Yuuri spodziewał się, że jego powrót do Detroit będzie bardziej nostalgiczny. Że przywoła gamę burzliwych uczuć, takich jak te, które dopadły go dwa lata temu, gdy po długiej nieobecności wrócił do Hasetsu. Nadal pamiętał tę mieszaninę radości, smutku, ulgi i zagubienia, gdy przekroczył próg rodzinnej Yu-topii i pomyślał:
Oto mój dom. Dom, w którym dorastałem, opłakiwałem porażki, cieszyłem się z sukcesów i snułem plany na przyszłość. Nadal jest taki sam. Jednak ja wracam tutaj jako zupełnie inny człowiek.
Tak to już było z miejscami, w których spędziło się sporą część życia - skłaniały do refleksji. Zmuszały do spojrzenia w przeszłość, do przyjrzenia się sobie i swoim osiągnięciom. Czasem nawet wywoływały łzy. Zwłaszcza w przypadku ludzi tak wrażliwych jak Yuuri Katsuki – ludzi łatwo się wzruszających, lubiących wszystko przeżywać. A mimo to...
- Yuuri, czy to lodowisko na którym trenowałeś? Łaaaał! Możemy wejść do środka?
- Przepraszam, Viktor, ale wygląda na to, że robią remont. Tym razem nie będziemy mogli wejść.
- Robią remont w środku sezonu łyżwiarskiego? Młeeee, jak tak mooożnaaaa?
Ciężko uwierzyć, że ten zawodzący jak dziecko mężczyzna pięć razy pod rząd był Mistrzem Świata. Yuuri poklepał go po ramieniu.
- No już, Viktor, nie rób sceny. To przecież nic wielkiego.
- Ale ja chciałem zobaczyć na żywo miejsce, w którym treeenooowaaaałeeeeś. Yuuri, chcę poznać każdy zakamarek Detroit! Chcę zobaczyć wszystkie ważne dla ciebie mieeejscaaaa...
Rumieniec wylądował na policzkach Yuuriego równie szybko jak jego łyżwa lądowała na lodzie po potrójnym akslu. To prawda, że teksty Viktora zwykle były zawstydzające, ale czasem... bywały też diabelnie słodkie. Tak jak teraz.
Zauroczony swoim ukochanym Katsuki na chwilę zapomniał, dlaczego tak bronił się przed tą wycieczką. Pomysł – bo jakżeby inaczej – wyszedł od Viktora. Gdy dwa dni temu przylecieli do Chicago na Skate America (o tydzień wcześniej, by dać sobie czas na przełknięcie jet laga) przystojny Rosjanin oznajmił z tym swoim uśmiechem za milion dolarów, że do Detroit jest jak rzutem beretem („Pięć godzin jazdy, ale jasne, rzut beretem" – mruknął Yuuri), więc dlaczego by nie urządzić sobie „sentymentalnej podróży w przeszłość".
Oczywiście, - Katsuki pomyślał, z westchnieniem - gdyby jego narzeczony był normalnym człowiekiem, to jak normalny człowiek najpierw przedyskutowałby wszystko ze swoim partnerem. Ale, jak się nieszczęśliwie (czy raczej szczęśliwie) złożyło, jego narzeczonym nie był normalny facet, tylko Viktor Nikiforov. A Viktor Nikiforov uwielbiał niespodzianki. W sumie, to tak bardzo w jego stylu, że poinformował o wszystkim Yuuriego, machając mu przed nosem kluczykami do wynajętego samochodu. Ugh! Katsuki był wtedy na niego tak bardzo wkurzony!
Teraz jednak dąsy należały do przeszłości. Yuuri już nie żałował, że wybrali się na wycieczkę.
No, może troszeczkę żałował, że nie wybrali się na nią tylko we dwóch.
- Nie można wejść do środka? No cóż... w takim wypadku zrobimy sobie selfie przed budynkiem! Yaaaayyy!
Yuuri westchnął głęboko. Ten głos należał oczywiście do Phichita Chulanonta –miłośnika chomików i zapalonego instagramoholika, który (o zgrozo!) niedawno dostał na imieniny nowy patyk do selfie. Celestino musiał mieć w pewnym momencie dosyć swojego wychowanka, jego patyka i ciągłego odgłosu pstrykania - a przynajmniej tak Katsuki tłumaczył sobie fakt, że jego były trener wepchnął im zaskoczonego Taja do samochodu i oświadczył, głosem nieznoszące sprzeciwu „On jedzie z wami!".
CZYTASZ
Dawno temu w Detroit (Yuri on Ice )
FanfictionPodczas wycieczki do Detroit do Yuuriego wracają wspomnienia niefortunnego debiutu seniorskiego. W tym samym czasie wychodzi na jaw straszny incydent poprzedzający pobicie rekordu świata przez Viktora. Czy konieczność zmierzenia się z demonami przes...