Obudziłam się, a obok mnie nikogo nie było. Miałam wrażenie, że to wszystko to był sen. Kiedy wyszłam z łóżka zahaczyłam o butelkę po winie. Cholera... Nic nie pamiętam, co się wczoraj działo. Jedyne, co zauważyłam to telefon Briana, który leżał na stoliku obok łóżka. Dioda migała na kolor zielony, oznaczało to, że dostał wiadomość.
Scott:<wiadomość ukryta> (10)
Skoro jego telefon jest tutaj, to gdzie jest Brian. Poszłam na dół i zobaczyłam znajome mi walizki. Byłam w samej koszulce Biebera, więc głupio mi było się, tak pokazać, osobie, która odwiedziła mojego przyjaciela. Usłyszałam bardzo znajomy mi głos, rozpoznałabym go wszędzie. Po cichu przeszłam przez korytarz, do źródła dźwięku.
Ja pierdole. To Justin, to na pewno on. Zaglądałam zza progu drzwi i zauważyłam go opierającego się o kuchenny blat.
- Po co tu przyjechałaś? Po co ja Cię tutaj przywiozłem... - powiedział Justin oschłym głosem.
- O co Ci chodzi? - zapytałam, zbliżając się do niego.
Odskoczyłam, bo gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Patrzał na mnie ze złością, wręcz z wściekłością. Zauważyłam, że jego mięśnie napięły się i wiedziałam, że nie skończy się to dla mnie dobrze. Bałam się go, po raz pierwszy. Zrobiłam kilka kroków do tyłu i starałam się uniknąć jego wzroku. Powoli szłam w stronę schodów, dalej wpatrując się w jego czerwone od złości gałki oczne. W tym momencie, stchórzyłam. Pobiegłam, szybko na górę i słyszałam jego kroki, które zmierzały w to samo miejsce. Otworzyłam drzwi z sypialni, po czym zamknęłam je. Problem w tym, że nie było klucza. Oparłam się o drzwi, wiedząc, że nie mam z nim żadnych szans. Chwilę później usłyszałam głos.
- Otwórz te jebane drzwi. - krzyknął Justin.
- Nie, dopóki się nie uspokoisz. - powiedziałam, starając się zachować spokój.
- Kurwa, będziesz mi mówiła, co mam robić?! - powiedział i kopnął w drzwi.
W tym momencie, odsunęłam się od drzwi i podsunęłam krzesło. Chciałam się spakować i wyjechać, jak najszybciej. Usłyszałam drugie uderzenie, po czym w drzwiach stał Justin. Byłam tak cholernie przerażona, że nie wiedziałam, co mam zrobić. Usiadłam na łóżku i spuściłam wzrok na swoje stopy, po czym zobaczyłam butelkę, która leżała na ziemi. Wiedziałam, że on mi tego nie odpuści.
*Justin pov*
Chciałbym jej to wybaczyć, ale nie potrafiłem. Byłem tak kurewsko wściekły, że miałem ochotę ją zabić, ale nie miałem serca tego zrobić. Kiedy popatrzała na mnie swoim przerażonym wzrokiem, chciałem ja przytulić i powiedzieć, że nic się nie stało. W tamtym momencie zobaczyłem obcy telefon na swoim stoliku i butelkę po winie, serce mi pękło. Moje pięści stały się cholernie twarde, a mięśnie napięły się. Ariana wstała i zaczęła wyciągać swoje rzeczy z szafy. W tedy pociągnąłem ją za włosy, a ona upadła na ziemię. Z jej oczu popłynęły łzy, a ja w środku byłem z siebie zajebiście dumny, kurwa, co się ze mną dzieje. Chciała uniknąć kontaktu wzrokowego i wstać, ale uniemożliwiłem jej to. Pociągnąłem za jej koszulkę, która właściwie należała do mnie i rzuciłem ją na łóżko. Nie byłem sobą, byłem potworem. Uderzyłem ją w twarz, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który był kompletnie nie kontrolowany. Kiedy położyła rękę na swoim obolałym policzku i chciała wstać. Nie wydała z siebie, żadnego dźwięku, chociaż sprawiałem jej cholerny ból. Chciałem wyjść z pokoju, ale w oczy po raz kolejny rzuciła mi się butelka. Zamachnąłem się, a szkło rozbiło się na jej głowie. W tedy dotarło do mnie, co zrobiłem.
"Stałem na balkonie w swojej willi. Dokańczałem papierosa i zobaczyłem dziewczynę ,którą zaczepia jakiś koleś.. Patrzałem przez moment ,a później widziałem ,że próbuje zatargać ją do ciemnego lasu w sąsiedztwie. Szybko pobiegłem na dół i gdy byłem już koło furtki nie wiedziałem gdzie poszli. Usłyszałem pisk ,a później zapadła cisza.. Wiedziałem ,że coś się stało. Zadzwoniłem po policję i wszedłem do lasu. Zobaczyłem uciekającego mężczyznę ale nie wiedziałem, gdzie jest ta dziewczyna... Co jeśli jej coś zrobił ,a ja za późno zareagowałem.. Nigdy bym sobie tego nie wybaczył.. Nigdy w życiu.
Odpaliłem latarkę w telefonie i zacząłem szukać.. Nie wiedziałem tak właściwie czego mam się spodziewać..Przyjechała policja ale ja i tak nie odpuściłem.. Martwiłem się.. Dlaczego dziś mam taki trudny dzień.. Pojechałem odpocząć ,a tu takie rzeczy się dzieją. Szukałem jej ale brak śladu..
Wyszedłem z lasu i usiadłem na krawężniku odpalając kolejnego papierosa... to stres. Zobaczyłem ,że policja wraca z lasu szybko do nich pobiegłem ,żeby dowiedzieć się czegoś.
- I co? Znaleźliście ją? - powiedziałem zaniepokojony.
- Tak. Trzeba wezwać pogotowie.. Jest nie przytomna.. - powiedział policjant.
- Ale żyje? Prawda?
- Tak.
Odetchnąłem z ulgą.. Czekałem na przyjazd pogotowia i chciałem wiedzieć ,że już jest wszystko okej. Za nie całe 5 minut pojawili się sanitariusze.
O kurwa. Ta dziewczyna to była Ariana.. Nie błagam.
- Co z nią? Będzie wszystko dobrze?
- Jesteś kimś z rodziny?
Jak powiem ,że nie to mi nie powiedzą..
- No jeszcze nie..
- Jeszcze czyli?
- Jestem jej... chłopakiem.
- No, ale rodziną nie jesteś.
- Kurwa mać powiedzcie mi co z nią ,a nie będziecie mi gadać o rodzinie.. Nie muszę wam mówić o naszych relacjach..
- No jak na razie nie wiemy za dużo..
Zamknęli mi drzwi przed nosem i odjechali. Kurwa.. dziś rano była jeszcze taka szczęśliwa ,że mnie widzi ,a teraz mogła już nie żyć.. "
Stanąłem nad nią i zobaczyłem dużą ilość krwi na łóżku, nie wiedziałem, co mam zrobić. Wtedy usłyszałem, dźwięk policji przed swoim domem. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że biegną do środka. Poczułem się, jak jebany morderca. Położyłem ją, żeby nie było jej widać i przykryłem kołdrą, a sam jakby nigdy nic poszedłem na dół. Moje ręce trzęsły się i nie potrafiłem jej zostawić samej na górze, chciałem jej pomóc. W końcu to wszystko moja wina. Usiadłem na schodach i otarłem twarz dłońmi na których była nie wielka ilość krwi. Do mieszkania wbiegła policja, bez pytań zakuli mnie w kajdanki, a dwoje pozostałych pobiegło na górę. W głębi duszy modliłem się, żeby żyła i mogła mnie nienawidzić, ale musiała żyć. Z góry usłyszałem głos.
- Wezwij karetkę, dziewczyna żyje. - to były ostatnie słowa, bo poźniej widziałem tylko środek radiowozu. Pod domem zebrało się wiele ludzi, sąsiadów i przechodniów. Spuściłem wzrok na buty, chciałem zniknąć, zapaść się pod ziemię i nigdy stamtąd nie wychodzić. Strasznie, źle się z tym czułem. Do pojazdu wsiadło dwoje policjantów i kierowaliśmy się w kierunku aresztu.
***********************
Drastycznie.
Trzeba było jakoś rozkręcić to fanfiction:))
Przepraszam was za długą nieobecność <3
CZYTASZ
Without You
FanfictionKontynuacja "Message From Justin". Przeczytaj, dowiesz się o czym jest dokładnie. Nowe rozdziały od 14.