Prince szykuj się do szkoły! Już siódma! - mój aniołek ma już 9 lat. Jest taki podobny do Michaela... właśnie budziłam go do szkoły...

- Już... chwila... zaraz...

Zszedł z góry, na dół do jadalni. Zaczęliśmy wspólny posiłek.

- Mamo, śnił mi się jakiś pan. - Prince przerwał ciszę.

- Tak? Jak wyglądał zatem?

- Widziałem tylko taki czarny cień. Wiem, że miał kapelusz i było widać, że miał kręcone włosy.

Z uwagą słuchałam syna...

- Mówił, że nas kocha i niedługo wróci...

- Wiem chyba kto to był... - oparłam rękę o stół. - To twój tata. - odparłam opuszczając głowę w dół.

- Tatuś? A gdzie on jest? - zapytał z zaciekawieniem.

- U aniołków... - odparłam. - Ale już dosyć! Do szkoły! - sztucznie się uśmiechnęłam. - Lukas, odwieziesz go i odbierzesz później? - zapytałam szofera.

- Tak. - odpowiedział mężczyzna biorąc plecak mojego syna i wychodząc z nim z domu. Patrzyłam z okna machając synowi i obserwując, jak powoli zamyka się brama Neverlandu. Naszego Neverlandu...

★★★

Prince wrócił do domu wieczorem. Był u kolegi.

- Mamo, wróciłem! - zawołał z entuzjazmem.

- Tu jestem! - siedziałam w moim pokoju i czytałam książkę.

- Mamo, dostałem piątkę z matematyki!

- Super...

- W ogóle się nie cieszysz... - mruknął. - Idę spać.

- Zrobisz sobie kolację czy mam zawołać Elsę? - Elsa to nasza gosposia. Była tu jeszcze gdy Mike żył...

- Jadłem u Marka... Dobranoc mamo.

- Dobranoc.

Zamknął za sobą drzwi. Dalej czytałam. Włączyłam radio. W głośnikach zabrzmiała piosenka Heaven Can Wait...

Zaczęłam płakać...

- Michael wróć... - szlochałam. - Potrzebuję cię tutaj. Nie daję rady... błagam wróć. - jeszcze bardziej się rozpłakałam. Przytuliłam się do poduszki nadal płacząc. - Tak bardzo cię potrzebuję...

- Jestem tutaj... - usłyszałam głos. - Jestem przy tobie mój kwiatuszku...

Kwiatuszku? Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła...

- Michael? Gdzie jesteś... - mówiłam przez łzy...

- Tutaj.

Obejrzałam się za siebie. Ujrzałam sylwetkę młodego mężczyzny...

Heaven Can Wait Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz