3

68 5 1
                                    



      Minęły całe dwadzieścia cztery godziny, a V dalej nie dawał oznak życia. Kookie, jak i Monster martwili się o niego najbardziej z całej bandy. Przecież mężczyzna nigdy na tak długo nie znikał. A jeśli już, to zawsze dawał znać któremuś z nich co się działo. Kookie odchodził już od zmysłów. Martwił się o starszego przyjaciela. Nie wiedział co się stało. Spodziewał się niestety najgorszego.
      Reszta bandy, z kolei mniej martwiła się zaginionym kolegą. Zajmowali się bardziej swoimi sprawami. Suga sprowadzał nowe samochody do swojej ''kolekcji'', J-Hope hakował systemy policyjne i oszukiwał w grach, a Jin i Jimin błąkali się po wszelkiego rodzaju klubach i podrywali wszystkie przedstawicielki płci pięknej, jak to mieli w zwyczaju.
      Monster starał się nie okazywać swojego zmartwienia i zirytowania zniknięciem kolegi. Jedynie Kookie nie był przez ten jeden dzień sobą. Jak zawsze gdy V nie był długo obecny, Kookie stawał się bardziej rozdrażniony i agresywny w stosunku do innych. Ten zawsze spokojny, bojący się kobiet chłopak, przy zniknięciu kolegi stawał się prawdziwą tykającą bombą.

      -Kook usiądź w końcu – mruknął zirytowany Suga, który nie mógł już wytrzymać w towarzystwie rozdrażnionego dziewiętnastolatka. – V na pewno za chwilę się pojawi.

      -A co jeśli nie? Nie wydaje ci się to dziwne, że V nie daje oznak życia od dwudziestu czterech godzin? – zapytał z irytacją Kookie.

      -Jest dorosły, może robić co chce. Wiele razy ja, albo reszta znikaliśmy na jeden, dwa dni. Nikogo wtedy to nie interesowało. Może po prostu stracił zasięg? – odpowiedział spokojnie Suga, jednakże w środku gotował się z irytacji na młodszego kolegę. – Odpuść Kook, bo zachowujesz się jak jakaś rozdrażniona nastolatka.

      -Zaraz wybuchnie – burknął pod nosem J-Hope, który siedział razem z Sugą i Kookie'm z laptopem na kolanach.

      -Że jak się zachowuje?! Słuchaj no Suga, V zawsze, powtarzam ZAWSZE dawał chociażby jeden sygnał, że go nie będzie, albo gdzie jedzie, albo co będzie się z nim działo... A teraz? Teraz nic. To, że nie martwisz się o niego, to nie oznacza, że ja mam przestać. Nie mów mi co mam robić. Pierdolcie się wszyscy – warknął i wyszedł z ich salonu trzaskając mocno drzwiami.

      -No i wybuchnął – mruknął J-Hope. 

      -Odpuść Hope – mruknął Suga, posyłając koledze zirytowane spojrzenie. – Mam już go po prostu dość. Ile można? Też martwię się o V, ale bez przesady.

      -Suga, wiesz dobrze, że Kookie jest bardzo zżyty z V. Z resztą Taehyung jest dla niego jak brat – odparł spokojnie pomarańczowowłosy.

      -Uh... nieważne. – mruknął czarnowłosy wywracając oczami. – Tak swoją drogą to gdzie jest Jin i Jimin? – zapytał, zmieniając temat.

      -Jimin pojechał odwiedzić matkę, a Jin zniknął gdzieś dwie godziny temu. Ale znając go, to pewnie siedzi w jakimś klubie czy czymś takim – J-Hope wzruszył ramionami, wracając do swojej pracy na laptopie.

      -Czyli jak zawsze – podsumował czarnowłosy i wyszedł zostawiając hakera samego, ze swoim laptopem.


      Hope nie pomylił się za dużo co do Jin'a. Mężczyzna od dobrych dwóch godzin siedział w przyjemnej, jak dla niego, atmosferze, wśród pięknych kobiet. Każda wdzięczyła się przed nim, a on chętnie spełniał ich prośby. Nie spieszyło mu się nigdzie. Monster dał mu wolne, a Jin, po prostu uwielbiał kobiety. Wśród nich czuł się pewny siebie. Jego ego na pewno na tym zyskiwało.
      Praktycznie w każdym kręgu Jin znany był jako podrywacz. Każda kobieta marzyła o nim, a on uwielbiał spełniać ich marzenia. Kobiety stały się jego ''narkotykiem". Nie mógł bez nich normalnie funkcjonować. Wiedział, że jest uzależniony od ich pięknych ciał i cudownych głosów podczas upojnych nocy. Nie obchodziło to go jednak. Nie chciał robić z tym nic. W końcu po co? Przecież może mieć każdą, więc nie będzie się ograniczać. Szkoda, że jeszcze nie wie, że to podejście zgubi go niedługo...
      Urocza brunetka usiadła na nim okrakiem. Uśmiechała się przy tym zalotnie. Wpatrywała się w każdy cal jego przystojnej twarzy. Mocno czerwonymi ustami zaczęła pozostawiać mokre ślady na jego szyi, rozpinając górne guziki od jego koszuli. Jin uśmiechnął się i zamruczał, gdy dziewczyna przyssała się do jego szyi. Uwielbiał to uczucie.
      Ścisnął mocno jej pośladki i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Czuł, że dziewczyna chce więcej. Pozwolił jej więc. Pogłębiła pocałunek. Ich języki zostały splecione w tańcu namiętności. Dłonie bruneta znalazły się na biodrach dziewczyny. Sunął nimi w górę, odnajdują zapięcie jej sukienki. Bez problemu pozbył się zbędnego materiału.
      Oderwał się na moment od ust dziewczyny, by złapać oddech. Spojrzał na jej półnagie, rozpalone ciało. Miała idealną jak dla niego talię i krągłości tam gdzie trzeba. Uśmiechnął się na ten widok. Przyssał się tak nagle do jej szyi, że dziewczyna wydała z siebie cichy jęk. Pozostawił piękny, czerwony ślad na jej bladej szyi. Dziewczyna nie była mu dłużna. Zmuszając go do położenia się, zdjęła jego koszulę i rzuciła gdzieś w kąt pomieszczenia. Chłopak nie protestował. Ich języki znowu powróciły do tańca namiętności.
      On sunął po jej nagim ciele dłońmi. Jedną ręką rozpiął czerwony biustonosz. Powoli zsunął go z ramion dziewczyny i odrzucił gdzieś za siebie. Pozbycie się reszty zbędnego materiału, który okrywał ich rozpalone ciała. Nie kłopocząc się z zakładaniem prezerwatywy, znalazł się we wnętrzu dziewczyny.
      Jego ruchy były powolne, ale i bardzo dokładne. Z każdą chwilą jednak przyśpieszał.


      Zmęczona opadła na jego klatkę piersiową, próbując unormować oddech. Uśmiechnięty Jin gładził ją po plecach, a uśmiech nie schodził z jego twarzy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


      -Pobudka Taehyung – V poczuł mocne uderzenie w policzek, co skutecznie wybudziło go z krótkiego snu. Spojrzał obojętnie na osobę, która go uderzyła.

      -Czego chcesz? – zapytał sucho, spluwając w bok.

      -To, czego ja chce, jest czymś nie osiągalnym dla ciebie V – wysyczał jego oprawca, wprost do jego ucha, na co Alien wywrócił oczami.

      -Nic nie jest nieosiągalne – mruknął V, nie zerkając nawet na osobę, stojącą przed nim. 

      -Jeszcze wiele się musisz nauczyć V – oprawca pokręcił tylko głową. - Jeszcze wiele... - po tych słowach wyszedł zostawiając zdezorientowanego mężczyznę samego. 

House of CardsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz