Rozdział 2

756 67 1
                                    

   — Jura, musimy porozmawiać — powiedział Victor widząc w progu drzwi kuchni najmłodszego z lokatorów. Blondyn uniósł brwi i podszedł do stołu, siadając naprzeciw Nikiforova i Katsukiego. Jurij mógł zauważyć złość w wyrazie twarzy najstarszego z obecnych w pomieszczeniu mężczyzn. Tylko co nią kierowało?

   — Co znowu? — warknął Plisetsky i przewrócił oczyma. Kolejne kazanie? Kolejny zakaz?

   — Kto to był? — zapytał w końcu starszy Rosjanin, podnosząc głos. Yuuri popatrzył po nim, chcąc go uspokoić.

   — Vitya, nie możesz go wypytywać — Katsuki pociągnął chłopaka za ramię.

   — Mogę — platynowłosy wstał, krzycząc już na całego. Przyzwyczajony do tego Jurij nawet nie zareagował na tę nagłą zmianę tonu. Kilkukrotny mistrz świata nie raz po nim krzyczał i nie brał pod uwagę, że to tylko zachęca nastolatka do działania mu na przekór. Kim on był, by rozkazywać młodemu Plisetskyemu? Nawet nie byli ze sobą spokrewnieni, a starszy zachowywał się zupełnie jakby miał nad nim jakąkolwiek władzę. Victor krzyczał coś jeszcze, ale nikt już go nie słuchał. Katsuki był zbyt pochłonięty uspokajaniem starszego, a obiekt jego złości jawnie się tym nie przejmował.

Nikt nawet nie zauważył, kiedy najmłodszy nagle zniknął z pokoju, by zaszyć się w tym swoim i napisać do Otabeka. Nie widzieli się najwyżej godzinę, a on już tęsknił.

~~

   — Cześć — można było wyczuć radość w głosie Jurija, który odezwał się w słuchawce Kazachstańczyka.

   — Cześć księżniczko — Altin uśmiechnął się pod nosem i odłożył na biurko szklankę, którą trzymał w dłoni. Usiadł na swoim łóżku wiedząc już, co zaraz powie rozmówca.

   — Nie mów tak do mnie Beka! — nuta rozbawienia wdarła się w złowrogi ton blondyna.

   — Jak sobie życzysz — powiedział Otabek. I tak zaczęła się ich ponad godzinna rozmowa przez telefon.

~~

   — Wychodzę — wykrzyczał Jurij następnego dnia w okolicach godzin południowych. Wakacje trwały już na dobre, więc nastolatek nie musiał się przejmować, że musi iść do szkoły,tylko mógł bezkarnie chodzić po dworze z chłopakiem bez względu na porę.

Plisetsky nawet nie zaczekał, aż ktoś mu odpowie. Wiedział, że starsi migdalą się w pokoju dziennym, starając się to przed nim ukryć, co za dobrze im nie wychodziło. Zamknął więc drzwi a następnie furtkę i ruszył wzdłuż ulicy w umówione wcześniej miejsce.

Tego dnia mieli się spotkać w domu Kazacha, by pocieszyć się chwilą samotności. W prawdzie nie musieli obawiać się nieprzyjemnych spojrzeń i komentarzy ze strony przechodniów ze względu na wygląd Jurija, jednak tego dnia chcieli posiedzieć razem. Sami.

~~

   — Cieszę się, że przyszedłeś — uśmiechnął się Otabek widząc chłopaka w drzwiach swojego mieszkania. Wpuścił go do środka i pozwolił zdjąć buty.

   — Musisz mieszkać tak wysoko? — fuknął Jurij, łapiąc oddech. Miał bardzo dobrą kondycje, ale nie do chodzenia po schodach. Kazachstańczyk tylko się zaśmiał i zamknął drzwi na zamek. Przenieśli się do pokoju dziennego i dopiero tam rzucili się w swoje ramiona.

Pragnęli siebie wzajemnie i chcieli jak najlepiej wykorzystać ten czas, który mogą poświęcić tylko temu drugiemu. Nie zamierzali robić nic niemoralnego. Plisetsky był jeszcze poza prawem i nie zamierzał robić z Beki pedofila. Sam też nie był jeszcze gotowy na coś więcej, jednak ze względu na swoją dumę wolał ten pierwszy argument.

Altin delikatnie pogłaskał policzek Jury i pogłębił ich pocałunek. Objął młodszego w pasie i opadł z nim na sofę tak, by mniejszy znajdował się na górze. Nie chciał go przygnieść, a że był bardzo lekki nawet nie wadziło mu, że lekko przygniatał jego klatkę piersiową. W końcu i tak zapierał mu dech w piersiach.

————————————————

Nadal jaram się mediami, ok? XDD

Nie taki grzeczny KotekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz