2

64 7 4
                                    


      Godzinę po akcji, cała piątka mężczyzn siedziała w salonie, w opuszczonej fabryce. Od momentu przybycia nie widzieli Monstera, tak samo jak i V. Ich szef zamknął się z tajemniczą kopertą w swoim gabinecie, a ten drugi, nie dawał oznak życia. Nikt nie wiedział co się z nim stało.
      Czas mijał nieubłaganie szybko. Z godziny, zrobiło się półtorej, potem dwie, dwie i pół, a nawet trzy, a V dalej się nie pojawił. Cień zdenerwowania przemknął po twarzach wszystkich zebranych w pomieszczeniu z kanapami. Martwili się o zastępcę szefa i przyjaciela. Najbardziej przeżywał to Kookie, który od początku wstąpienia do gangu podążał za V-im.

      -Chłopaki, coś musiało się stać – zaczął najmłodszy. – To niemożliwe by V nie dawał oznak życia tak długo.

      -Kookie uspokój się – powiedział spokojnie Suga. – Znając V, to wybrał dłuższą drogę. Jestem pewien, że zaraz się pojawi.

      -A co jeśli nie? – jęknął Kookie.

      -Kook odpuść – mruknął Jin. – Zachowujesz się, jakbyś się w nim zakochał.

      -Zamknij się Jin – warknął dziewiętnastolatek. – V jest dla mnie jak brat i dobrze o tym wiesz.

      -Dobra, dobra, bez nerwów – Jin podniósł dłonie w geście obrony.

      W salonie znowu zapanowała cisza. Nikt już się nie odezwał. Każdy zastanawiał się, dlaczego zastępca ich szefa jeszcze nie wrócił. Mimo że nie było tego widać, to wszyscy martwili się o Aliena. W końcu kto nie martwiłby się o przyjaciela, prawda?
      Nagle do salonu wpadł Monster. Spojrzał po wszystkich zebranych wewnątrz. Nie odezwał się jednak, tylko usiadł na fotelu, na szczycie stołu. W pomieszczeniu panowała cisza. Pozostała piątka była ciekawa, dlaczego Monster postanowił nagle spędzić z nimi czas, jednakże nikt nie był w stanie zadać pytania, czy choćby powiedzieć: Cześć Monster! Jedyną osobą, która nie obawiała się ich szefa i potrafiła z nim rozmawiać, był V. Niestety, chwilowo nieobecny.

      -Gdzie jest V? – Monster przerwał ciszę, trwającą już dobrych kilka chwil. – Czemu go nie ma?

      -Nie wiemy tego – odpowiedział Suga. – Nie wrócił po akcji.

      -Jak to nie wrócił? – zapytał Mon. Nie podobało mu się to. Teraz? Kiedy on najbardziej potrzebował rady przyjaciela, jego po prostu nie było. – Co się z nim stało?

      -Tego też nie wiemy – mruknął Jimin. – Nie ma go już od dobrych kilku godzin.

      -Coś się musiało stać – mruknął J-Hope. Haker jak zwykle miał rację, jednak wtedy nikt tego nie wiedział.

      W pomieszczeniu znowu zapanowała cisza. Myśli wszystkich krążyły dookoła V. Każdy zadawał sobie jedno pytanie: Gdzie on jest?



      W czasie, gdy jego przyjaciele siedzieli i zamartwiali się, co się z nim stało, V obudził się w zupełnie ciemnym pomieszczeniu. Przynajmniej tak się mu zdawało. Rozejrzał się dookoła, jednak nie udało mu się niczego rozpoznać. Westchnął ciężko i spróbował się poruszyć. Był to błąd. Przeszywający ból jaki poczuł w całym ciele spowodował, że krzyknął przeraźliwe. Zwrócił tym uwagę kilku osób, które znajdowały się w pomieszczeniu.

      Ktoś zapalił niewielką, wiszącą lampkę. Ostre światło spowodowało ból głowy u V. Zamrugał kila razy i rozejrzał się w około. Dookoła mężczyzny stało sześć postaci. Każda posiadała chustę, zakrywającą pół twarzy. V uśmiechnął się pod nosem kpiąco. Doskonale wiedział, w jakiej sytuacji się znalazł i kto stał za jego porwaniem.

      - W końcu się obudziłeś Taehyung – usłyszał nagle JEGO głos za sobą. Skrzywił się nieznacznie, a po jego ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Myślałem, że zasnąłeś już snem wiecznym.

      -Niedoczekanie twoje, Jackson – wysyczał V. Jego odpowiedź ociekała jadem, co nie uszło uwadze Jacksona.

      -Zobaczymy V, zobaczymy – Jackson klasnął w dłonie, a V znowu spotkała ciemność. 

House of CardsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz