1. Wiedźmin nie żyje

377 33 6
                                    

   Właściwie to nigdy nie lubiłam soku pomidorowego. Szczególnie, gdy ktoś go na mnie kurwa wylewa. Mój starszy brat zawsze ostrzegał mnie, abym nie piła przy komputerze, ale właśnie pod wpływem zakrztuszenia się zalał i urządzenie, i mnie. Czułam, jak momentalnie zamieniam się we wściekłego buraka, a on sam szybko zwiał z miejsca zdarzenia. Gdybym go nie znała, nigdy nie pomyślałabym, że w tym roku kończy 23 lata. Spojrzałam w dół na swoją białą koszulkę (która zresztą nie była już biała) i syknęłam, wypuszczając powoli powietrze z płuc. Brzmiałam prawie jak przebita opona, a przynajmniej tak mi się wydawało. Brakowało jeszcze tylko czegoś na dobicie, to myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Jak na zawołanie w drzwiach pojawiła się smutna mama oznajmiając, że Wiedźmin nie żyje. Aż mi łzy naszły do oczu, ale nie dałam tego po sobie poznać. A, żeby nie było, Wiedźmin był naszym chomikiem.

- Kiedyś trzeba umrzeć - jęknęłam cicho, wycierając na 99,99% zepsutego laptopa chusteczkami higienicznymi w lwy. W sumie chomik miał już swoje lata, ale i tak było mi go trochę żal. Mama wyszła troszkę zdezorientowana z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Jutro pierwszy września, a ja wycieram głupi, śmierdzący sok pomidorowy chusteczkami, które pachną rumiankiem, jednocześnie opłakując chomika i dopijając melisę. Ja po prostu nie jestem w stanie zacząć szkoły, tym bardziej, że wybieram się do nowej. Te DRAMATYCZNE zdarzenia wstrząsnęły moim małym serduszkiem. Właśnie miałam zacząć wspominać najpiękniejsze chwile z Wiedźminem, gdy nagle z dołu usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i krzyku mojej rodzicielki. Norma. Moi rodzice leją się jakby trenowali MMA i na dodatek wcale nie na żarty. Po szesnastu latach przyzwyczaiłam się jednak do kolejności rzeczy. Najpierw mama powie coś co nie spodoba się tacie, wtedy zaczną się kłócić, aż w końcu tatusiek bierze coś w dłoń i zaczyna okładać mamę. Ja też nieraz oberwałam, więc trzymałam się z daleka, pomimo, że chciałabym pomóc. Moja rodzicielka zawsze się go bała. Niezbyt rozumiem czemu w takim razie nie kopnie go w dupsko aż doleci do Sydney, ale okej. Ja to bym gnoja wypatroszyła i jeszcze się na niego zrzygała.

Po jakichś dwóch minutach zaciętej walki usłyszałam otwierające się drzwi i głos Nathaniela wściekłego na ojca. Chyba mu przywalił bo trochę ucichło. Stłumiony samiec lat pięćdziesiąt zabrał manatki i się wyniósł, a mama zaszlochała. Postanowiłam, że zgarnę laptopa i ruszę dupę do najbliższego serwisu żeby osądzili, czy przeżyje.

Sok pomidorowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz