III

316 45 41
                                    

Z błogiego snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka telefonu. Delikatnie przeciągnąłem się — nie chcąc budzić Alex i po cichu zszedłem z łóżka. Kiedy zobaczyłem, że dzwoni Aja, wybiegłem z pokoju, jak oparzony.

— Halo? — spytałem roztargniony.

— Cześć Wayne, przepraszam, że cię obudziłam — powiedziała cicho.

— Co z Danem?

Słyszałem, jak Aja bierze głęboki oddech i mówi:
— Nie wiem, co się z nim dzieje. Kiedy przywiozłam go do domu, od razu pobiegł na strych!

— Co? — zawołałem ze zdziwieniem.— Jak to na strych?

— Normalnie — powiedziała zrezygnowana. — Ja nie wiem co się z nim dzieje — powtórzyła.

— Spokojnie — odparłem, chociaż, sam nie byłem spokojny. — Na strychu sobie nic nie zrobi. Po prostu niech tam siedzi. Może sam wyjdzie, a jutro... — zawiesiłem się i spojrzałem na zegarek. — ...dziś o normalniejszej godzinie przyjadę i wspólnie pomyślimy.

— Okej — powiedziała. — Dobranoc.

— Trzymaj się.

Aja rozłączyła się, a ja postanowiłem, że wejdę na Twittera. Gdy tylko włączyłem aplikacje, zobaczyłem, że jest pełno zdjęć, filmów — krótszych i dłuższych — z wczorajszego zajścia. Nawet nie miałem ochoty tego oglądać, odłożyłem telefon i ponownie wróciłem do łóżka.

*

— Jedziesz ze mną? — spytałem Alex.

— Chyba powinnam — odparła. — Aja też potrzebuje jakiegoś wsparcia.

Uśmiechnąłem się do miłości swojego życia i wspólnie poszliśmy do garażu.

Kiedy dojechaliśmy, zobaczyłem samochód Bena i, najprawdopodobniej, rower Platzmana. Widać, że Aja nie dzwoniła tylko do mnie.
Chciałem już zadzwonić dzwonkiem, lecz drzwi od razu się otworzyły.

— Cześć. — Uśmiechnął się niemrawo Platz, który otworzył drzwi.

— Hej — powiedziałem razem z Alex i weszliśmy do środka. Zobaczyłem tam siedzącą Aję ze schowaną w dłoniach głową i Bena opierającego się przy ścianie.

— O, już jesteście — szepnęła Aja, widać po niej było, że nie przespała nocy.

— Co z Danem? — zapytałem.

— Nadal siedzi na strychu — odpowiedziała łamiącym się głosem.

— Próbowaliście tam wchodzić? - spytała Alex.

— Nie. — Pokręcił głową Platz. — To znaczy — zawiesił się. — Drzwi są zamknięte od środka.

— Czyli się zamknął? — dopytałem.

— No tak! - krzyknęła Aja, po jej policzkach popłynęła samotna łza.

— Idźcie zobaczyć co z nim — poleciła Alex. — Chodź tu do mnie kochana! — zawołała i usiadła obok Ai, wyciągając ramiona.

Ben odbił się od ściany, a Platz zdjął bluzę i rzucił niedbale na fotel - byliśmy gotowi na dochodzenie? Myślę, że można to tak nazwać.

— Gdyby wyważyć te drzwi? — zaproponował Platz. — Myślę, że by się udało.

— A jeśli, Dan siedzi pod tymi drzwiami? — Zaniepokoił się Ben. — Jeśli miotniesz z kopniaka, to z chłopaka miazga zostanie! — krzyknął.

— Ben, kochanie, spokojnie. — Zaśmiałem się lekko. — Nikt nie planuje nic kopać.

— Jeszcze! — oburzył się. — I nie jestem twoim kochaniem!

Platz próbował powstrzymać swój śmiech, lecz nie bardzo mu to wychodziło.
Podeszliśmy do drzwi, przyłożyłem do nich ucho, próbując wyłapać jakiśkolwiek dźwięk.

— Żadnej żywej duszy. — Westchnąłem po chwili nasłuchiwania.

— Że co ty powiedziałeś? — Ben ponownie się zagotował jak woda w czajniku.

— Przenośnia — odpowiedziałem. — Po prostu nic nie słychać.

— Ach, no tak.

— No to, co robimy? — zapytał Platz. — Ja nadal jestem za tym wyważaniem.

— Nie wiem. — Bałem się reakcji Dana, przecież nie zachowywał się racjonalnie, mógłby się jeszcze bardziej przestraszyć, albo nawet i nas pobić!

— Aja! — krzyknął Platz.

— Debilu! — uciszył go Ben. — Myślisz trochę?

— Coś potrzebujecie? — okrzyknęła Alex.

— Chyba potrzebujemy łomu — powiedziałem, łapiąc się za głowę.

*

— Wiesz, jak to się obsługuje? -—zapytał mnie Platz.

— Chyba tak — powiedziałem. — To nic trudnego.

— Ja na to nie patrzę. — Ben odwrócił się i zasłonił sobie oczy — jak małe dziecko.

Kawałek od nas stała Aja z Alex i bacznie się nam przyglądały - a głównie mi.

— Dan! — wrzasnął Platz. — Jeśli to słyszysz, a powinieneś, to lepiej się odsuń!

Nagle usłyszeliśmy szmer pochodzący z pomieszczenia, w którym był Dan.

— Chyba się odsunął — powiedział Platzman. — Do roboty Wayne!

Złapałem łom i naparłem całą swoją siłą na niego. Chwilę się z mocowałem, lecz drzwi puściły.

Usłyszeliśmy przeraźliwy wrzask Dana. Natychmiastowo Aja podbiegła do mnie, a Ben odsłonił oczy.

Drzwi upadły. Zobaczyliśmy Dana, skulonego na drugim końcu pomieszczenia. Gdy nas zobaczył skulił się jeszcze bardziej - jak wtedy, kiedy znaleźliśmy go za sceną.

— Co my mamy do cholery z nim zrobić?! — krzyknął Platz. Zobaczyłem, że chłopak się zdenerwował. Zawsze, gdy był poddenerwowany, krzyczał.

— Cicho bądź! — odparła Aja. — Nie widzisz, jak on reaguje na wrzask? —Weszła do pomieszczenia. Delikatnie uśmiechnęła się do Dana i powolutku się do niego zbliżała.

— Kochanie — powiedziała cicho i spokojnie — nic ci nie zrobię, chcę jak najlepiej dla ciebie.

Dan otworzył oczy i popatrzył się na Aję.

— Wyjdź stąd! — Ponownie wrzasnął. — Wszyscy wyjdźcie!

Te słowa sparaliżowały Aję. Zatrzymała i patrzyła się na Dana, jakby mówił do niej w niezrozumiałym języku.

— Chodź — zawołałem i wyciągnąłem rękę. — Dzwonimy do psychologa.

„You made me a believer."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz