Obejrzałam się za siebie. Ujrzałam sylwetkę młodego mężczyzny...
Podszedł bliżej. Było go wyraźniej widać. Zbliżał się coraz bliżej mnie. Po chwili usiadł obok mnie.
- Czy to naprawdę ty? - zapytałam niepewnie. - Mike?
- To ja skarbie...
- Jak to możliwe?
- Jestem tu jako duch... możesz mi nie wierzyć, ale nie mogłem patrzeć jak cierpisz beze mnie i musiałem być przy tobie. Jednak miałem tylko jedną szansę by przyjść tutaj. Potem odejdę... wierzysz mi?
- Tak. Przecież tutaj jesteś... słuchaj, kocham cię. Tak bardzo mi ciebie brakuje...
- Skarbie, mi ciebie też. Ale zrozum, taka jest wola Boga. Muszę w końcu kiedyś odejść.
- Ale mamy syna. On ciebie potrzebuje! Gdybym tylko mogła cofnąć czas... - opuściłam głowę w dół.
- Co wtedy?
- Pojechałabym tam zamiast ciebie. - szlochałam. - Chcę umrzeć i być razem z tobą...
- Kochanie, ale tak musiało być. Teraz nie płacz. - uśmiechnął się. Tak bardzo za tym tęskniłam. - Spójrz, jakiego wspaniałego mamy syna. - wskazał na zdjęcie Prince'a. - To dla niego musisz żyć. On cię potrzebuje.
- On potrzebuje obojga rodziców.
- Kochanie, czasem tak bywa. Musisz się pogodzić z tym, że odszedłem.
- Ale nie mogę! Mike proszę zabierz mnie ze sobą! Kocham cię!
- Żegnaj skarbie... też cię kocham. - ponownie się uśmiechnął. - Do zobaczenia... - po tych słowach zniknął w świetle lampki.
To była pierwsza wizyta mojego ukochanego z zaświatów...
CZYTASZ
Heaven Can Wait
Fanfiction- Kocham cię Michael! Tak bardzo cię kocham! Nie opuszczaj mnie! - wykrzyczałam ze łzami w oczach. - Będziemy zawsze razem... - posłał mi lekki uśmiech. - kocham cię... - to były jego ostatnie słowa zanim jego serce przestało bić...