Chwilę później siedziałam z Penelopą i Jadzią w Willi. Dygotałam z nerwów.
-Trzęsiesz się jak galareta- zwróciła mi uwagę Jadzia, podając mi kubek gorącej czekolady.
-Dzięki- szepnęłam, z wdzięcznością przyjmując napój.
-Na pewno chcesz jutro wyruszyć?- upewniła się pani Moore, patrząc mi głęboko w oczy. Przytaknęłam. Państwo Moore wiedzieli o naszej wyprawie, chodź nie dokońca uważali ją za słuszną.
-Zawsze możemy to przesunąć- upewniła mnie Jadzia.
-Nie ma potrzeby. Myślę, że w puszczy będzie nawet bezpieczniej, niż tu- zapewniam przyjaciółkę.
Ulyssesa nie było w domu. Kiedy zapytałam się dlaczego, otrzymałam odpowiedź, że poszedł do Leonarda.
-Chodźmy spać. Jutro musimy wcześnie się obudzić- przypomniała blondynka, wstając z kanapy i udając się w kierunku schodów na piętro.
Chwilę patrzyłam za oddalając się dziewczyną, a potem przeniosłam wzrok na panią Moore.
-Bez obaw, pożyczę ci jakąś piżamę- szepnęła kobieta, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Poszłyśmy razem w górę schodów.
-Macie duże szanse- zagadnęła mnie kobieta.
-Co ma pani na myśli?
-Jesteś z rodu Bannerów. Jesteście poszukiwaczami przygód. Twoi przodkowie byli niezwykle pomysłowi. A poza tym, założę się, że w koszyku przy rowerze masz grubą linę.
Zarumieniłam się.
-Racja... Nigdy nie wiadomo, na co może się przydać.
-Jesteś identyczna jak twój ojciec.
Rozmowa na chwilę się urwała, kiedy kobieta wyciągnęła z szafy jedną z piżam Jadzi. Następnie zaprowadziła mnie do sypialni.
- Tu możesz się przespać. Jadzia ma pokój zaraz obok ciebie.
Ułożyłam się w łóżku. Zaskrzypiało cicho. Penelopa wyszła i zamknęła drzwi, wcześniej gasząc światło. Zostałam sama w mroku. Długo nie mogłam zasnąć. Wierciłam się w łóżku, nękana powtarzającym się strasznym widokiem, który zastałam w domu. Światło latarni morskiej co jakiś czas rozrywało ciemność białą smugą. Potem wrócił chyba pan Moore, bo słyszałam przycisnąć rozmowę dwojga ludzi. Niestety, trwała ona niedługo i zaraz potem dom pogrążył się w ciszy. Usiadłam na łóżku, po czym wstałam. Myśl spędzenia nocy samotnie w takim domu przerażała mnie. Przeszłam pokój, dotarłam do drzwi i otworzyłam je. Korytarz, bez światła latarni był jeszcze mroczniejszy niż pokój. Prześlizgnęłam się po podłodze, nie wywołując prawie żadnego dźwięku, po czym wsunęłam się przez uchylone drzwi do sypialni Jadzi.
-Śpisz?- szepnęłam jej nad uchem.
-Tak- odparła zaspanym głosem dziewczyna i przewróciła się na drugi bok.
-Jadźka- spróbowałam ją obudzić jeszcze raz, tym razem delikatnie potrząsjąc jej ramieniem.
-Och, czego chcesz?- blondynka otworzyła oczy.
-Trochę się boję.
-Czego?
-Sama nie wiem. Mogę spać u ciebie?
Jadzią westchnęła, robiąc mi miejsce obok siebie.
-Dziękuję- szepnęłam, zakrywając się kołdrą.
-Idź już spać- syknęła Jadzia, odwracając się do mnie plecami. Ciepło ciała drugiej osoby wpłynęło na mnie kojąco. Tym razem zasnęłam bez większych problemów.-------------------------
Heeej, ja jeszcze żyję! Witamy weekend! Jak wam się powodzi w szkole? Wiem, że rozdział jest troszkę krótszy, niż zwykle, ale cóż... Jak się podoba nowa okładka? Stwierdziłam, że spokojnie mogę ją zmienić, zwłaszcza, że ta nowa podoba mi się o wieeeele bardziej. Mój kot Was pozdrawia.
CZYTASZ
Ulysses Moore: Wędrowcy Zdumienia
FanfictionW Kilmore Cove pojawiają się tajemniczy ludzie. Są uzbrojeni i zdaje się, że wiedzą o Wrotach Czasu. Czy ich pojawienie się ma coś wspólnego z przyjazdem syna pewnego starego wroga? Czy stara legenda może nie być legendą? Nowe pokolenie Podróżników...