XXXV.

288 28 12
                                    

Usiadłam po turecku na starej sofie i mocniej oplotłam palce na gorącym kubku herbaty. Jeff usiadł naprzeciwko mnie, przez co wyglądaliśmy dość komicznie. Dostałam od niego białą bluzę i czarne, trochę za krótkie jeansy. On wyglądał identycznie. Do tego dochodziły nasze czarne skołtunione włosy i czerwone oczy. Gdyby tak dodać mi krwawy uśmiech i odrobinę więcej szaleństwa, bylibyśmy nie do odróżnienia.

- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.

-Wiem, że nie dlatego ze mną przyszłaś. Chcesz wiedzieć gdzie są twoi bracia i co się z nimi stało. Muszę Cię zasmucić. Nic nie wiem.

Poczułam jak przeszywa mnie chłodny prąd. Zapadłam się w sofie, a moje dłonie zaczęły się trząść.

-Skoro mnie pamiętasz musisz wiedzieć, gdzie oni są teraz.

-Odszedłem od Slendera przed zmianą ich miejsca. Głos o nich zaginął, nikt nic nie wiem, oprócz jednej osoby.

-Kto to taki?

-A myślisz, że kto potrafiłby swoim uśmiechem rzucić wszystkich na kolana?

Oczy Jeffa pociemniały, a on sam zaczął dziwnie drżeć. Muszę zmienić temat i to szybko, aby to mieszkanie czy też ja, nie ucierpiało bardziej.

- Dlaczego odszedłeś od Slendera? Wypuścił cię bez walki?

-Po tym jak się ciebie pozbył, w rezydencji zaczęliśmy odzyskiwać pamięć. Jako pierwsi odeszli Ben i Silver. Jasona, Jack, Puppeteer i Candy bez słowa opróżnili swoje pokoje i zniknęli. Potem pamięć odzyskał E.J. i zabrał mnie ze sobą. Z tego co się orientuję, kiedy przy Slenderze zostali tylko Toby i twoi bracia, patyczak wpadł w szał i zabrał ich z dala od tamtego miejsca.

-Czyli oni nadal żyją?

-Rok temu spotkałem Tima. Chciał mnie zabić. On znowu wyprał ich mózgi i zaprogramował tak, aby się nas pozbyli.

Odłożyłam pusty kubek na stolik, a następnie ukryłam twarz w dłoniach. Oni na to nie zasłużyli. Poczułam jak z każdej strony zaczyna otaczać mnie smutek. Oplótł mnie swoimi ramionami i nie chciał wypuścić. Muszę sama z niego uciec.

-Gdzie jest E.J.?

Mój głos był słaby. Ponownie prosto usiadłam na sofie i wzięłam kilka głębszych oddechów. Jeff milczał do momentu, aż nie uznał, że jestem gotowa do rozmowy.

-Pewnie szwenda się gdzieś z tymi dwoma wariatkami, których ubrania porozwalane są po całym mieszkaniu.

-Znam je?

-Nie.

Między nami nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami deszczu uderzającego o szyby.

-Co się stało z Nathanem?

-To ten z oczami tak?

-Yhym.

-Kiedyś go spotkałem. Z tego co wiem jest razem z Nickiem. Dlaczego się o niego pytasz?

-Obiecałam mu kiedyś, że będę mu pomagać. Po raz kolejny nie dochowałam danego mu słowa.

-Chujowo z ciebie przyjaciółka.

Zgromiłam Jeffa spojrzeniem, na co ten wywrócił oczami. Mężczyzna głośno westchnął,  wymamrotał kilka słów i wstał z krzesła. Schował się w kuchni, aby po chwili powrócić z paczką żelków i wódką. Nalał do mojego kubka alkoholu i położył obok mnie słodycze.

-Nie piję alkoholu.

- A ja nie bez powodu zajebałem Nat żelki.

Cicho westchnęłam i wzięłam dość duży łyk wódki. Szybko wepchnęłam do buzi garść słodkości i mocno się skrzywiłam. Poczułam jak nieprzyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele, co wywołało śmiech Jeffa.

-I z czego rżysz?

-Nie nadajesz się na mordercę. Jesteś wśród nas przez przypadek.

-Nigdy nie prosiłam się o nieśmiertelność, a tym bardziej o morderczych przyjaciół.

-A jednak nadal jesteś wśród nas.

- A gdzie mam być? Raz próbowałam powrócić do ludzi i życia wśród nich. Kojarzysz jak to się zakończyło, czy mam ci przypomnieć?

-Co ty tutaj w ogóle robisz?

-Szukam braci, nie widać?

-Błąkasz się po lasach, na środku drogi odwalasz histerię. Ciężko nie zauważyć.

-Dobij mnie bardziej.

-Jak się tutaj znalazłaś?

Opadłam na prawy bok i wtuliłam się w jedną z poduszek. Jeff bardziej rozwalił się na fotelu i patrzył się na mnie pustym wzrokiem.

-Slender zamknął mnie w jakimś bunkrze w Japonii. Uwolnili mnie z niego jacyś mieszkańcy. Odnalazłam Offa i Kagekao. Przedostaliśmy się do Europy, a potem zamieszkaliśmy w sklepie u Jasona. Potem razem Z Smiley'em do Ameryki...

-A gdzie ten Azjata?

-Nie wiem.

-Pokłóciliście się?

-Najpierw zagroził mi odcięciem głowy, a potem obudziłam się wśród trupów. Nie wiem ja można to nazwać.

-Puściły mu nerwy. Ty, Jason, Smiley i on. Szkoda, że tego nie widziałem.

Jeff cicho się zaśmiał, a po chwili spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Podniósł się z fotelu i rozłożył się na kanapie obok mnie.

-Chcesz usłyszeć dalszą część hisotri?

-Dajesz.

- A więc doleciałam z Smiley'em do Ameryki. Rozdzieliliśmy się. Po drodze do rezydencji spotkałam ludzi, którzy chcieli przebadać mój dom pod względem zjawisk paranormalnych. Jack się z nimi zabawił, a potem utknęłam na ławce w parku i ten Grande Magico podrobiony Włoch mnie porwał. Zamknęłam go w klatce i znalazłam ciebie. To chyba tyle.

-Widziałaś E.J.?

-Nie, chodziło mi o Laughing Jack'a.- momentalnie napięłam wszystkie swoje mięśnie i szybko podniosłam się z sofy.- Gdzie jest jego pozytywka?

-Nie miałaś jej przy sobie.

Zaczęłam krążyć po pokoju, drapiąc się przy tym po rękach. Już po chwili po moich dłoniach zaczęła spływać czarna maź.

-Zgubiłam go, zgubiłam Jack'a. On mnie wypatroszy.

Nie wiedząc co dokładnie robię, założyłam na stopy swoje nieśmiertelne tenisówki i wyszłam z mieszkania Jeffa. Na zewnątrz nadal panowała ulewa, a ja już po kilku krokach byłam przemoczona.

-Gdzie ty idziesz? Przecież leje.

-Muszę znaleźć Laughing Jack'a. Dziękuję za pomoc Jeff i do zobaczenia.

Last HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz