-Co to?-spytała Gosia, kiedy już siedziałyśmy w taksówce spoglądając na biała kopertę, która trzymałam tak mocno, że zapomniałam o jej istnieniu
-Nie wiem, pewnie jakaś pomyłka, wyrzucę ją.
-Ani mi się waż-zagroziła Gośka-zobacz co to, bo inaczej umrę z ciekawości
Otworzyłam biała kopertę a z niej wyleciała mała karteczka, napisane na niej było:
Proszę spotkaj się ze mną, dzisiaj w hotelu Sheraton o 21:00. Muszę Cię znowu zobaczyć, obiecaj, że przyjdziesz.-przeczytałam na głos, nagle zalała mnie fala gorąca nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa. Gośka spojrzała na zegarek i krzyknęła.
-To przecież za 30 min, proszę zmienić kurs-powiedziała do taksówkarza-do hotelu Sheraton.
-Gośka! Czyś Ty zwariowała? Do jakiego hotelu, nigdzie nie jadę sama dobrze wiesz ze ich nie lubię-zaprotestowałam.
-To Twoja szansa, nie rozumiesz tego, a poza tym nie brzmieli tak źle-spojrzałam na moją przyjaciółkę, która jeszcze 3 godziny temu nienawidziła ich tak samo jak ja.
-Nie mogę nie rozumiesz?!
-Możesz i koniec, a teraz masz-podała mi moja kosmetyczkę-zrób się na bóstwo-uśmiechnęła się do mnie a mi nie pozostało nic innego niż uczynić to, o co mnie poproszono wiedziałam ze z nią nie wygram, jeśli w grę wchodziło moje szczęście w jej słowniku wyrazów nie było słowa 'reguły'.
**
Pod hotel zajechaliśmy równo o 21:00, Gosia życzyła mi powodzenia, choć sama nie wiem, w czym, idę tam jedynie po to by powiedzieć, że to jakaś pomyłka i przeprosić za zamieszanie.
Przekroczyłam próg hotelu i co dalej miałam zrobić? Gdzie iść, może powinnam podejść do recepcji i powiedzieć, jestem umówiona z jednym z One Direction, to bez sensu. Gdy tak stojąc i zastanawiając się co ze sobą zrobić podszedł do mnie pracownik hotelu.
-Dzień dobry, czy to na Ciebie czeka pan Louis.-spytał uprzejmym głosem a ja jedynie skinęłam głowa. Pracownik zaprowadził mnie do pokoju, w którym rzekomo miałam spotkać się z Louisem, otworzył je, po czym puścił mnie przodem zamykając za mną drzwi. Chłopak stał przy drzwiach balkonowych i patrzył na budzący się do nocnego życia Poznań.
-Ja bardzo Cię przepraszam, ale musiała zajść pomyłka-wypaliłam-przyszłam Ci tylko powiedzieć, żebyś niepotrzebnie czekał-dodałam cofając się w kierunku wyjścia.
-Wiesz, co jest dziwne-odezwał się nadal patrząc przez okno-to, że jeszcze dzień temu nie wierzyłem w uczucie od pierwszego wejrzenia, dzisiaj patrząc na Ciebie uświadomiłem sobie, że jednak to prawda-odwrócił się w moja stronę a na jego twarzy pojawił się uroczy uśmiech-i nie zaszła żadna pomyłka.
-Ale jak można kogoś obdarzyć uczuciem nie znając go?
-To proste w Twoich oczach można wyczytać wszystko-ruszył w moim kierunku, a ja miałam ochotę uciec. 'To nie dzieje się naprawdę, jutro obudzę się i zacznę się śmiać'-pomyślałam
Louis stanął przede mną, a mi w tym momencie nogi odmówiły posłuszeństwa.-Masz piękne oczy, mógłbym je porównywać do najpiękniejszych zjawisk na świecie, ale one przy Tobie są niczym.. –rzekł obdarzając mnie najpiękniejszym uśmiechem na ziemi.
-Proszę cię przestań-poprosiłam go błagalnym tonem
-Ale, dlaczego mowie to, co myślę, gdy pierwszy raz Cię ujrzałem nie potrafiłem myśleć o niczym innym jak o tym by Cię ponownie zobaczyć, sam sobie się dziwie, że udało mi się dokończyć koncert.
-Nic nie rozumiesz.-pokręciłam głową
-To mi wytłumacz-poprosił
-Przyszłam na was koncert dla jaj rozumiesz? Wygrałam konkurs, nie chciałam iść, ale moja przyjaciółka poprosiła mnie bym jednak poszła tłumacząc, że będzie niezły ubaw. Nienawidziłam was, a teraz stoję tu przed Tobą i zaczynam wątpić w moja niechęć do was.-nie potrafiłam spojrzeć mu prosto w oczy.
Przez dłuższa chwile Louis nic nie mów, a mi było cholernie głupio, za to, że oceniałam ich w ogóle ich nie znając, a to przecież ludzie tacy sami jak my tylko po prostu im się udało osiągnąć swoje marzenia.
-To nie ma znaczenia, co o nas myślałaś, sama powiedziałaś, że zaczynasz wątpić w niechęć do nas, wiec nie było tematu.-powiedział i pogładził mój policzek, a ja dłużej nie mogłam przebywać w jednym pomieszczeniu z nim. Zaczęłam się wycofywać.
-Przepraszam, ale naprawdę musze iść.
-Spotkaj się ze mną jutro, proszę-poprosił łapiąc mnie za rękę, po czym lekko musnął ją wargą
-Nie mogę-odpowiedziałam, nie było sensu ciągnąc czegoś, co zaraz się skończy.
-Jesteśmy w Poznaniu do niedzieli, proszę pozwól mi spędzić ze sobą cała sobotę, przecież nic nie zrobię, proszę tylko o jeden dzień.-nalegał
Miałam już tego dosyć, facet był tak nachalny, że już chciałam się zgodzić byle się tylko ode mnie odczepił.
-Nie wiem czy wiesz, ale jesteś strasznie nachalny, zależy Ci na jednorazowej przygodzie?
-Skądże czy przestępstwem jest to, że chce spędzić dzień z ładną dziewczyną?-chłopak przewrócił oczami
-Dobra zgadzam się, ale nie licz na nic więcej.-opowiedziałam
-Świetnie, napisz mi swój adres-poprosił a ja zapisałam mu adres mojego mieszkania na karteczce która leżała na stoliku-Świetnie, będę po Ciebie o 10:00-ucieszył i pocałował mnie w policzek, miał strasznie miękkie usta a jego zarost łaskotał mój policzek.