Wracałem właśnie ze śniadania. Miałem zamiar pochodzić trochę po lesie, a następnie wrócić do swojego domku. Kiedy już byłem na granicy lasu, poczułem, że ktoś przytula mnie od tyłu. Wiedząc już kto to odwróciłem się w jego ramionach tak, że teraz stałem twarzą w twarz z promiennie uśmiechniętym Willem.
- Cześć skarbie.- powiedział i mnie pocałował. Kiedy się odsuneliśmy, żeby nabrać tchu mruknąłem protestując
- Przecież wiesz, że nie lubię jak tak do mnie mówisz- nie wyszło to jednak zbyt stanowczo, bo byłem zbyt skupiony ma Willu. Na jego włosach, niezwykle miękkich o kolorze zborza. Na jego oczach bardziej niebieskich nawet od bezchmurnego nieba. On zaśmiał się tylko tym swoim idealnym śmiechem.
- Wiem i właśnie dlatego będę tak do ciebie mówił.- cmoknął mnie szybko, ale od razu się odsunął.- Mam dla ciebie propozycję. Zabieram cię na randkę.
Stałem jak słup soli nie wiedząc jak mam zareagować. Musiałem wyglądać komicznie, bo Will znów wybuchnął szczerym i donośnym śmiechem.
- Dlaczego jesteś taki zdziwiony, przecież jesteśmy razem, możemy chodzić na randki kiedy chcemy.
- No...tak...niby tak, ale...
- Ale...
- Uhm...no wiesz ja...nigdy nie...nie byłem na...randce.- Wydusiłem to z siebie odwracając wzrok ze wstydu i czując jak się czerwienię.
- Ty nigdy... No tak trudno się dziwić w sumie urodziłeś się w latach 50 i dopiero niedawno wróciłeś. Spokojnie to nic Nico. Nie martw się tym ja wszystko przygotuję.- uśmiechnął się i mnie pocałował, a następnie pobiegł do domku Apolla. Westchnąłem ciężko i nie mając już ochoty na spacer wróciłem do siebie.***************
Will umówił się ze mną na wieczór. Miał przyjść po mnie za czterdzieści minut, a ja nie miałem pojęcia w co się ubrać. Stałem przed szafą dobre dziesięć minut i w końcu zdecydowałem się na czarne dżinsy i najmniej depresyjną z moich koszulek.
Czekałem bardzo zdenerwowany, siedząc na brzegu łóżka. Kiedy tylko usłyszałem pukanie zerwałem się i podbiegłem do drzwi. Od razu ochrzaniłem się w myślach "Cholera Nico, spokojnie. Nie zachowuj się jak palant i po prostu otwórz te drzwi." Kiedy, w końcu to zrobiłem i ujrzałem Willa całe moje opanowanie, które udało mi się zebrać wyparowało. Will wyglądał świetnie, miał na sobie czarne dżinsy, białą bluzkę, a na to zarzuconą błękitną, flanelową koszulę.
- Idziemy?- zapytał z tym szelmowskim uśmiechem na twarzy i iskierkami rozbawienia w oczach.
- Jasne- wziął mnie za rękę i wyszliśmy z domku Hadesa. Udaliśmy się wolnym spacerem w stronę domku Apoliona... zaraz... DOMKU APOLIONA???
- Uhm... Will, czy my idziemy do ciebie?- spytałem spanikowany.
- Mhmm...- odparł
- Aa... a twoje rodzeństwo Will?- on tylko roześmiał się serdecznie.
- Spokojnie, nie panikuj, przecież jest ognisko, moje rodzeństwo za żadne skarby nie przepuści okazji do śpiewania, grania i popisania się talentem.
- Na pewno?
- Tak na pewno- powiedział i pocałował mnie w czoło.
Weszliśmy do środka, a ja poraz któryś tego dnia zamarłem stojąc w progu. Will przygotował wszystko idealnie. Stolik dla dwóch osób był pięknie zastawiony z mnóstwem jedzenia, prawdopodobnie wykradzionego z kolacji. Grało nawet radio, które wytrzasnął nie wiadomo skąd, a na stole ustawione były trzy białe świece.
- Podoba ci się?- zapytał nagle speszony Will.
- Och Will, czy mi się podoba? Jest wspaniale!- rzuciłem mu się w ramiona i pocałowałem go długo i namiętnie. W końcu Will odsunął się ode mnie
- Może najpierw zjedzmy- odparł odzyskując pewność siebie- Mam nadzieje, że mnie posłuchałeś i nie jadłeś kolacji? Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Smak potraw utwierdził mnie w tym, iż są one ze stołówki- były pyszne, a Will nie jest za dobrym kucharzem. Jedliśmy w miłej atmosferze. Rozmawialiśmy na wszystkie możliwe tematy. Śmialiśmy się i ogólnie było bardzo miło aż... PSTRYK. Cholera. Usłyszeliśmy znajomy chichot rodzeństwa Willa.
- Will mówiłeś, że nie przyjdą.
- Że nie przyjdą dopóki nie skończy się ognisko.- odparł Will- Chyba się zasiedzieliśmy.
- Zobacz to zdjęcie jest idealne. Widać dokładnie jak się całują.- krzyknął jeden z synów Apolla do rudowłosej córki Dionizosa, która trzymała aparat. Stała ze swoją najlepszą przyjaciółką Livią- siostrą Willa, którą chyba lubiłem najbardziej. Nagle do domku wbiegło rozbrykane młodsze rodzeństwo chłopaka. Zaczęły nadskakiwać jemu i mnie zadając tysiące pytań naraz
- Dlaczego nie było was na ognisku?
- Jak to dlaczego matole? Nie widzisz, że są na randce?
- Ale to jest przeurocze!
- Skąd wzieliście aparat dzieciaki?- zapytał w końcu Will
- Bel ma swoje znajomości.- odpowiedziała Livia z szerokim uśmiechem.
W końcu udało mi się z tamtąd wyrwać ciągnąc za sobą chłopaka i pobiegliśmy do mojego domku. Dopiero, gdy tam dotarliśmy mieliśmy trochę spokoju. Dyszałem po szybkim biegu, byłem bardzo zmęczony, bo z moją kondycją był to naprawdę wyczyn sportowy. Lecz kiedy Will mnie pocałował zmęczenie wyparowało, za to oddech jeszcze bardziej przyśpieszył. Zaciągnąłem go na moje łóżko i razem na nie opadliśmy.
- To będzie długa noc- wyszeptał mi do ucha Will, a ja uśmiechnąłem się tak szeroko, jak tylko potrafię._______________________
No to kolejny rozdział jest. Mamy nadzieję, że ktoś to jednak będzie czytał. Piszcie komentarze i wstawianie gwiazdki, bo to naprawdę mega miłe. Buziaki😘
CZYTASZ
Solangelo stories [zawieszone]
FanfictionOto krótkie opowiadania o solangelo. Akcja toczy się trzy miesiące po wojnie z Gają.