Obudził mnie czyiś śmiech i zapach świeżo zaparzonej kawy. Musiałam spać twardo, ponieważ nie słyszałam kiedy Gośka wróciła do domu. Zwlekłam się niechętnie z łóżka i udałam się do łazienki wziąć poranny prysznic, dopiero w trakcie porannych czynności zorientowałam się, że moja przyjaciółka ma towarzystwo.
Ubrałam się i umalowałam, ponieważ za chwile miałam wyjść do księgarni, oczywiście nie mogłam znaleźć swoich kluczy, znowu gdzieś je rzuciłam a po nocnych przeżyciach nie wiedziałam gdzie.
-Gośka widziałaś moje klucze?!-krzyknęłam, po czym weszłam do kuchni, co tam zobaczyłam przekraczało wszelkie moje oczekiwania, przy kuchennym blacie siedziała moja najlepsza przyjaciółka w towarzystwie Harry'ego i Louis'a, a obok nich leżały moje klucze.-Już je widzę-podeszłam do blatu gdzie leżała moja zguba, czułam na sobie palące spojrzenie Lou jednak nic nie powiedział, a ja zaczęłam się wycofywać z pomieszczenia-życzę udanej posiadówki.
-Hej!-zawołała-nie napijesz się nawet swojej ulubionej kawy?
-Spieszę się do pracy-i już mnie nie było.
**
Tak mi się spieszyło, żeby jak najszybciej oddalić się z 'miejsca zbrodni', że nie zauważyłam, że wyszłam za wcześnie, no cóż będę miała więcej czasu na papierkową robotę, po drodze zahaczyłam o zaprzyjaźnioną kawiarnie by kupić ulubione chai latte. Gdy weszłam do księgarni musiałam otworzyć okna, ponieważ było mi strasznie gorąco, nie wiem czy to takie pomieszczenie czy gotowałam się w środku ze złości na Gośkę z drugiej strony wiedziałam, że chciała dla mnie jak najlepiej. Byłam tak pochłonięta praca, że nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka.
-Już wiem, gdzie się przede mną chowasz-podnosząc wzrok ujrzałam Lou
-Co Ty tu robisz?
-Pamiętasz jak powiedziałem Ci owej soboty, że gdybym mieszkał w tym samym mieście, co Ty to bym się za Tobą uganiał? O to jestem-spojrzałam na niego widocznie zaskoczona tym, że pamięta to, co powiedział 2 lata temu i wybuchłam śmiechem.
-Nie żartuj sobie-śmiałam się w niebogłosy, myślał ze jak cos takiego powie to rzucę wszystko i wpadnę mu w ramiona? Nie ma takiej opcji-idź do swojej dziewczyny-dodałam
-Przestań o niej wspominać w kółko, jej zaraz nie będzie.
-Tak, porzucisz ją jak kiedyś mnie?-moje nerwy był już na granicy
-Nie rozumiesz, że zależy mi tylko na Tobie?-rzekł zamykając oczy, widać było, że był zdenerwowany i próbował trzymać swoje nerwy na wodzy.
-Czas na Ciebie-wstałam żeby go wyprosić
-Nigdzie się nie wybieram-był bardzo stanowczy, co trochę mi imponowało
-Owszem wybierasz się a tam są drzwi-chciałam go wyminąć, ale on złapał mnie, po czym przywarł do ściany i zagłębił we mnie swoje spojrzenie, przed oczami stanął mi pamiętny weekend i bez uprzedzenia pocałował mnie z taką zachłannością, że aż zabrakło mi powietrza, przestałam racjonalnie myśleć i mimo, że mój rozum dawał mi wyraźne sygnały bym przestała jednak ja byłam tak stęskniona tego pocałunku, że oddałam go z największą rozkoszą. Oderwałam od niego swoje usta i zachłysnęłam się powietrzem.