*Mia*
Z Remusem parą jesteśmy od ponad dwóch lat. I właśnie od tego czasu jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Jutro jest zakończenie roku szkolnego. Natomiast za tydzień najpiękniejszy dzień mojego życia-nasz ślub.
Dzisiaj rozdajemy zaproszenia. Oczywiście na samym początku listy gości znajduje się szóstka naszych przyjaciół. Dalej rodzina. Znalazło się też miejsce dla kilku nauczycieli.
Zatem tuż po śniadaniu popędziłam do dormitorium chłopaków, a za mną Lupin. Wparowałam do środka, a kiedy dotarł również mój ukochany wilkołak, wzięliśmy torbę z zaproszeniami i ruszyliśmy na spacer po zamku.
Pierwszą kopertę jaką Lunio wyciągnął z torby mamy dostarczyć do Petera. Szukając go przeszliśmy cały zamek. Mogliśmy użyć którejś z map, ale woleliśmy wydłużyć nasz spacer. Chłopak siedział na błoniach razem z resztą naszej paczki. Chwyciliśmy się za ręce i podeszliśmy bliżej.
-No dobra, co tam dla nas macie?-zapytał Syriusz
-My? Nic-zaśmiałam się
-Oj nie kręć, siostra. Dobrze wiemy, że coś się święci-odparł z szerokim uśmiechem James
-Przed wami nic się nie ukryje-prychnął Remi-Ale macie rację.
Blondyn wyciągnął zaproszenia dla pozostałej piątki i rozdał je. Wszyscy z zaciekawieniem zaglądali do kopert.
-Ślub?!-wydarły się dziewczyny
-Kiedy wy się zaręczyliście?-spytał Peter.
-Jakiś czas temu-odpowiedział mój przyszły mąż.
-I my się dopiero dowiedzieliśmy!-zgrali się Łapa i Rogacz
-Czyli jednak coś przed nimi udało nam się ukryć-szepnęłam złotookiemu na ucho
-Masz rację-również szepnął
-O czym wy tam rozmawiacie?-usłyszałam głos Canis
-O niczym-powiedziałam szybko, po czym szepnęłam do chłopaka stojącego obok mnie-Lepiej już chodźmy, bo nie dadzą nam spokoju.
-Zgadzam się
Szybko pobiegliśmy pod gabinet dyrektora. Zanim weszliśmy do środka Remi wyciągnął kopertę.
-Cytrynowe dropsy-powiedziałam do posągu pilnującego dostępu do pomieszczenia. (Tam był posąg czy nie? Bo nie pamiętam... Ale już zostańmy przy tym, że tak)
Wejście otworzyło się, a my wkroczyliśmy do pomieszczenia. Mężczyzna siedział przy biurku i usiłował wyciągnąć cukierek z papierka.
-Dzień dobry-przywitaliśmy się wspólnie
-O! Witajcie, dzieciaki. Czegoś potrzebujecie?
-Mamy coś dla pana, profesorze-odparłam
-Doprawdy? Dla mnie?-zdziwił się
-Zgadza się-potwierdził Lupin wręczając dyrektorowi kopertę (Czy tylko dla mnie to dziwnie zabrzmiało?)
-Dziękuję. Domyślałem się, że niedługo to nastąpi-powiedział zaglądając do środka.
-Bardzo nam miło, ale musimy już iść dalej-stwierdziłam
-Kto jeszcze wam został?
-Profesor McGonagall, Hagrid, nasi rodzice, Molly i Artur.
-No to lećcie. Minerwa zapewne jest teraz w swoim gabinecie.
-Dziękujemy za pomoc
Dwie godziny później
Leżymy u mnie na łóżku. Czuję się jak w niebie. Mimo wszystko ten dzień był męczący. Listy zostały dostarczone, a rodzicom wysłaliśmy sowami. Po chwili leżenia na klatce piersiowej Remusa zasnęłam.Niestety znowu krótki rozdział. Jest to już przedostatnia część tej opowieści. Byłaby godzinę temu, ale ja, jak to ja, rzuciłam wszystko dla lodów. Od razu biorę się za pisanie kolejnego rozdziału.
Do następnego!
CZYTASZ
Naprzeciw Huncwotom
Fanfiction!!!!Większość postaci pochodzi z kanonu "Harry'ego Pottera" i nie jest mojego autorstwa!!!! Mia Brown od zawsze nie przepadała za czworką Huncwotów. Dogryzali sobie, kiedy tylko była taka możliwość. Szczególnie nie trawiła Jamesa. Zresztą z wzajemno...