„Póki człowiek nie straci reputacji, nie zdaje sobie sprawy, jakim była mu ona ciężarem i czym jest prawdziwa wolność".
Yuuri czytał to samo zdanie już dziesiąty raz. Wyrwana z zeszytu kartka z wieloma wgnieceniami i plamą po soku aż prosiła się o wyrzucenie do kosza. Dlaczego by nie przepisać przetłumaczonego wywiadu do pliku w Wordzie i pozbyć się nędznego świstka papieru? To był dobry pomysł. A mimo to Japończyk miał wątpliwości.
Może należało zachować tę kartkę jako przestrogę? Na wypadek, gdyby jeszcze kiedyś pojawił się groźnie wyglądający typek o wątpliwych zamiarach i zaproponował, że zrobi Yuuriemu przysługę? Katsuki powinien zachować przyniesioną z imprezy Jacka kartkę, żeby nigdy nie zapomnieć o tym, co się stało. Żeby nie dopuścić do powrótki z horroru.
Zawalił program dowolny, ponieważ był zbyt ufny. Pozbawił się szans na finał Grand Prix, ponieważ za bardzo zależało mu na Viktorze. Stracił szacunek kolegów z uczelni, ponieważ szedł za głosem serca. A serce nakazało mu martwić się o idola, gdy zamiast tego powinien martwić się skokami i piruetami. Uczucia, uczucia... wszędzie te cholerne uczucia!
Ech, czasami byłoby łatwiej, gdyby po prostu ich nie miał. Albo gdyby potrafił na chwilę je wyłączyć.
„Póki człowiek nie straci reputacji..."
Ciekawe, czy Viktor rzeczywiście czytał „Przeminęło z wiatrem"? I czy miał na myśli tą samą interpretację cytatu, co Yuuri?
Wzdychając, Japończyk przekręcił się na drugi bok. Leżał teraz twarzą do okna. W Detroit lało jak z cebra. Spływające po szybie krople deszczu wyglądały trochę jak łzy. Gdy Yuuri i Phichit wyszli rano z lodowiska, okazało się, że śnieg zupełnie stopniał. Podobnie jak staw koło Akademika, na którym dzieciaki z okolicy czasami jeździły na łyżwach.
Smutno, mokro, szaro. Nie to co otulona płaszczem białego puchu Moskwa. Tam ponoć szalała burza śnieżna. Swoją drogą, czy to już czas?
- I jak tam? – Yuuri zwrócił się do Phichita.
- Za wcześnie. – Taj leżał na brzuchu przed laptopem, z długopisem w zębach i Buddą na głowie – Nasza ulubiona blogerka jest już na miejscu, ale jeszcze nie zaczęli rozgrzewki.
- Zawołaj mnie, gdy wyjdą na lód, dobra?
- Jasna sprawa!
Yuuri zdjął okulary i ukrył twarz w poduszce. Ponownie wrócił myślami do nieszczęsnego cytatu.
„Póki człowiek nie straci reputacji..."
W świecie, w którym te słowa wypowiadał Rhett Butler, „reputacja" oznaczała postępowanie według określonego schematu. Kobieta była damą, mężczyzna dżentelmenem, wdowy nosiły czerń, a żołnierze rany po kulach. Osoby nie dostosowujące się do wyznaczonych zasad były potępiane przez społeczeństwo.
„Póki człowiek nie straci reputacji..."
W świecie, w którym te słowa wypowiadał Viktor Nikiforov, „reputacja" mogła być interpretowana na milion różnych sposobów. Jeżeli przyjąć, że sportowcy z dobrą reputacją to sportowcy z dużą ilością sponsorów, to Yuuri miał fatalną reputację, a Viktor – doskonałą. Jednak w tej sytuacji krył się pewien haczyk. Katsuki nie miał sponsorów, a zatem mógł zachowywać się i jeździć, jak chciał - czyli całym sobą i z sercem na wierzchu. A może należało powiedzieć, że nie miał sponsorów, ponieważ zachowywał się i jeździł właśnie w taki sposób? Cóż, tak twierdził Celestino.
CZYTASZ
Dawno temu w Detroit (Yuri on Ice )
FanfictionPodczas wycieczki do Detroit do Yuuriego wracają wspomnienia niefortunnego debiutu seniorskiego. W tym samym czasie wychodzi na jaw straszny incydent poprzedzający pobicie rekordu świata przez Viktora. Czy konieczność zmierzenia się z demonami przes...