Rozdział 6

203 28 19
                                    

Prince zasnął w moich ramionach.

Nadal rozmawiałam z ukochanym. Wspominaliśmy ten czas gdy się poznaliśmy. Nie chciałam go stracić. Nie chciałam, by odchodził.

- Tak bardzo mi ciebie brakuje... - wyszeptałam. Czułam, jak mimowolnie łzy spływają mi po policzku.

- Nie płacz skarbie, błagam cię. - ku memu zdziwieniu, Michael również uronił łzę.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam i wciąż tęsknię...

- Wiem. Byłem przy tobie cały czas od momentu gdy... umarłem. To przez twoją tęsknotę jestem tu, przy tobie. Nie mogłem znieść twojego cierpienia...

Miałam odpowiedzieć, gdy nagle Mike odwrócił się gwałtownie. Spytałam, co się dzieje, a Mike nic nie odpowiedział. Podążał w stronę światła.

- Spotkamy się jeszcze? - płakałam.

W odpowiedzi kiwnął przytakująco głową i posłał mi swój czarujący uśmiech za którym tak bardzo tęskniłam.

Po chwili zniknął w świetle księżyca, a ja odpłynęłam do krainy snu...

***

Rano, obudził mnie krzyk Martiny - gosposi. Pracowała jeszcze u nas jak Mike żył. Była młoda - około trzydziestu lat - i dość ładna. Była bardzo miła. Można powiedzieć, że była moją przyjaciółką.

Ubrałam szlafrok. Czym prędzej pobiegłam w stronę kuchni.

Zastałam moją gosposię sparaliżowaną strachem. Spoglądała w podłogę. Ujrzałam tam... pająka.

- O Boże! Myślałam, że coś się stało! - krzyknęłam i uśmiechnęłam się przy tym lekko.

- Bo się stało... - wyszeptała kobieta.

Pokręciłam głową i przyglądałam się tej małej istocie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Prince.  Uśmiechnął się szeroko i przywitał ze mną i z gosposią.

- Co to jest? - spoglądał na podłogę. - To pająk!

Wziął go do ręki i wyjął mały słoik z szafki. Włożył pająka do środka i szybko pobiegł do swojego pokoju na górze. Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam zdziwioną Martinę. Była cała czerwona.

- Co by sobie pomyślał o mnie Michael... - mruknęła po czym szybko się poprawiła gdy zobaczyła, że słyszałam. - To znaczy... pan Michael... - spuściła głowę w dół i powoli poszła w stronę łazienki.

Od kiedy była z nim na ty?

***

Ten dzień spędziłam w bibliotece z synem. Mogliśmy tam przesiadywać nawet całe dnie.

- Która godzina? - spytałam Prince'a, odkładając jedną z książek na półkę.

- 23:05. - odpowiedział.

- To radzę ci iść spać. - zaśmiałam się. Zrobiłam jedną z moich strasznych min i delikatnie wstawałam z kanapy. Prince o mało nie wrzasnął i wybiegł z pokoju tym samym mówiąc mi jeszcze dobranoc. Zaśmiałam się i wróciłam do sprzątania ze stolika naszych przeczytanych już książek.

W pewnym momencie zadzwonił telefon. Dzwonek ustawiony był na piosenkę Michaela - Bad.

To napewno nie mój - pomyślałam.

Na jednej z półek znalazłam telefon Martiny. Pewnie zostawiła go przez przypadek. Dzwoniła jej matka więc postanowiłam szybko zanieść jej telefon. W drodze do drzwi dzwonek ucichł i zerknęłam na jej tapetę. O mało nie krzyknęłam ze złości. Na ekranie jej komórki zobaczylam ją i mojego Michaela całujących się. Samotna łza spłynęła po moim policzku. Chciałam umrzeć.

- Co to do cholery jest! - rozpłakałam się. Nie mogłam w to uwierzyć...

Zasnęłam zmęczona płaczem.

***

Przebudziłam się około drugiej w nocy przez czyjeś kroki.

Jeżeli to Michael, nie ma po co tu przychodzić...

_________

Hej, już niedługo wakacje więc rozdziały będą dodawane regularnie i będą coraz dłuższe no i mam nadzieje że ciekawsze

Heaven Can Wait Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz