9.

847 45 2
                                    

Wytarłam łzy i wróciłam do pakowania się. Praktycznie nie widziałam co robię, przez mokre oczy.
-Tygrysku...-
Podskoczyłam przerażona, gdy Max stanął za mną. Nie słyszałam kiedy wszedł.
-Przestań mnie tak nazywać.- odparłam składając bluzkę
-Porozmawiaj ze mną.- złapał mnie za nadgarstki i odwrócił w swoją stronę
-Czemu to zrobiłeś? Ja już ci nie wystarczam.- zaszlochałam -Powiedz mi, co zrobiłam nie tak.-
-Nie.- pokręcił głową -Z tobą wszystko jest w porządku. To ja popełniłem błąd.- przyznał -Wybacz mi.-
Jego głos był przepełniony żalem a oczy pełne smutku i skruchy.
-Nie potrafie, Max.- szepnęłam -Po prostu nie mogę.-
-Przepraszam.- padł przede mną na kolana i wtulił twarz w moje nogi -Źle zrobiłem. Przepraszam. Wybacz mi.-
-Dlaczego?-
-Ja... Byłem pijany... Myślałem, że naprawdę nie chcesz tego dziecka.- wyznał
Poczułam ukłucie tak silne, że omal się nie przewróciłam.
-Chcesz mi powiedzieć, że zdradziłeś mnie z powodu dziecka? Nie pomyślałeś o tych dzieciach, które już mamy?- mój głos się załamywał
-Nie, nie o to chodzi. Ja... byłem pijany.-
-To cię nie usprawiedliwia, Max.- pokręciłam głową -Tak bardzo chce się na ciebie wściec i cię uderzyć, ale jedyne co teraz czuje, to żal, zawód i wstyd. Nie rozumiem cię. Jeżeli tak bardzo pragnąłeś mieć szczęśliwą rodzinę, to dla czego nie wybrałeś innej kobiety, zdolnej do urodzenia ci pierdolonej gromady dzieci!- teraz ogarnęła mnie furia -Po co robiłeś mi nadzieję!? Czekałeś aż się w tobie zakocham, żebyś mógł mnie zranić!? Tak bardzo ci na tym zależy!? Co ja ci zrobiłam!?-
-Nie Tygrysku. To nie tak.- wstał i złapał mnie za dłonie
-To jak!?- próbowałam się mu wyrwać, ale był za silny -Czemu zawsze muszę cierpieć!? Czemu zawsze ja!? Stworzyłeś mi dom, rodzinę, pokazałeś co to znaczy kochać całym sercem, a teraz tak po prostu to wszystko zepsułeś!- znów próbowałam wyszarpać ręce z jego uścisku
-Kocham cię, rozumiesz!?- krzyknął
-Właśnie pokazałeś ile twoja miłość jest warta.- syknęłam mu w twarz
Wyglądał na zdezorientowanego, lecz szybko się otrząsnął, a jego twarz wykrzywił grymas wściekłości.
-Już zapomniałaś, jak było ci ze mną dobrze!? Zapomniałaś ile poświęciłem dla ciebie! Jak bardzo się starałem, żebyś była bezpieczna! Żebyś mogła się poczuć swobodnie! Jak pocieszałem cię w nocy po koszmarach! Jak starałem się odciążyć cie z jakichkolwiek obowiązków! Jak okazywałem ci więcej miłości niż ktokolwiek inny! W zamian oczekiwałem, że będziesz mnie kochać, więc do cholery nie przestawaj!-
-Nie umiem przestać!- szarpnęłam się
-To mi wybacz!-
-A ty byś mi wybaczył!? Patrz, Max, realnie na świat, a nie przez swoje okulary! Zdrada nie jest drobiazgiem! Obiecywałeś mi, do cholery, wierność i uczciwość małżeńską!-
-To był tylko nic nie znaczący sex.-
-W takim razie, czemu od razu mi nie powiedziałeś!? Dlaczego tak usilnie próbowałeś to przede mną ukryć!?-
-Coś by to w ogóle zmieniło!?-
-Tak! Bym bardziej ci ufała! Zamiast tego postanowiłeś zachować to w sekrecie!-
-Nie chciałem cię zranić!-
-A jakoś zraniłeś! Za szybko się tobie oddałam!-
-Kocham cię!-
-Ja ciebie też, ale nie potrafię ci wy...-
Przyciągnął mnie do siebie i wpił się w moje usta. Zachłannie pieścił moje wargi. Oddawałam pocałunek z równą pasją. Miałam mokre policzki i czerwone oczy. Było mi strasznie gorąco, a sprzączka od paska Maksa wbijała mi się w brzuch. Mimo to i tak oddałam mu swoje usta, by mógł się nimi bawić. Wsunął język między moje rozchylone wargi i zaczął badać wnętrze moich ust. Złączyłam z nim swój język i zaczęliśmy walczyć o dominację. Dałam mu wygrać i pozwoliłam, by jeszcze mocniej mnie obiął.
Gdy się od siebie odsunęliśmy, ciężko dyszeliśmy. Położyłam dłoń na jego policzku.
-Mówiłeś, że mnie nie skrzywdzisz. Obiecywałeś mi to.-
-Przepraszam, na prawdę nie chciałem, to był jeden wielki błąd.- przyznał -To już więcej się nie powtórzy. Wybacz mi, proszę.-
-Staram się, ale naprawdę nie potrafię.-
Spojrzałam w jego pełne żalu oczy. Złożyłam na jego ustach jeden, ostatni pocałunek i odsunęłam się od niego. Zapięłam walizkę i wyszłam. Zeszłam na parter a tam dzieciaki już stały z torbami podróżnymi.
-Spakowaliście się sami? Jesteście naprawdę zaradni.-
Ich miny ujawniały iż słyszeli moja kłótnie z Maxem, a przynjmniej jej część. Wyszliśmy na zewnątrz i wsiedlismy do samochodu uprzednio chowając torby do bagażnika. Spojrzałam na sylwetkę Maksa stojącego w drzwiach domu watahy, zanim odjechałam. Czy to było nasze ostanie spotkanie? Nie miałam pojęcia. Ale nadzieja była, że jednak przyjdzie do mnie i udobrucha mnie czułymi gestami. Tak bardzo tego chciałam...

Nie przestawaj mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz