16. To nie jest takie proste

56 5 1
                                    

Wstałam i zakryłam sobie choć trochę nogi koszulką Sebastiana, w której spałam, a następnie oparłam się o blat, na którym stała wypełniona do połowy sokiem szklanka. Pech chciał, że szturchnęłam ją moim koślawym łokciem i jej zawartość wylała się na blat. Szybko chwyciłam papier kuchenny i zaczęłam wycierać to, co rozlałam.

Pieprzony sok pomidorowy.

Chwilkę po tym zobaczyłam mojego brata, który był zły albo zestresowany. Usiadł przy stole w kuchni, tak samo jak Sebastian. Ja również się do nich dosiadłam widząc, że sytuacja jest napięta. Fuj, czułam sok pomidorowy na ściskanym przez siebie papierze. Wstałam jeszcze na chwilkę, żeby go wyrzucić, bo jeszcze troszkę i bym się porzygała.

- Wybaczcie, że przeszkodziłem. - odezwał się i usiadł przy stole. Znów miał te swoje wory pod oczami.

- Ale ty w niczym nie przeszkodziłeś. - Pokręciłam głową z lekkim uśmiechem, mówiąc to, po czym wzięłam łyka herbaty. Faceci spojrzeli na siebie z uniesionymi brwiami, jak gdyby rozmawiali ze sobą w myślach. Chyba ustalali kto co powie, nie wiem. W każdym razie troszkę się już zestresowałam.

- Samantha... Jest coś, co chciałem powiedzieć ci już od jakiegoś czasu, ale zawsze coś innego stało mi na przeszkodzie. - rzekł Sebastian, a ja spojrzałam na niego z lekkim przerażeniem. Czy coś znów się stało? Czy może to wyznanie miłosne? O kurczę, ile bym dała za to drugie. - Czy w ostatnim czasie wydarzyło się u ciebie coś dziwnego? Ktoś cię zaczepiał, albo... śledził? - Otworzyłam usta ze zdziwienia. Skąd mogło mu to przyjść do głowy?Zastanowiłam się nad tym pytaniem przez dłuższą chwilę... i tak, miałam wrażenie, że tamten mężczyzna w bluzie z kapturem podąża za mną, jednak to zapewne było zbiegiem okoliczności. Po prostu jestem przewrażliwiona. Pokręciłam głową w ramach zaprzeczenia.

- Powinnaś uważać - odezwał się Nathaniel - i w miarę możliwości chodzić wszędzie z zaufanym towarzystwem.

Poczułam,jak serce gwałtownie mi przyspiesza. Zapowietrzyłam się i zaczęłam krztusić herbatą w odpowiedzi.

- Co-o? - spytałam, gdy już w miarę udało mi się opanować oddech.

- Posłuchaj... nie chcemy, żeby coś ci się stało. Jest taka sytuacja... Jest taka sytuacja, że... od jakiegoś czasu cała nasza rodzina ma przesrane. Oczywiście przez tego pieprzonego faceta zwanego naszym ojcem, zawsze wszystko, cholera jasna, było przez niego. Zasraniec nigdy nie miał żadnych dochodów, bo stwierdził,że będzie pieprzył robotę, a mama ledwo sobie radziła, więc zaczęła brać jakieś lewe kredyty. Tych normalnych nie chcieli jej dać. - Tutaj Nath przerwał i wziął głęboki, ale nerwowy oddech,a ja siedziałam, jakby mnie zamurowało. Czy ja się właśnie przesłyszałam, czy moja mama narobiła sobie długów i teraz my obrywamy bo nie zostały spłacone?

- To dlatego nie chcieliście, żebym chodziła sama do szkoły...? -zwróciłam się do Sebastiana, a on tylko kiwnął głową.

- Oni wiedzą o tobie niemal wszystko i mogą to wykorzystać. -powiedział jak zawsze ponuro mój brat. Zauważyłam, że od śmierci mamy nie tryskał ani razu humorem, był przygnębiony całe dnie. Jaw przeciwieństwie do niego dusiłam wszystko w sobie, bo wiem, że nikt nie lubi przebywać ze smutnymi osobami. Nie było to dla mnie zbyt wielkim problemem, a wręcz nieskromnie uważam, że jestem wspaniałym kłamcą, jednak w środku wręcz gniłam z tęsknoty za moją zmarłą rodzicielką. Bałam się chodzić na cmentarz żeby patrzeć na jej nagrobek, czy co to się tam robi. Sama nie wiem, co powodowało u mnie ten strach. W każdym razie pozostawało unikać rozmów i myśli o niej, żeby złagodzić ten zewnętrzny ból, pokazywany innym ludziom.

- Nie możemy tego zgłosić na policję, cokolwiek? Wiesz chyba kto to jest, prawda? - zaczęłam wypytywać brata.

- To nie jest takie proste, jak ci się wydaje. To nie jest jedna osoba. Oni są w stanie cię porwać i żądać okupu, ale jeżeli zgłoszę to do glin, ty będziesz już martwa, a oni będą mieli na tyle dobre plecy, że nic im nie zrobią. - Teraz to już się przeraziłam nie na żarty. Jacyś ludzie na nas polują, żeby dostać kasę, której nie mamy, a ja jestem najłatwiejszym celem...nosz cholera jasna. Wstałam i podeszłam do okna, aby je otworzyć.Musiałam odetchnąć świeżym powietrzem, żeby nie zemdleć. Nie dość, że kac to jeszcze to... Było mi wręcz niedobrze ze strachu. Słyszałam, jak krzesło się odsuwa i chłopacy żegnają się ze sobą.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 01, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sok pomidorowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz