Pieczenie

383 25 0
                                    

Siedziałem u siebie na łóżku i przytulałem się do mojej ulubionej poduszki z szkieletem ze złamanym kręgosłupem i napisem "Nie łam się". Było już sporo po dziesiątej i wszyscy siedzieli już w swoich domkach. Powinienem iść się umyć i ogólnie trochę ogarnąć, ale nie chciało mi się. Było mi smutno, bo po dwutygodniowej wizycie Hazel przed godziną wyjechała z powrotem do Nowego Rzymu. Teraz wszystko w moim domku wydawało mi się ciemniejsze, wręcz złowieszcze. Siedziałam tak i rozmyślałem, że może niedługo to ja pojadę do niej, a nie ona tutaj, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i zdziwiłem się widząc w progu Solance'a, ponieważ nie miał w zwyczaju pukać, po prostu wbijał do mnie do domku nie myśląc, że może z kimś rozmawiam, może czytam, a może się przebieram. Po prostu wchodził jakby to był jego domek. Pomijając to jak bardzo był denerwujący, w sumie mi to opowiadało. Cieszyłem się, że uważa mój domek za NASZ domek. A więc kiedy tak stał w drzwiach, a mnie owiewał zimny wiatr z zewnątrz nie mogłem się powstrzymać i zapytałem
-Dlaczego zapukałeś?
-A co wolałbyś żebym nie pukał? A co jakbyś się akurat przebierał?!
-Wcześniej ci to nie przeszkadzało.- mruknąłem, ale postanowiłem zostawić temat- Po co przyszedłeś?
-Tak po prostu. Postanowiłem sprawdzić czy nie śpisz.
-Cóż jak widzisz nie.- burknąłem do niego i zacząłem zamykać mu drzwi prze nosem, ale on zablokował je nogą
-Co się dzieje Nico?
-Nic, czemu pytasz?
-Jesteś jeszcze bardziej niemiły niż zwykle. Słyszałem, że Hazel wyjechała, to o to chodzi?
-Nie, przecież  na codzień mieszkam sam, nie przeszkadza mi to.- powiedziałem obojętnym tonem. W oczach Willa zauważyłem jednak zrozumienie.
-Dobra Nico, zbieraj się.
-Ale niby dokąd?- naprawdę nie miałem dzisiaj ochoty na zarażający optymizm Willa i w ogóle jakieś towarzystwo oprócz Hazel.
-No jak to dokąd? Jesteś smutny, więc po ciasteczka z czekoladą. Stołówka akurat powinna być pusta.
-Co? Will, nie. Po pierwsze wcale nie jestem smutny, a po drugie nie mam ochoty na ciasteczka z czekoladą- oczywiście skłamałem w obydwóch kwestiach, ale o wiele trudniej było z tym drugim.
-Po pierwsze nie można nie lubić ciasteczek z czekoladą, a po drugie, trudno będziesz musiał wytrzymać; zalecenie lekarza. Ubierz się ciepło, bo na dworze wieje.- mruknąłem jeszcze parę niemiłych komentarzy o ciasteczkach, czekoladzie i lekarzach, którzy dają dziwne zalecenia, a potem narzuciłem coś szybko na siebie i wyszedłem za Willem. Nie​ zastanawiałem się nawet czy to co Will chce zrobić jest dozwolone, bo z góry wiedziałem, że raczej nie. Dotarliśmy do kuchni, a wtedy Will przejął pałeczkę.
-Okej Nico, podaj mi tą miskę, mąkę, mleko i cukier.- dałem mu to o co poprosił. Po kolei wrzucił wszystko do miski, ale zanim dodał cukier spróbował odrobinę. Spojrzałem na niego pytająco.
-No co w filmach zawsze mylą cukier z solą, musiałem się upewnić, że ty tak nie zrobiłeś.- przewróciłem oczami tak mocno, że aż zabolała mnie głowa i podawałem mu kolejne składniki o które poprosił. Potem kiedy on mieszał, ja nasmarowałem blachę i razem rozłożyliśmy ciasto. W pewnej chwili nie mogłem się już powstrzymać i nabrałem na palec trochę ciasta.
-Nico nie podjadaj, bo cię brzuch rozboli! Zalecenie lekarza.
-Kiedy to jest pyszne!- odparłem
-Jeszcze lepsze będzie po upieczeniu.- nic sobie z tego nie robiąc znów nabrałem trochę ciasta i wsadziłem do buzi perfidnie patrząc na Willa. Co prawda zabrał mi po tym miskę i zabronił nakładać na blachę, ale nie powiem że nie było warto. Kiedy ciasteczka się piekły, my staliśmy w kuchni opierając się o szafki, w pewnym momencie Will spytał
-I co lepiej ci?
-Wcześniej nic mi nie było, ale jeśli chodzi ci o to jak mi się podoba pieczenie ciasteczek to jest naprawdę świetnie.- odpowiedz chyba usatysfakcjonowała chłopaka, bo więcej nie pytał. W końcu wyjęliśmy gotowe ciasteczka. Było już późno- chwilę przed północą- ale żadne z nas się tym nie przejmowało. Spróbowałem jedno ciasteczko i od razu pochłonąłem je w całości. Były naprawdę przepyszne. Zjadłem jeszcze trzy i w końcu odezwał się Will kończący właśnie swoje drugie ciasteczko.
-Uważaj, bo wszystkie ci zjem. przyspiesz trochę.
-Przepraszam, po prostu chyba nigdy nie jadłem pyszniejszej rzeczy. Znasz się na rzeczy nie?
-Kto wie może Apollo awansował także jako bóg piekarzy.- oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Nie żeby ten żart był taki śmieszny po prostu nasz nastrój bardzo się poprawił po zjedzeniu tych ciasteczek. Jest coś takiego jak ciasteczkowa głupawka? Jeśli tak to właśnie wtedy ją dostaliśmy. Kiedy ochłonęliśmy Will spojrzał na mnie i nie wiedzieć czemu znów zaczął się śmiać. Nie wiedziałem co się stało, ale w końcu zdołał z siebie wydusić
-Jesteś....... jesteś brudny....... masz czekoladę...... o tu- to ostatnie powiedział dotykając mojej dolnej warki i próbując zetrzeć z niej czekoladę. Nie​ szło mu jednak za dobrze, więc w końcu zaśmiał się z rezygnacją i pocałował mnie, jednocześnie próbując zlizać tę czekoladę
-Fuj Will to obrzydliwe
-Ale zobacz jakie skuteczne już jesteś czysty- i znów mnie pocałował. Staliśmy tam tak długo, aż w końcu przyszła Piper z zamiarem napicia się wody ,a nie przyglądania się jak się całujemy
-Jak chcecie tak robić to idźcie do domku Hadesa, a nie w miejsce publiczne.- wytknęła nam
-Potrzebowaliśmy jakiejś odmiany-odparł Will. W końcu wygoniła nas z kuchni. Wyszliśmy, ale dopiero, gdy pozwoliła nam zabrać wszystkie ciasteczka.

________________________________

Hej hej!!😘 Dzisiaj o wiele krócej, bo nie miałam pomysłu, po prostu pustka w głowie. Ale luzik mam nadzieję, że następne będzie już dłuższe co najmniej na te tysiąc słów, które jest zwykle.😉
Dodatkowo zachęcam do wejścia na kanał tej dziewczyny, bo ma naprawdę świetne piosenki i w ogóle ją lubię💜
E.V.I.E.

Solangelo stories [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz