XXXIII.

309 28 0
                                    

Delikatnie otworzyłam powieki i od razu je przetarłam. To było wspomnienie którego nie chciałam pamiętać. Zbyt wiele dobrych zdarzeń z przeszłości błąkało się po mojej głowie. Chcę o tym zapomnieć i żyć dalej jakby to nigdy nie miało miejsca.

Chciałam podnieść się z ławki, jednak coś było nie tak. Nie leżałam na zbutwiałych deskach, a plastikowym krześle w ciemnym pomieszczeniu. Wokół mnie unosił się smród rozkładających się ciał i kurzu. Zmarszczyłam nos i rozejrzałam się wokół siebie. Na krzesłach bezwładnie opadło kilka zwłok, w większości byli to jacyś bezdomni. Przymrużyłam oczy i zadałam sobie jedno pytanie.

-Gdzie ja kurwa jestem?

Jak na moje wezwanie przede mną zapalił się reflektor, a na coś na wzór sceny wyszedł mężczyzna w czarno- czerwonym cylindrze i tego samego koloru garniturze. Postanowiłam się nie ruszać i udawać trupa.

-Witam, witam, witam każdego i wszystkich. Witam, witam w Papa Grande Magic Show!

Mężczyzna wyrzucił ręce do góry, a wokół niego uniósł się srebrny pył. Lekko się skrzywiłam i dalej przyglądałam się nieznajomemu. Ten odwrócił się od swojej widowni i wwiózł na scenę przywiązaną na krześle dziewczynę. Widziałam w jej oczach strach i ból, który powodował, że moje drugie wcielenie dało o sobie znać, a moje dłonie zmieniły kolor na czarny. Przymknęłam powieki, a w głowie zaczęłam nucić kołysankę, którą niedawno śpiewał Laughing Jack.

-Pomóżcie mi!

Podskoczyłam do góry, kiedy krzyk dziewczyny wypełnił pomieszczenie. Mężczyzna ściągnął jej knebel z ust, przez co ona zaczęła się histerycznie wydzierać. Mimowolnie się skrzywiłam. Magik chwycił dość brutalnie dziewczynę i pomimo jej oporu wbił pod jej pachy haki, dzięki czemu dziewczyna zawisła w powietrzu. Jej krzyk bólu sprawił, że na moim ciele pojawiły się dreszcze. Pomimo, iż żyłam wśród morderców, a można nawet powiedzieć, że jestem jednym z nich, nie lubiłam widzieć krzywdy ludzi. Kiedy tracę nad sobą kontrolę robię się nieczuła, jednak kiedy jestem w normalnej formie, robi mi się niedobrze. Gdyby nie zabawa Jonathana w Boga, zapewne nigdy nie byłabym w stanie zrobić człowiekowi krzywdy.

-Ach, Ach, ach... To niegrzecznie mówić podczas występu. Bardzo niegrzecznie.

Głos mężczyzny był bardzo spokojny. On naprawdę myślał, że czaruje. Podszedł do dziewczyny i zaczął wbijać w jej ciało pojedyncze haki. Widziałam jak ostre ostrza przebijają jej skórę, a ona zaczyna barwić się na czerwono. Jej krzyki z każdą chwilą stawały się coraz słabsze, aż w pewnym momencie całkowicie ucichły, a usłyszeć można było tylko  cichy szloch.

-Dlaczego mi to robisz?

-Bez nerwów moja aktorko.- mężczyzna podszedł do dziewczyny i otarł łzy z jej polików.- Sztuczka wkrótce się skończy.

Magik chodził wokół dziewczyny i po kolei wyrywał z niej niewielkie haki, przez co w jej ciele powstawały wielkie dziury. Z cudem powstrzymałam wymioty, kiedy jeden kawałek skóry wylądował obok mojej stopy. Widziałam jak ona słabnie, aż w pewnym momencie zamknęłam oczy i przestała oddychać. Na twarzy mężczyzny gościł wielki uśmiech kiedy odwrócił się w stronę widowni. Ukłonił się, a ja wstałam z krzesła i zaczęłam klaskać, podchodząc tym samym do niego. W jego oczach zobaczyć można było strach.

-Witam Panie Grand.

Ukłoniłam się przed nim nisko i delikatnie skrzywiłam, kiedy zobaczyłam, że moja stopa stoi na kawałku ciała dziewczyny.

-Mam nadzieję, że podobało się Show.

-I to jak. Im zapewne też by się spodobało.- wymownie spojrzałam na trupy pousadzane na krzesłach, a następnie złączyłam spojrzenie moje i Magika.- Jednak są martwi.

-M-martwi? Nie, moja publiczność nie jest martwa. Oni po prostu cierpliwie czekają na kolejny występ.

-Masz jakiś pomysł jak ich zaciekawić?

-Chcesz zobaczyć magiczną sztuczkę?

Mężczyzna momentalnie złapał mnie za nadgarstki i oparł o wózek na którym przywiózł jeszcze żywą dziewczynę. Nie zdążyłam zareagować, a on już kończył zapinać pasy. Zaczęła się szarpać, jednak było już za późno. Magik wiózł mnie gdzieś za scenę; był dość żwawy jak na staruszka. Miał siwe włosy i pomarszczoną twarz, a sądząc po jego zachowaniu był zwykłym człowiekiem. Osoby nieśmiertelne zachowywały się specyficznie. Nie bały się zbliżyć do ofiary, spojrzeć jej w oczy i z uśmiechem na twarzy wbić pazury w serce. Zwykli mordercy tego nie potrafili. Nie umieją spoglądać w oczy ofiary bez zawahania. Nawet najwięksi wariaci jak Jeff mają serce. Po każdej zabitej osobie przeżywają kryzys, który zaspakajają kolejnym morderstwem. Żyją w błędnym kole.

-Mogę wiedzieć, gdzie mnie wieziesz?

Mężczyzna kompletnie nie zareagował na moje pytanie i pchał mnie dalej. W końcu się zatrzymał i ustawił mnie pod ścianą. Nic nie widziałam, do czasu aż zapalił lampkę. Wokół mnie siedziała grupa przerażonym ludzi. Byli wygłodzeni i dość mocno poturbowani. Magik uwolnił moje kończyny i zaczął wychodzić z pokoju. Poczułam jak zbiera się we mnie złość. Uwolniłam swoje sznurki i oplotłam jego nadgarstki. Mocno go pociągnęłam do tyłu, dzięki czemu wylądował w jednej z dość dużych klatek. Szybko zamknęłam drzwiczki i spojrzałam na starca. Zaczął głośno się śmiać i rzucać po kratach. Odwróciłam się od niego i powolnym krokiem podeszłam do przerażonych ludzi. Kucnęłam obok jednej z kobiet i delikatnie się do niej uśmiechnęłam.

-Cz-czego chcesz?

-Uciekajcie stąd. Nie patrzcie się za siebie. Biegnijcie.

Ludzie zaczęli powoli podnosić się z ziemi i chwiejnym krokiem wychodzili za drzwi. Byli strasznie rozkojarzeni i jedyne czego pragnęli to wolność. Nie zadawali pytań, nie szukali podstępu. Oni po prostu chcieli uciec z piekła. Cicho westchnęłam i podeszłam do klatki z magikiem, który nareszcie się uspokoił. Spojrzał na mnie przenikliwe swoimi brązowymi oczami.

-Czego pragniesz truposzu?

-Wyglądasz na człowieka, który wie wiele.

-Chcesz zobaczyć magiczną sztuczkę?

Last HeavenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz