IX

224 33 12
                                    


Wychodziłem z komisariatu, trzymając kurczowo Platza za rękę. Policja nic nie znalazła. Dosłownie nic. Żadnych obcych odcisków palców — niczego. Jedyną nadzieją jest ten telefon. Możliwe, że uda im się odnaleźć lokalizację. Wsiadając do samochodu, czułem narastającą panikę, która objawiała się łzami. Wycierałem je wierzchem dłoni.

— Oddychaj, Wayne — powiedział łagodnie Platz. — Pamiętaj, nadzieja umiera ostatnia i to właśnie ty musisz ją mieć, do końca.

— Ale ja nie daję rady. — Mój głos się załamał. Zacząłem płakać jak małe dziecko.— Alex śni mi się po nocach. Budzę się sam oblany zimnym potem i przestraszony. Ja naprawdę nie wyrabiam, Platz.

Zobaczyłem, że chłopak był bardzo zmieszany. Nie wiedział co, ma odpowiedzieć. Nie dziwiłem mu się - sam nie wpadłbym, co mógłbym powiedzieć w takiej sytuacji.

— Jedźmy do domu - przerwałem niezręczną ciszę. Mój głos wracał do normalności dzięki paru, głębokim oddechom. — Muszę ogarnąć jakiegoś gościa, co wstawi mi okna.

— Szklarza? — spytał, odpalając samochód.

— Dokładnie. — Pokiwałem głową.

Ruszyliśmy. Zacząłem obserwować drogę przez boczną szybę oraz zastanawiać się co robi Ben. Przecież zaginięcie Dana, Ai i Alex też go dotyczy. Może coś się stało? Z jego rodziną czy coś w tym stylu. McKee niestety jest niesamowicie skryty. Zakłada maskę z szerokim, serdecznym uśmiechem, nawet wtedy, gdy od środka wydaje się wrakiem człowieka.
Pomyślałem, że mogę się spotkać z
Maiman, rozmowa z nią naprawdę mi pomagała.
Dojechaliśmy do domu Platzmana. Wysiadłem z samochodu zbyt gwałtownie i zakręciło mi się w głowie. Lecz szybko złapałem równowagę.

— Wszystko w porządku? — zapytał Platz.

— Tak — mruknąłem. — Zakręciło mi się w głowie.

— Ale już jest dobrze?

— Tak.

Weszliśmy do domu. Zdjąłem kurtkę i odwiesiłem ją na wieszak. Poprosiłem Platza, żeby zrobił mi kawę, bo widziałem, że wlewa wodę do czajnika. Wziąłem telefon i zacząłem przeglądać oferty szklarzy. Wybrałem pierwszy numer i zadzwoniłem. Odebrał bardzo miły i jak wydaję mi się po głosie, starszy pan. Umówiłem się z nim na jutrzejszy poranek, stwierdził, że wstawienie paru okien, nie sprawi mu problemu.

— Z kim gadałeś? — spytał Platz, niosąc dwie filiżanki.

— Ze szklarzem — stwierdziłem - jutro zacznie wstawiać mi okna.

— Poradzisz sobie sam? — Daniel był strasznie opiekuńczy, z jednej strony bardzo to doceniałem, lecz z drugiej strony powoli mnie to irytowało.

— Muszę. — Uśmiechnąłem się lekko i chyba nawet wymusiłem ten gest. — Przecież nie będę całe życie żerował na tobie.

- Oj tam. — Machnął niedbale ręką.

Zacząłem pić kawę, gdy Platz wyszedł, najprawdopodobniej do łazienki, napisałem sms-a do Maiman. Zapytałem się, czy ma dzisiaj czas. Odpowiedź dostałem natychmiastowo — zaprosiła mnie do swojego gabinetu za godzinę. Od razu wysłała mi swój adres.

*

Byłem w drodze do Maiman. Powiedziałem Danielowi, że idę się przejść na spacer. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałem mu się chwalić, że chodzę do psychologa. Szedłem szybko i miałem naciśnięty kaptur na głowie. Bałem się, iż ktoś mnie rozpozna.

Dotarłem bardzo szybko, ale to, dlatego że narzuciłem sobie żwawe tempo. Otworzyłem szklane drzwi i wszedłem do budynku. Podszedłem do rejestracji - na szczęście nie było kolejki.

Założyłem kartę i usiadłem na poczekalni. Nie minęło pięć minut, a Maiman wyszła z gabinetu i zaprosiła mnie gestem ręki. Wchodząc do niego, poczułem się bardzo dziwnie, chociaż wyglądał jak normalny pokój. Ściany były pomalowane na ciepły, piaskowy kolor. Na podłodze leżał szary, gruby dywan, a na nim stały dwa fotele wykonane z jasnej skóry. W rogu gabinetu stało wielkie, drewniane biurko.

— Może usiądziemy na fotelach? — spytała.

Wzruszyłem ramionami i usiadłem na miękkim siedzeniu.
Maiman zapytała się mnie o moje samopoczucie. Odpowiedziałem jej zdawkowo, ale po chwili z moich ust wypłynął potok słów.

Nagle Marie — bo zaczęliśmy mówić sobie po imieniu — zaczęła rozmowę na temat poznania Alex. Pamiętam ten dzień najlepiej ze wszystkich. Byłem wtedy u fryzjera. Siedziałem na kanapie i czekałem na swoją kolej. W tym czasie na fotelu siedziała właśnie Alex. Byłem stałym klientem tego salonu, bo tylko jedna fryzjerka potrafiła ujarzmić moje włosy. Miałem na kolanach gazetę, lecz dyskretnie obserwowałem odbicie twarzy Alex w lustrze. Gdy po skończonym ścięciu się odwróciła — zamarłem. Poczułem motylki w brzuchu. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie miałem odwagi, aby podejść i zacząć jakąś rozmowę, ale los się do mnie uśmiechnął — Alex zostawiła swój kapelusz na wieszaku. Wyprosiłem swoją fryzjerkę, żeby dała mi jej numer.

Od razu po strzyżeniu, zadzwoniłem do dziewczyny i podała mi swój adres. Spotkaliśmy się i oddałem jej kapelusz. Zaczęliśmy rozmawiać na zewnątrz. Alex zaprosiła mnie do domu. Pamiętam, że wyciągała przy mnie ciasto czekoladowe. Nie pokroiła go, bo było za gorące, więc zrobiła mi zieloną herbatę. 

Wpadłem na pomysł, abyśmy gdzieś wspólnie wyszli, bo ciągle mieliśmy jakiś temat do rozmów. Przypomniałem sobie o wesołym miasteczku, rozstawionym w centrum miasta. Zaprosiłem tam Alex, no i sprawy jakoś się potoczyły.

Opowiadałem tę historię z niesamowitym wzruszeniem. Znowu zacząłem płakać, lecz starałem się uspokoić.

— A jak było w tym wesoły miasteczku? — spytała Maiman, dając mi pudełko chusteczek.

— Cudownie, uśmialiśmy się wtedy bardzo. —Nagle przypomniał mi się jeden incydent. — Gdy wychodziliśmy, spotkaliśmy jakiegoś bezdomnego. Strasznie śmierdziało od niego alkoholem. Spytał się nas, czy mamy pieniądze i czy możemy sypnąć mu groszem. Od razu zaprzeczyliśmy i niewzruszeni szliśmy dalej. W tym momencie facet zaczął krzyczeć i powiedział, że jeszcze się z nim policzymy. — Wypowiadając te słowa, zamarłem. Bezdomny mówił, że źle nam życzy. Parę lat temu puściłem te słowa mimo uszu. A teraz? Zostałem sam.

— Ja już pójdę — powiedziałem, wstając. — Bardzo dużo czasu ci zająłem.

— Nie ma problemu. — Poklepała mnie po ramieniu Marie. — Jeśli czegoś potrzebujesz, to pisz.

— Dzięki. — Uśmiechnąłem się.

Wyszedłem z budynku i szybko ruszyłem w kierunku domu Platza, bo zaczął padać deszcz.

„You made me a believer."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz