3. Ale walisz makrelą

179 21 7
                                    

   Rozsiadłam się w trzeciej ławce pod oknem. Miejsce obok mnie pozostało wolne. Pewnie wstydzili się siadać przy takiej piękności, ha! To na pewno o to chodziło. Albo po prostu o to, że poszłam jeszcze do łazienki żeby sprawdzić, czy malowanie się w aucie nie ma masakrycznych skutków, i gdy przyszłam, to jedyne wolne miejsce było przy tej pustej ławce. Nieważne zresztą. Facet rozejrzał się ze swoim dziecięcym uśmieszkiem po klasie, mierząc każdego po kolei wzrokiem. Gdy jego gały dotarły do mnie, dwa razy poruszył brwiami. Mimowolnie uśmiechnęłam się, jakbym patrzyła na debila. Być może to prawda.

- Z decyzji moich rodziców na imię mi Sebastian. - zaczął po chwili - Jestem od tej pory waszym wychowawcą i nauczycielem geografii.

Kąciki jego ust uniosły się jeszcze bardziej, widząc zdumione twarze uczniów.

- Jak zapewne zauważyliście, nie jestem dużo starszy od was. Macie może jakieś pytania?

Parę dziewczyn się zgłosiło, a ten wskazał na jedną z nich, blondyneczkę ze słodkimi loczkami i malinowymi, pełnymi ustami. Wyglądała naprawdę przeuroczo, choć sama dziwnie bym dla siebie wyglądała w takiej stylówie.

- Ile ma pan lat? - spytała odważnie, szeroko się uśmiechając i pokazując szereg białych ząbków.

- Kobiet się o wiek nie... ee.. dwadzieścia cztery. - odparł, a cała klasa wybuchła śmiechem. Ale z niego śmieszek. Aż z tej żałości palnęłam się w czoło. Spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami, po czym obczaił resztę rąk sterczących w górze.

- Są jakieś pytania niedotyczące mojego adresu zamieszkania, drugiej połówki, albo tego, co lubię w kobietach? - Prawie wszystkie ręce opadły w dół. - Tak myślałem. - Znów błysnął uśmiechem. Wkurwiający koleś, ale muszę przyznać, że kolejne trzy lata z nim będą.. no cóż, ciekawe.

Po powrocie do domu przebrałam się w białą koszulkę z Rainbow Dash i szare dresy. Po chwili zadzwonił mój telefon. Mama. Odebrałam i przeciągle powiedziałam:

- Słuuuuuuucham? 

---

   Z rozmowy dowiedziałam się tyle, że mam zmielić rybę. Znowu będę śmierdziała, fuj fuj fuj.

Wyjęłam potrzebne przyrządy i wykonałam zmasakrowanie biednego zwierzątka. Chciałam dokroić cebuli, żeby nie było mdło, ale cholernej cebuli nie było. Ubrałam więc adidasy i wyszłam do najbliższego sklepu. Lekko padało, ale niezbyt mi to przeszkadzało. Nie, żebym lubiła przemakać, o nie. Podbiegłam ostatnie kilka metrów, weszłam do budynku, wzięłam jakąś dorodną, lekko pomarszczoną cebulę, zważyłam ją i ruszyłam do kasy. To może i szybko mi poszło, ale koszmar miał dopiero nadejść. Cholerne kolejki były w każdej otwartej kasie, a cholernych otwartych kas było dwie. Cholerne kobiety nie otwierały następnych. Cholernie się zdenerwowałam tym faktem, postanowiłam więc, że przepcham się udając, że dołączam do taty. Stanęłam za jakimś wysokim facetem w kapturze (kaptur w sklepie, gratuluję), po czym dołożyłam cebulę z tyłu jego zakupów. Tak jak myślałam, nikt nie zauważył. Rozglądnęłam się za siebie raz jeszcze, po czym usłyszałam głos faceta w kapturze:

- Ale walisz makrelą. - Odwróciłam się gwałtownie z szeroko otwartymi oczami. Stałam i nie dowierzałam. To znowu nasz pseudo-śmieszek wychowawca, pan Sebastianek. Świetnie.

- Co się tak gapisz, jakbyś ducha zobaczyła? Poza tym, świetna koszulka. - Spojrzał mi mniej więcej tam gdzie znajdują się cycki i zaśmiał się. - Pasuje do twojego różowego futeraliku.

Chyba po raz pierwszy w życiu czułam, jak moje zazwyczaj blade policzki płoną czerwienią.

- Tyy.. - zaczęłam

- Proszę pana, jeśli można. - uśmiechnął się z lekką drwiną w moją stronę, po czym poruszył dwa razy brwiami. Chyba miał bzika na punkcie tego gestu. Chwilę się nie odzywałam, jednak w końcu zdobyłam się na odwagę.

- PROSZĘ PANA, czemu nosi pan kaptur w sklepie? Boi się pan, że kogoś pan spotka? - odwzajemniłam drwiący uśmiech i ruch brwiami. Ten tylko się zaśmiał i zdjął wyżej wymienioną część garderoby. Moim oczom ukazały się najbardziej nieułożone włosy, jakie w życiu widziałam. Zdawało mi się, że każdy jego kłak odstaje pod innym kątem. I wszystko jasne. Mimo woli zaczęłam chichotać, a on tylko przewrócił oczami.

- Przepraszam, czy mógłby pan zapłacić? - odezwała się kasjerka, która musiała już jakiś czas temu skasować jego zakupy, zresztą razem z moją cebulą.

- Ja przepraszam, ta cebula to mo.. - odezwałam się, ale w trakcie przerwał mi pan Sebastian:

- Niech to będzie moja odpłata za wyśmiewanie się z ciebie. - Znów się do mnie uśmiechnął, po czym zapłacił, wręczył mi moją cebulę i ruszyliśmy razem do wyjścia.

- Gdzie mieszkasz, cebulaczku? - zapytał wesoło. W sumie do twarzy mu z tym uśmiechem.

- A po co mojemu wychowawcy nagle taka informacja?

- Gdyż twój wychowawca w przeciwieństwie do ciebie widzi, że na zewnątrz leje i zrobiło się chłodniej, bo ludzie chodzą w bluzach, podczas gdy ty masz na sobie tylko koszulkę. - Uniosłam brwi i otworzyłam usta, a on tylko się zaśmiał widząc, że nie mam już nic do powiedzenia. Po chwili jednak spoważniał.

- Podwiozę cię.

Zgodnie z obietnicą po paru minutach byłam pod domem, odprowadzona pod same drzwi. Zakupy z wychowawcą? Nieźle. Takim BMW to możemy razem do galerii jeździć. Współczuję mu tylko, że teraz jechać makrelą będę nie tylko ja, ale również cały jego samochód. Hehe.

Weszłam do domu z moją kochaną, ciężko zdobytą cebulką, umyłam ją, obrałam i wkroiłam do ryby.

Po czym poszłam spać.

Sok pomidorowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz