Rozdział 4: Trening

6.2K 429 395
                                    

Obudziłaś się uśmiechnięta, z jakiegoś powodu nie mogłaś się doczekać wieczoru. Podniosłaś się z łóżka, byłaś cała obolała. Zobaczyłaś mnóstwo siniaków, nogi, ręce, brzuch. Były wszędzie. Stanęłaś twardo na nogi, byle siniaki nie mogły cię pokonać. Na śniadaniu dowiedzieliście się, że jest planowana wyprawa na kolejny miesiąc. "Muszę się przyłożyć." - pomyślałaś. Nie chciałaś szybko umrzeć, zresztą kto by chciał? Wszystkie oddziały zaczęły już trening. Dzisiaj szło wam wyjątkowo dobrze, nie nawet lepiej. Wygląda na to, że każdy wziął sobie do serca słowa Erwina o wyprawie.

Był już wieczór, kiedy ty szukałaś Levi'a, inni przygotowywali się do ogniska. Poszukiwania nie trwały długo, natknęłaś się na niego w korytarzu.

- Idziemy na trening. - odezwał się mężczyzna.

- Dobrze. - odparłaś. - Gdzie będziemy ćwiczyć?

- Za lasem jest polana, tam idziemy. - szliście tak chwilę w niezręcznej ciszy, postanowiłaś ją przerwać.

- Nie wolałbyś być teraz na ognisku z innymi?

- Nie lubię takich imprez. - odpowiedział krótko.

- Rozumiem. - zastanawiałaś się chwilę nad czymś, jednak zaraz spytałaś. - Dlaczego postanowiłeś mnie trenować?

- Ponieważ jesteś w moim oddziale, oddziale specjalnym. Powinnaś się chociaż umieć obronić.

- Tak, masz rację.

Dotarliście na miejsce. Było tu bardzo ładnie, wszędzie kwiaty, coś pięknego. Przez moment nawet zapomniałaś po co tu przyszłaś.

- Ej, [nazwisko]. Obudź się, musimy ćwiczyć. - powiedział znudzony mężczyzna.

- Niech mi Kapral mówi po imieniu! - powiedziałaś z uśmiechem, widziałaś że Levi się lekko zdziwił, chociaż ty też nie mogłaś uwierzyć w to co powiedziałaś.

- No dobrze, zaczynamy [imię]. - uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej i zaczęliście.

Perspektywa Sashy

- Ale super! Muszę jak najszybciej upiec sobie ziemniaki!

- Uspokój się, ziemniaczana panno! - śmiał się Jean.

- Zamknij się, końska mordo!

- Jak mnie nazwałaś?

- Tak jak słyszałeś, zjeżdżaj stąd! - kłóciliśmy się tak jeszcze przez chwilę, ale przyszła Christa i nas uspokoiła. Jeszcze trochę, a byśmy się pewnie pobili.

- Gdzie jest [imię]? - spytała Mikasa.

- Właśnie, też jej nie widziałem. - powiedział Eren.

- Ma teraz indywidualny trening z Kapralem. - odparłam.

- Ej Sasha! Może ona nie chciała tego nikomu mówić. - skarciła cię Christa.

- Daj spokój! Wolisz kłamać?

- No jasne, że nie, ale...

- Co "ale"?

- Jak to indywidualny trening? - pytał Eren. Wyjaśniłam wszystko jemu i Mikasie, ale na prośbę Christy, poprosiłam ich, aby nikomu nie mówili. Może i miała rację, ale nie przyznam jej tego.

Twoja perspektywa

Czułaś ból, ogromny ból, kiedy Levi trafiał w twoje siniaki, lecz mimo to nie chciałaś przerwać. Czułaś, że za wszelką cenę musisz stać się lepsza.

- Chcesz skończyć? - pytał Kapral.

- Nie, dam radę. Ja, ja muszę być silniejsza. - mówiłaś prawie się przewracając.

- Zróbmy przerwę. Zaraz padniesz z przemęczenia.

- Ehh... Wcale nie! Ale... No dobrze. - zgodziłaś się tylko, dlatego że czułaś jak zaczyna ci się kręcić w głowie. Usiadłaś na trawie, była taka miła w dotyku. Za chwilę dołączył do ciebie Levi. Miałaś wrażenie, że był jakiś inny, ale pewnie ci się tylko wydawało, w końcu byłaś trochę zmęczona. Nalegałaś, żeby wrócić do walki. Tym razem nawet udało ci się go trafić. Może ci pozwolił to zrobić? Ta walka była zdecydowanie krótsza, ale byłaś kompletnie wyczerpana. Wracaliście już, zawroty głowy się nasilały, miałaś mroczki przed oczami, czułaś że upadasz. Zemdlałaś.

Obudziłaś się kolejnego dnia rano, byłaś w swoim pokoju, czułaś się zdecydowanie lepiej. Sen, po prostu potrzebowałaś dłuższego snu. Spojrzałaś na zegarek, było wpół do dwunastej. Wyszłaś z pokoju, Hanji zmierzała w twoją stronę.

- O [imię], właśnie szłam zobaczyć, co u ciebie. Jak się czujesz? - spytała brunetka.

- Czuję się już dużo lepiej.

- Chodź ze mną, dostaniesz coś do jedzenia.

- Nie powinnam teraz ćwiczyć? Gdzie jest mój oddział?

- Chcesz ćwiczyć? Twój oddział trenuje, ale ty nie powinnaś. Nie chcemy, żebyś znowu zemdlała. - mówiła kobieta. - Dzisiaj pójdziesz tylko na zajęcia teoretyczne. Od jutra będziesz mogła znów trenować, ale ostrożniej.

- Dobrze. - odpowiedziałaś. Dotarłyście już na miejsce. Hanji dotrzymała ci towarzystwa podczas jedzenia.

- Właściwie, to jak ja się tu znalazłam? Ostatnie co pamiętam to las, którędy wracaliśmy z... Z Levi'em.

- On cię tu przyniósł. - odparła. Zrobiło ci się jakoś dziwnie ciepło.

- Pójdę powiedzieć Levi'owi i reszcie oddziału, że już się obudziłaś, a ty dokończ jedzenie.

- Dobrze. - odpowiedziałaś.

Skończyłaś już jeść, ale czekałaś jeszcze aż Hanji wróci. Za chwilę weszła tu z Levi'em.

- Dzień dobry, Kapralu. - powiedziałaś, czułaś, że się rumienisz.

- Dzień dobry, już ci lepiej? - pytał.

- Tak, byłam tylko zmęczona.

- Ja muszę coś załatwić. - powiedziała Hanji, wychodząc.

- Dziękuję za to, że Kapral mnie tu przyniósł. - mówiłaś nieśmiało.

- A co miałem zrobić? Zostawić cię w tym lesie? Przestań mi dziękować za takie rzeczy.

- Dobrze, Kapralu.

- I możesz mi mówić po imieniu. - powiedział odwracając wzrok. Znowu poczułaś to dziwne uczucie, co to jest?

- Dobrze... Levi. - byłaś lekko zawstydzona.

- Dzisiaj masz wolne, ale jutro wracasz, więc wieczorem też będzie trening. - kontynuował. - Ja muszę już iść, jak chcesz możesz przyjść popatrzeć na trening.

- Chyba na razie wrócę do pokoju, ale potem może przyjdę. Dzisiaj zajęcia teoretyczne są po obiedzie?

- Tak. - powiedział wychodząc.

Wróciłaś do swojego pokoju, otworzyłaś okno na oścież i usiadłaś na parapecie, wystawiając nogi na zewnątrz. To było całkiem przyjemne.

Dzień ci minął bardzo szybko, o tym co się wczoraj stało powiedziałaś tylko tym, którzy już wiedzieli o treningu z Levi'em.

Ostatni raz... || Levi x Reader ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz