Rozdział 7: Sprzeczka

40 7 0
                                    

Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał. Ciszę przerwał dopiero Tom.
- Co teraz?
-Wyruszymy do Eldorado i znajdziemy tą jaskinię- odparłam.
-Czyli ty naprawdę w to wierzysz? W tą starą legendę?- chłopak popatrzył na mnie putająco.
-Oczywiście- odpowiedziałam stanowczo.
Brunet pokręciła głową.
-Jedyna rzecz, której jesteśmy pewni, to to, że mieszkańcy Eldorado stworzyli sobie jakąś legendę, pewnie sto lat temu, albo nawet dawniej. A panna Banner ma pomysł, aby całkowicie jej uwierzyć i wyruszyć na niebezpieczną podróż- dodał drwiąco.
-Wystarczy- warknął Dawid. Między nami zapadła cisza.
-Zrobimy głosowanie- kontynuował Newton, teraz już spokojniej- kto uważa, że powinniśmy wyruszyć?
Rękę podniosłyśmy my z Jadzią.
-Myślę tak samo- dodał chłopak, patrząc znacząco na Toma. Brunet naburmuszył się jeszcze bardziej.
-To jakiś żart. Nie zamierzam nigdzie podróżować. Dowidzenia- rzucił, po czym wyszedł z cukierni. Jadzia westchnęła cicho.
-Porozmawiam z nim potem. Może zmieni zdanie...
-Kiedy wyruszamy?- zapytałam.
-Jutro- dodał szybko Dawid.
-Jutro? A co ze szkołą?- Jadzia ze zdziwieniem popatrzyła na chłopaka.
-To ważne. Mam wrażenie, że tylko ta Róża Czegoś Tam...
-Twórców- uzupełniłam.
-Właśnie. Według mnie, tylko Róża Twórców może wypędzić stąd Klan Smoka. 
-No niech Ci będzie- zgodziła się niechętnie Jadzia, jednocześnie wstając od stolika- a teraz przepraszam, ale muszę porozmawiać o tym z Ulyssesem.
Mówiąc to pomachała swoim notesem i wyszła z lokalu.
-Dlaczego tak ci zależy, żebyśmy wyruszyli już jutro?- zadałam nurtujące mnie pytanie.
Dawid wzruszył ramionami.
-Powiedziałem już. Potrzebujemy Róży Twórców.
-Ale jakim sposobem ty to wiesz?
Newton uśmiechnął się tajemniczo.
-Kiedyś ci powiem. Idziemy?
Przytaknęłam. Wyszliśmy i skierowaliśmy się w stronę  mojego domu.
-Jak ci się tu podoba?- zagadnęłam chłopaka.
Ten uśmiechnął się.
-To miejsce jest niesamowite. W ciągu dwóch dni wydarzyło się więcej, niż podczas całego mojego życia.
Powoli dotarliśmy do mojego domu.
-Dzięki- pożegnałam chłopaka i zamierzałam wejść do domu.
-Poczekaj!- krzyknął chłopak, chwytając mnie za nadgarstek.
Odwróciłam się w jego stronę ze zdziwieniem.
-Co się stało?
-Kate, mam pytanie.
W trawie grały świerszcze. Niebo zaczynało robić się szare, a wszystkiemu towarzyszył cichy szum fal.
-Tak?
-Dziadek wczoraj opowiadał mi dużo historii. Ale jednego nie powiedział. Co się stało z Pierwszym Kluczem?

---------------------------
Jeju, znowu mnie długo nie było. Wszystkie wyjazdy pozbawiały mnie co weekend internetu. W dodatku ten rozdział jest dość krótki... ale mam już przygotowany następny rozdział, więc wracam do starego grafiku. Miłego dnia!

Ulysses Moore: Wędrowcy ZdumieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz