Ayumi była bardzo punktualna. Nienawidziła się spóźniać i dlatego gdy minęła pełna godzina, stała z tacą pod drzwiami, prowadzącymi do pokoju V. Wzięła głęboki wdech i zapukała. Oczywiście, mogła wejść bez pukania, w końcu V był tylko więźniem, ale dobre wychowanie tym razem zwyciężyło. A była zawsze uczona, że trzeba pukać i czekać na pozwolenie.
Mimo, że Ayumi należała do mafii, to była bardzo poukładana. Jej rodzice troszczyli się o dobre wychowanie. Dlatego dziewczyna nie przejęła wszystkich złych zwyczajów od Jacksona i reszty. Starała się z całych sił, aby nie stać się bezdusznym potworem. W świecie mafii, gangów, śmierci i narkotyków nie było to łatwe, ale dziewczyna dawała sobie radę.
Czekała pod drzwiami dziesięć minut, aż w końcu V otworzył jej drzwi. Stanął przed nią i założył ręce na piersi. Ubrany był tylko w długie, czarne, dresowe spodnie. Z jego włosów skapywały jeszcze niedosuszone krople wody. Tors miał zupełnie nagi.
Ayumi zwróciła uwagę na jego umięśniony brzuch i tatuaż, przedstawiający smoka, na prawej piersi. Westchnęła cicho. Zrobił na niej wrażenie i gdyby nie był więźniem Jacksona, z pewnością z przyjemnością umówiłaby się z nim. Starała się odwrócić wzrok od jego klatki piersiowej, ale nie potrafiła. Jakaś magiczna siła przyciągała ją do niego. Nie mogła się temu oprzeć.- Ayumi? – zapytał V, uśmiechając się lekko pod nosem. Zauważył, że spodobał się dziewczynie. – Może wejdziesz? Chyba, że zamierzasz stać tak z tą tacą.
-Pff, wpuść mnie – mruknęła tylko, przywołując się do porządku. Była pewna, że chłopak zauważył, jej niecodzienne zachowanie. Skarciła się w myślach. Nie wolno jej było przełamać tej bariery, pomiędzy więźniem, a porywaczem.
- Jak sobie życzysz – niczym nie wzruszony chłopak wpuścił ją do środka. Uśmiechnął się do siebie, zamykając drzwi. – Więc, co cię do mnie sprowadza?
-Kolacja – wskazała na srebrną tacę, którą przyniosła. Znajdowała się na niej sałatka z ryżem i kurczakiem, parujący jeszcze kubek z herbatą i biały chleb, wyglądający na świeży. – Widzę, że się rozgościłeś – mruknęła i podała mu tacę. – To dobrze. Tu będziesz od teraz mieszkać.
-Tak, tak – machnął ręką, zajmując się kolacją. – Skąd pewność, że nie ucieknę?
-Bo nie masz jak. Jesteś w naszym domu. Nie znasz drogi powrotnej, no i przy najbliższej próbie ucieczki zginąłbyś. Po co ryzykować? – odpowiedziała z ogromną pewnością siebie.
-Bo mogę – mrugnął do niej.
-Nie V, nie możesz – uśmiechnęła się do niego sztucznie. – Smacznego i dobranoc. Przyjdę rano, przynieść ci śniadanie – oznajmiła i odwróciła się w stronę drzwi.
-Ayumi, do czego wam jestem? – zapytał V, przyglądając się jej z zaciekawieniem.
-Nie wiem V. Jackson wie. Może kiedyś się dowiesz – odparła i opuściła jego pokój, zamykając za sobą drzwi i pozostawiając go zamyślonego.
-To będzie długa droga ucieczki – mruknął do siebie i zabrał się za jedzenie kolacji. Z początku nie miał pewności, czy posiłek nie był zatruty, ale to nie było możliwe. W końcu gdyby tak było, to Jackson nie trzymałby go tutaj. Musiał się dowiedzieć, po co został porwany. To był jego główny cel. Ale czy mu się uda?
CZYTASZ
House of Cards
AcciónMafia to niebezpieczna gra. Jeden niewłaściwy ruch, a wszystko legnie w gruzach, niczym domek z kard.