Za to Olek odwrócił głowę. Od razu doszłam do siebie, (no prawie), wstałam i rozkazałam.
- Wstawaj głąbie! - spojrzał na mnie dziwnie, ale mnie to nie obeszło, uraził mnie, moje uczucia. Poniesie za to karę, za to i za ucieczkę. - Ostrzegałam Cię! - syknęłam na niego ostro. Zrobił zdziwioną minę, chciał coś powiedzieć, ale nie dałam Olkowi dojść do słowa. - Za ucieczkę czekają Cię konsekwencje, srogo tego pożałujesz.
- Ale ja nie uciekałem! - zaczął się bronić, nie ze mną te numery. - Tylko szedłem po drzewo, miałem nie odchodzić daleko, ale było takie duże, że poszedłem.
- Tak, jasne. I niby gdzie to duże drzewo? - zrobiłam cudzysłów.
- Tam. - wskazał ręką, było może z 3 metry za nami, mniej więcej tam, gdzie wcześniej na niego skoczyłam. Zrobiło mi się głupio, musiałam z tej sytuacji wyjść z głową, godnością.
- Trzeba było mi powiadomić, jak myślisz, co mogłam sobie pomyśleć? - powiedziałam kpiąco. - Bierz to drzewo i jazda. - powiedziałam z głową dumnie uniesioną. Jedyną pozytywną rzeczą w tej sytuacji jest to, że posmakowałam Jego cudowne usta. Są tak rozkosznie miękkie, ciepłe i przyjemnie.Po godzinie, gdy już zaciągnęliśmy cale drzewo pod domek, i gdy łamaliśmy je rękoma i nogami, zostawiając te najgrubsze, których nie daliśmy rady nawet we dwoje połamać. Zanieśliśmy połowę pod piec kaflowy, a drugą połowę pod platę.
Zabrałam się za robienie jedzenia. Wzięłam kilka produktów które wytrzymają dzień lub dwa bez lodówki, więc te trzeba najpierw zużyć. Po kolacji Olek miał rozpalić w piecu kaflowym, ja wzięłam kluczyki i poszłam do samochodu. Odpaliłam samochód z sercem mocno bijącym, i z zgaszonymi światłami cofnęłam samochód. W końcu podjechałam pod wysokie choinki. Wysiadłam, podeszłam do choinek, położyłam dużą latarkę na ziemi, podkręciłam światło na maksa, i wróciłam do samochodu. Gdy padał śnieg, tata kiedyś chował tam samochód. To jest dobry schowek. Tylko po ciemku, w pojedynkę ciężko aby nie wjechać w drzewo, pamiętać pod jakim kątem wjechać aby nie rozpieprzyć samochodu. Cofałam powoli, poczułam delikatny opór. I...
Udało się! Uff. Nie wiem jakim cudem, ale dałam radę. Poczułam, że jestem z siebie dumna. Wyłączyłam samochód, zamknęłam go, podeszłam latarki, wyłączyłam ją i skierowałem się do domku. Po 10, może 15 minutach dotarłam na miejsce. Zobaczyłam Olka, który układał na małym stoliku puzzle. Nie mogłam się powstrzymać, szeroki uśmiech rozszedł się po mojej twarzy. Podeszłam do niego, podniósł na mnie swoje spojrzenie błękitnych oczu, widziałam, że jest zawstydzony. Odsunęłam krzesło, i przyłączyłam się do Olka.Układaliśmy puzzle, rozmawialiśmy, czasami żartowaliśmy, a kiedy się śmiał, błyszczały mu oczy, a moje serce miękło. Powoli, mozolnie ukazywał nam się Kubuś puchatek.
Zaczynaliśmy się poznawać, i dobrze nam się rozmawiało. Na drugiej stronie Tygrys, skoczył wysoko, prawie tak wysoko jak drzewa, i zamarł w takiej pozycji.Gdy zaczęłam rozpoznawać postać Klapouchego, spojrzałam na czas. I aż zachłysnęłam się powietrzem, była 02.06. Olek patrzył na mnie zdziwiony moją reakcją.
- Jest po drugiej. Idziemy spać. - wstałam, i chciałam już zacząć zbierać puzzle, ale Olek mnie powstrzymał.
- Czekaj. Jutro możemy to dokończyć.
- Nie, to jest jedyny stół. Jest on mały, ledwo puzzle się tu mieszczą, a przecież jutro będziemy musieli gdzieś jeść.
- Poradzimy jakoś sobie. - spojrzał na mnie i powiedział to tak, że ciepło mi się zrobiło na sercu. - Proszę.
- Ale... - spojrzał na mnie, zrobił wielkie oczy szczeniaka, i powtórzył. Nie mogłam się oprzeć Jego spojrzeniu.
- Proszę. - zamknęłam oczy i pokiwałam głową na zgodę.
- Dobra, niech Ci będzie. A teraz spać. O 7 rano wstajemy. - o ile się dobudzę.
- A dlaczego tak wcześnie?
- Bo ja tak mówię, a po za tym mamy dużo do roboty. Więcej drzewa, więcej porządków, zapewne jakieś naprawy, i... nie wiem, coś zapewne się znajdzie. Oraz gorące źródło termalne. - uśmiech wpłynął mi na usta. - A, i jeszcze jedno, nawet jeżeli znajdziesz mój telefon, wpiszesz poprawne hasło, to i tak nigdzie się nie dodzwonisz. Nie ma zasięgu. - zamknęłam drzwi frontowe na klucz, gdzie ja mam spać? W pokoju moich zmarłych rodziców? Czy może tam gdzie spałam razem z moimi braćmi, na jednym dużym łóżku, którzy również nie żyją? - Chodź, zaprowadzę Cię do pokoju w którym będziesz spać. - będzie spał w pokoju rodziców, tam nie ma okna, ale jest bliżej do drzwi wejściowych. Za to tam jest metalowa rama. - Może być?
- Okej, jako zakładnik raczej nie mam zbyt dużo do gadania. Co nie? - spojrzał na mnie krzywo.
- Masz rację, nie masz tu dużo do gadania. Dziś prześpimy się pod zatęchłymi pościelami. Jutro wielkie pranie i wietrzenie. - zrobiłam śmieszną minę. Olek się roześmiał.
- Nie jesteś taka zła. - a moje głupie serce zaczęło dudnić. - Ale nadal nie rozumiem dlaczego mnie porwałaś. Chciałbym zrozumieć. - problem w tym, że ja sama nie wiem.
- Może kiedyś Ci zdradzę ten wielki sekret. A teraz to rozbieraj się, i siadaj. - patrzy na mnie i nie rusza się z miejsca. - Na co czekasz? Rozbieraj się. - nadal nic. - No już! Pomóc Ci? - podchodzę do niego. Wtedy zaczyna się bardzo powoli rozbierać. - Co chcesz do spania? Może śpij w koszulce i bieliźnie? - kiwa tylko głową. Zdejmuje bluzę, potem zaczyna odpinać spodnie, przyspiesza mi tętno. Gdy ściągnął spodnie, nie mogę się opanować, moje ciało pragnie go. Wyciągam z bluzy kajdanki, przypominam Olka prawą rękę, zaczyna się wyrywać. - Przestań, jak nie przestaniesz to Ci przyłożę. - uspokaja się. Przypominam go do ramy przy łóżku. - Dobranoc.
CZYTASZ
Porwany przez dziewczynę
RomanceCzy to opowieść o dziewczynie która od razu zakocha się w jakimś mężczyźnie? Raczej nie, tu nie ma tak łatwo. W tej opowieści to nie dziewczyna zostaje porwana, a facet. Wydaje się to zabawne? Wpadnij sam/a i przekonaj się. Może też będzie to smutna...