Rozdział 1

944 75 14
                                    

Rozległ się dzwonek do drzwi mieszkania dwóch Rosjan i Japończyka. Victor, Yuuri i Jurij mieszkali razem, odkąd starsi mężczyźni zaczęli się ze sobą spotykać, no a najmłodszy? Nie miał wyboru, był tylko nie mogącym o sobie decydować dzieckiem z nadopiekuńczym przyjacielem, którym schorowany dziadek nie był wstanie się już zajmować.

   — Vitya otwórz! — wykrzyczał Katsuki z kuchni, gotując obiad. Victor podszedł do drzwi, usłyszał za sobą krzyk Jurija, że to on otworzy i szybkie tupanie, co znaczyło, że blondyn biegnie. Zaciekawiony Nikiforov otworzył drzwi.

   — Dzień dobry, czy zastałem Jurija? — w progu stał nieprzesadnie wysoki chłopak z ciemnymi włosami niedbale zaczesanymi do tyłu, ciemnymi oczami i bladawą karnacją. Miał na sobie ciemnobrązowe trapery, czarne, wąskie spodnie, ciemnoszarą bluzę na zamek z kołnierzem udającym szal. Pan domu zmierzył wzrokiem przybysza.

   — Kim jesteś? — zapytał platynowłosy, marszcząc czoło. Victor zarejestrował wzrokiem, że ciemnowłosy zagląda mu przez ramię, więc odwrócił się w tamtym kierunku. Jurij stał na końcu niedługiego korytarza i z przerażeniem patrzył, jak jego "ojciec" i przyjaciel stoją naprzeciw siebie w drzwiach. Każdy mógłby otworzyć te drzwi tylko nie on!

   — Yuri, chodź tu — powiedział spokojnie starszy Rosjanin i gestem zachęcił nastolatka, by podszedł. Ten zrobił to niechętnie, nie wiedząc czego się spodziewać.

   — To my już pójdziemy — wyszeptał Plisetsky, spuszczając głowę. Nasunął szybko trampki na stopy i ciągnąc gościa za nadgarstek, zniknął poza domem nim Nikiforov zdążył zaprotestować.

Niezadowolony zamknął drzwi. Pokręcił głową i poszedł do kuchni, by poinformować o zajściu Yuuriego.

   — Myślisz, że coś ich łączy? — zapytał Vitya, siadając przy stole i łapiąc się za głowę.

   — Nawet jeśli, to dobrze, że Jurij wreszcie znalazł sobie towarzystwo — powiedział Katsuki, nie przestając mieszać zupy gotującej się na piecu. Wyglądało na to, że w końcu zjedzą razem obiad. Sami.

~~

   — Przepraszam cię za niego — wyszeptał Jurij, rumieniąc się. Nieśmiało wsunął swoją dłoń w tę większą należącą do Kazacha, który kilkanaście minut wcześniej stanął w jego drzwiach. Oddalili się od domu młodszego na tyle, by mieć pewność, że żaden z mężczyzn mieszkających z Jurijem nie szedł za nimi.

   — Nic się przecież nie stało — powiedział spokojnie Otabek Altin – bo tak nazywał się ciemnowłosy i spojrzał na niższego. Spotykali się już od kilku tygodni, a Kazach nadal wstydził się przyznać, jak bardzo podoba mu się Plisetsky. Jego delikatna uroda, jasne włosy do ramion, drobna postura i dość zgrabne, wyrzeźbione latami ćwiczeń ciało sprawiało, że często był mylony z nieprzeciętnej urody dziewczyną, jednak gdy zalotnik dowiadywał się o jego płci, zwykle go wyśmiewał. Z Otabekiem było inaczej. Od początku wiedział, że ta piękność z młodszej klasy jest chłopcem, ponieważ również był łyżwiarzem figurowym i zawsze podziwiał jego zdolności, dla tego długo starał się ukryć swoje uczucie nawet przed samym sobą, zasłaniając je podziwem, jak do wyidealizowanego idola.

I wtedy na wycieczce, podczas tej nieszczęsnej gry w butelkę pocałowali się i zaczęli ze sobą rozmawiać. Altin po raz pierwszy zobaczył uśmiech Jurija i od razu go pokochał. Od tamtej pory są razem, jednak Kazachstańczyk do tej pory nie powiedział Rosjaninowi jak bardzo mu się podobał.

   — Lepiej nie okazujmy nic przy nim. On... Nie jest moim prawdziwym ojcem ale bywa zazdrosny i nadopiekuńczy — przyznał blondyn, zerkając na wyższego.

   — Rozumiem Jura — Kazach nieznacznie ścisnął dłoń Plisetskyego. Szli dalej, nie odzywają się ani słowem. Lubili milczeć w swoim towarzystwie, bo nie musieli robić tego w samotności tylko z osobą, na której zależało im najbardziej. Na głos nigdy by się do tego nie przyznali.

———————————————
Motyw zazdrosnego ojca Victora mi się udzielił ^^ ktoś się cieszy, że występuje też Victuuri? ^^

Nie taki grzeczny KotekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz