II.

571 38 6
                                    

Stanęłam przed szklanym wieżowcem w centrum Tokio. Z każdej strony otaczali mnie zabiegani ludzie. Ich zachowanie strasznie mnie irytowało, nie potrafili się zatrzymać i spojrzeć na siebie samych, na swoje życie. Poczułam jak kolejny raz ktoś uderza o moje ramię i energicznie zaczyna mnie przepraszać. Kiwnęłam jedynie głową i ruszyłam przed siebie. Zeszłam do metra i usiadłam na ławce, próbując ukryć się w tłumie. Jakiś mężczyzna przede mną czytał gazetę, na której pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie czarnej postaci wiszącej na jednej z ścian budynków. Podeszłam do czytającego i w jak najprostszych słowach spytałam się go, o czym mówi wielki napis na stronie tytułowej czasopisma. Jedyne słowa jakie zrozumiałam to: zabójca, morderstwo, uważaj. Uśmiechnęłam się w jego stronę, podziękowałam za pomoc i szybko skierowałam się w stronę wyjścia na zewnątrz. Skręciłam w jedną z wielu bocznych uliczek i postanowiłam po prostu poczekać. Nagle poczułam jak coś oplata się na moim nadgarstku i brutalnie ciągnie mnie w stronę miejsca nieoświetlonego przez lampę. Mogłam walczyć, ale jakoś kompletnie nie miałam na to ochoty. W końcu i tak mnie nie zabije.

-Puszczaj mnie idioto.

Próbowałam uwolnić swoją rękę z jakiegoś białego sznura, który nadal ciągnął mnie coraz głębiej w ciemną uliczkę. Po chwili nie wytrzymałam i przybrałam swoją drugą formę, dzięki której bez problemu przecięłam krępujące mnie więzy.

- Ty już do końca zwariowałaś?

Przymrużyłam swoje oczy i dokładniej przyjrzałam się wszechobecnej ciemności. Ten głos był mi znajomy, a do tego to białe coś...

-Off!

Wskoczyłam na szyję mężczyzny i mocno się na niej uwiesiłam. Po chwili poczułam jak obejmuje mnie jedną z dłoni. Ta scena musi wyglądać dość zabawnie. Off ma około dwóch metrów, kiedy znajduje się bliżej tej "ludzkiej" formy, dlatego musiał dość mocno się zgarbić, aby dopasować się do mojego wzrostu. Dopiero po chwili go puściłam i stanęłam przed nim. Wyglądał tak jak zawsze, czarny płaszcz i jeansy, glany, kapelusz i nieśmiertelne róże, które trzymał w prawej dłoni.

-Jaki kolor pani wybiera?- mężczyzna pochylił się przede mną i wyciągnął w moją stronę różę.- Czerwona, która podkreśli twoje przekrwione oczy, czy niebieska, która idealnie współgra z twoimi sinymi wargami?

-Wezmę dwie.- chwyciłam kwiaty i usiadłam na jednym z koszy na śmieci. Off natomiast oparł się o ścianę naprzeciwko mnie. Pomimo braku oczu, czułam jak dokładnie mi się przyglądał.- Co tutaj robisz? Nie sądziłam, że nogi przyniosą cię aż do Japonii.

-Rodzinne kłótnie działają cuda.- bardziej zaciągnął swój kapelusz na twarz.- Slender zachowuje się jakby miał okres, a do tego znowu wyczyścił głowę chłopakom w rezydencji. Nie jest mi ich żal, ale wymazał także wszystkie wspomnienia ze mną i te zombie nie potrafią się bawić jak kiedyś. A ty? Myślałem, że preferujesz przebywanie przy braciach, ale na bezpieczną odległość. Jednak czy dziesięć tysięcy kilometrów to nie przesada?

Poprawiłam się na koszu i posłałam w jego stronę smutny uśmiech. Pomimo, iż Slenderman nadal w całości kontrolował moich braci miałam pewność, że nic im nie jest i prawdopodobnie są bezpieczni. Gdybym miała serce, zapewne zabiłoby mocniej.

-Slenderman najpierw umieścił mnie w psychiatryku, a później zamknął w jakimś bunkrze w lesie Aokigahara.- Mój głos stał się zimniejszy. Nie można było znaleźć w nim nic optymistycznego.- Niecałe dwa tygodnie temu odnaleźli mnie jacyś poszukiwacze skarbów. Od tamtej pory podróżuję i szukam Kagekao, który podobno widywany jest w tej okolicy.

Offenderman podszedł do mnie i ściągnął mnie z zimnego metalu. Zapiął moją odpiętą czarną bluzę i założył kaptur na głowę. Przechylił delikatnie swoją głowę, a na jego twarzy zagościł wielki uśmiech, który odsłonił jego ostre zęby.

-W takim razie dziękuj losowi, że mnie odnalazłaś.- mężczyzna zaczął iść przed siebie, przywołując mnie za pomocą gestu ręki.- Czasami jak mam trochę wolnego czasu, pijemy sobie wino. Jesteśmy umówieni dopiero na jutro, ale chyba się nie obrazi jak przyjdę trochę wcześniej.

Poczułam jak moje dłonie stały się delikatnie cieplejsze, a w oczach zebrało się kilka kropel krwi, które opadły na moją twarz. Od dawna nie czułam takiego szczęścia. Nareszcie będziemy razem.

-Dziękuję Off. To dla mnie wiele znaczy.

-Lubię cię bardziej niż brata.- mężczyzna posłał w moją stronę dość jednoznaczny uśmiech.- Swoją drogą, kiedy ostatni raz się wykąpałaś?

Popatrzyłam na niego z wściekłością wypisaną na twarzy. Resztki człowieczeństwa powstrzymywały mnie przed zrobieniem mu krzywdy.

-Przez dwa lata siedziałam zamknięta w bunkrze z Makbetem i lustrami. Jeszcze jedno takie pytanie, a twój brat będzie przy mnie jak potulny baranek.

***

Usiadłam na jednym z krzeseł. Przede mną znajdowała się piękna panorama Tokio. Off zaprowadził mnie na jakiś dach i kazał czekać; podobno ma przynieść mi jakieś czyste ubranie i coś do jedzenia. Pomimo, iż nie muszę jeść, dalej kocham sernik.

-W-weronika?

Odwróciłam się za siebie i momentalnie poczułam jak zaczyna brakować mi powietrza. Podniosłam się z krzesła i na chwiejnych nogach skierowałam się w stronę mężczyzny. Mocno wtuliłam się w jego tors i zaczęłam płakać. Kagekao bez zbędnych słów odwzajemnił mój gest i zaczął szeptać do mojego ucha przeprosiny.

-Nie masz za co przepraszać. Najważniejsze jest to, że znowu jesteśmy razem. Chciałabym powiedzieć, że tęskniłam, ale to słowo nie wyraża nawet w połowie tego co czułam.

W ramionach Japończyka odzyskałam dawno utracony spokój. Wewnątrz cała drżałam, jednak moje ciało tego nie zdradzało. Delikatnie odsunęłam się od mężczyzny i ściągnęłam jego maskę. Ponownie ujrzałam jego czarne oczy, dla których zginęły setki niewinnych i kilka winnych osób.

Last HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz