5.

963 50 0
                                    

Po porannej ,,przygodzie" z Maxem pod prysznicem, udałam się do gabinetu. Usiadłam ciężko za wielkim biurkiem, obładowanym papierami. Wzięłam długopis w dłoń i przycinęłam go sobie do dolnej wargi. Usiadłam po turecku na dużym fotelu i wzięłam do rąk pierwszy stos. Już po jakiś dwóch, trzech godzinach był wypełniony i dokładnie sprawdzony.
Przeczesałam włosy.
Do gabinetu weszła Sara i spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
-Witaj księżniczko.- uśmiechnęłam się
Sara podeszła do mnie i wyciągnęła do mnie rączki. Posadziłam ją sobie na kolanach.
-Co robisz?- zapytała
-Nudne rzeczy.- odpowiedziałam
-Pobawisz się ze mną?-
-Nie mogę skarbie. Muszę pracować. Ale może chcesz porysować?-
-Tak.-
Potargałam jej krótkie włosy. Posadziłam ją na fotelu, gdzie zazwyczaj siedział Max. Wyjęłam jakieś czyste kartki i położyłam je przed nią. Wyjęłam ołówek z szuflady i jej podałam. Była jednak za niska i ledwo dosięgała do biurka. Uśmiechnęłam się i wstałam.
-Zaraz przyjdę.-
Wyszłam, a po chwili wróciłam z poduszkami w ręku oraz kolorowymi kredkami. Posadziłam ją na górze poduszek i dałam kredki. Zaczęła rysować, gdy ja zabrałam się za pracę. Po pięciu minutach myślałam, że padne.
-Skończyłam.- powiedziała Sara
Spojrzałam na jej rysunek.
Czarnowłosa, wysoka kobieta z brązowymi oczami uśmiechała się do mnie czerwonymi ustami. Rysunek bardzo, ale to bardzo przypominał człowieka. Sara chyba odziedziczyła po Maxie talent malarski.
-Jakie piękne.- powiedziałam -Kto to?- zapytałam
-Ja, kiedy będę duża.- odpowiedziała
-Wygląda trochę jak ja.- pocałowałam jej główkę
-Bo chce być taka ładna jak ty.-
Zaśmiałam się.
-Teraz jesteś o wiele piękniejsza ode mnie.- powiedziałam
Wyciągnęła do mnie rączki a ja wzięłam ją na kolana.
-Gdzie tatuś?- zapytałam
-Bawi się z Alexem i Viktorem w piłkę.-
-Aha. Może namówimy go, żebyśmy pojechali na lody, co?-
-Tak!- krzyknęła
-Mamusia tylko skończy ten stos i pójdziemy po naszych chłopców, okej?-
-Tak.- odpowiedziała
Posadziłam ją na biurku. Zaczęła machać małymi nóżkami w powietrzu. To nie zajęło mi tak dużo czasu. Może z 20 minut? Wstałam i przeciągnęłam się a Sara zeskoczyła z biurka, mimo iż to było wyższe od niej. Złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie w stronę drzwi. Wyszłyśmy z gabinetu i poszłyśmy schodami na parter po czym do wyjścia. Poszłyśmy na tyły domu. Max stał w bramce na boisku do piłki nożnej i bronił jej przed strzałami chłopców.
-Ile jest?- krzyknęłam
Max spojrzał na mnie. W tej chwili między jego nogami przeleciała piłka. Max westchnął i spojrzał na mnie ze złością.
-Teraz 5:6 dla nich.- mruknął pod nosem
Alex i Viktor przybili sobie piątki. Sara podbiegła do nich, by oświatczyć im dobrą nowinę.
Ja natomiast podeszłam do Maxa.
-Mój biedaku.- złapałam jego twarz w dłonie -Pocieszyć cię?-
Kiwnął głową. Ja się uśmiechnęłam i pocałowałam go w usta. Mruknął cicho i odchylił mnie do tyłu.
-Fu!- krzyknęli chłopcy
Spojrzeliśmy w ich stronę. Bliźniaki zakrywali sobie oczy a Sara stała do nas tyłem.
-A jak was całujemy, to nie jest już fu.- odkrzyknął Max
-Ale to inne buziaki.- zaprotestował Alex
-Wcale nie.- zaprzeczył Max
-Wcale tak.- odpowiedział Alex
Pokazali sobie języki.
-Jedziemy na lody?- zapytała Sara nadal się nie odwracając
-A tatusia spytaliście?- powiedziałam
Od razu podbiegli do nas.
-Tato! Pojedziemy! Proszę! Tatusiu! Jedźmy na lody! Prosimy!- krzyczeli jedno przez drugie
-Dobra, dobra. Jak mama da mi jeszcze jednego buziaka.-
Spojrzały na mnie.
-Jeszcze czego!? Niech skończy bredzić i uruchamia fure.-
Spojrzały na niego.
-Należy mi się nagroda.-
Spojrzały na mnie.
-Mogę ci jednego loda kupić jak chcesz.-
Spojrzały na niego.
-Nie. Wolę buziaka.-
Spojrzały na mnie.
-Ty mnie wykorzystujesz. Nie mam tu własnego zdania.-
Spojrzały na niego.
-Wcale nie. Źle to odbierasz.-
Spojrzały na mnie.
-A jak mam odebrać?-
Złapał mnie za biodra i odchylił do tyłu.
-Tak, że cię kocham.- szepnął i mnie pocałował
-Fu!- krzyknęły dzieciaki
Uśmiechnęłam się przez pocałunek i wplotłam palce w jego włosy.
Max postawił mnie do pionu. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam na niego rozmarzonym wzrokiem. Uśmiechnął się i położył rękę na moim biodrze.
-Jedziemy!- krzyknęły dzieci
-Jedziemy.- spojrzałam na Maxa
Uśmiechnął się.
-Musimy znaleźć kluczyki.- powiedział a dzieci już nie było
Po chwili wrócili, a Sara szła na przodzie dumnie trzymając klucze w małych rączkach. Max złapał ją i ucałował w policzek po czym ruszył do garażu z nią na rękach. Alex i Viktor pognali za nim.
Poczułam dziwne ukłucie. Jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałam się dookoła wypatrując śledzących mnie oczu. Nic nie ujrzałam. Mimo iż wykorzystywałam wszystkie swoje wampirze umiejętności.
Nagle poczułam zapach wanilii. Był jednak bardzo słaby a po chwili zniknął.
,,To nie może być prawda. Przecież on nie żyje. Nie. Na pewno mi się wydawało."
-Kochanie.- krzyknął Max a ja się odwróciłam w jego stronę -Idziesz?-
-Tak.-
Ruszyłam w jego stronę. Pocałował mnie i zaczęliśmy iść w stronę samochodu. Ostatni raz spojrzałam na ukryte w cieniu konary drzew. Teraz zdawały mi się złowrogie. Tak jakby ktoś się w nich czaił.
Max obiął mnie w talii, a ja podskoczyłam kiedy mnie dotchnął. Włożył nos w moje włosy.
-Co się stało?- zapytał cicho
-Nic. Po prostu coś się mi wydawało.- odpowiedziałam
-Co takiego?-
-Nic. On... Nie żyje.-
Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili przycisnął mnie jeszcze bliżej i pocałował w skroń.
-Mów mi o wszystkim, dobrze?-
-Oczywiście.-
Doszliśmy do auta. Otworzył mi drzwi a ja do niego wsiadłam. Odwróciłam się do dzieci.
-Pasy zapięte?-
-Tak!- odpowiedziały
-To dobrze.-
Max siadł obok mnie. Zapieliśmy pasy. Uruchomił auto i wyjechał z parkingu. Jechaliśmy drogą wśród drzew. Mijaliśmy odbicia od ,,głównej" do innych dróg, które prowadziły do domów innych członków stada. Wyjechaliśmy z lasu i jechaliśmy jakiś czas przez wieś. Zajechaliśmy przed jakiś bar. Wysiedliśmy. Dzieciaki od razu zajęli miejsca na dworze pod parasolem.
-Kto idzie?- zapytałam
-Ja.- powiedział
Max wszedł do środka a ja usiadłam z dzieciakami. Siedzieliśmy obok okna więc widzieliśmy co się dzieje w środku.
-Mamo...- odezwał się Alex
-Tak skarbie?-
-Gdzie poszedł tatuś?-
-Kupić wam lody.-
-Ja chce czekoladowe.- krzyknął Viktor
-Ja też.- zawtórował Alex
-A ja truskawkowe.- powiedziała Sara
-Tatuś wie jakie lubicie.- uśmiechnęłam się
-A kiedy wróci?- zapytał Alex
-Niedługo. Kupuje lody.-
-Nie. Rozmawia z jakąś panią.- szepnęła Sara
Spojrzałam przez okno. Jakaś... Flondra stała przy MOIM Misiu i trzepotała zalotnie rzęsami. Coś do niego mówiła chichocząc. Max uśmiechał się niezręcznie odwracając co chwila wzrok. Zacisnęłam pięści.
-Mama pójdzie zobaczyć, czy lody są gotowe.-
Wstałam i weszłam do środka. Lawirując między stolikami zbliżałam się do Maxa jak rekin.
-Masz dziewczynę?- sapytała ciemnowłosa dziwka
Obięłam Maxa ręką.
-Nie. Żone i trójkę dzieci, więc zmykaj stąd.- pogoniłam ją ze słodkim uśmiechem
Suka spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach i odeszła obrażona. Spojrzałam na Maxa wściekła.
-Uwielbiam kiedy jesteś zazdrosna.- szepnął uśmiechnięty
-Nie jestem.- warknęłam i poszłam złożyć zamówienie -Poproszę desery lodowe. Dwa... Trzy czekoladwe, jeden tróskawkowy i jeden waniliowy.-
Kobieta za ladą skinęła głową.
-Jesteś zazdrosna.- szepnął przytulając mnie od tyłu
Kobieta zaczęł nakładać lody.
-Nie jestem.- warknęłam
-Wiesz, że cię kocham.- szepnął w moją szyję
-Wiem.-
-To przestań być zazdrosna.-
Kobieta postawiła przede mną zamówienie. Spojrzała ukradkiem na Maxa, po czym się zarumieniła. Spojrzała na mnie. Opuściła wzrok, kiedy zobaczyła moją chęć mordu wymalowaną na twarzy.
-Coś jeszcze?- zapytała cicho
-Może zrobiłbyś coś pożytecznego i zapytał dzieci, czy coś chcą do picia.- warknęłam
-Dobrze zazdrośnico.- zaśmiał się i ruszył do wyjścia
-Ma pani szczęście.- szepnęła kobieta
-Tak trochę.- przyznałam -Ciśnienie mi cały czas skacze, kiedy gdzieś jedziemy, bo każda go podrywa.- rozejrzałam się po pomieszczeniu
-Pani też pewnie ma branie.-
-Tak. Ale ja jakiś mężczyzna zbliża się do mnie na wyciągnięcie ręki, od razu Max na niego naskakuje. Potem prawie go zabija.-
Kobieta spojrzała na mnie.
-Jest pani zła?-
-Nie. Skądrze. Jak trochę poudaje, bsędzie się bardziej starał.- puściłam do niej oko
Odwróciłam się do wejścia. Max szedł w moją stronę.
-Trzy butelki coli i piwo.- powiedział
-Chyba dla mnie. Ty prowadzisz.- zakpiłam
Westchnął.
-Czego się napijesz?- zapytałam
-Może być ta cola.-
-Cola Zero. Nie będę się umawiała z grubasem. Jestem za ładna.-
Kobieta zachichotała i podała nam zamówienie.
Wyjęłam swój portfel, ale Max był szybszy kładąc pieniądze na blacie. Podniosłam na niego zirytowany wzrok. Uśmiechnął się zadziornie i złożył mi szybki pocałunek na ustach. Zabrał zamówienie i wyszedł. Pokręciłam głową z uśmiechem i zabrałam resztę. Ruszyłam na zewnątrz. Usiadłam na krześle obok Maxa i Sary.
-Jesteś zła, mamusiu?- zapytał Alex
-Nie.- odpowiedziałam
-Mamusia jest zazdrosna.- poinformował Max
-Nie jestem.-
-O kogo?- odezwał się Viktor
-O mnie.-
-Nie.- zaprotestowałam patrząc się w szklankę z piwem
-Dlaczego?- Sara spojrzała na mnie
-Bo mnie kocha.-
Przycisnął usta do mojego policzka.
-Max. Robisz mi wstyd. Przestań.- dodałam, kiedy się nie odsuwał
Obiął mnie i bardziej przycisnął do siebie. Westchnęłam ciężko.
-A teraz nie krzyczycie, że jest fu?- zapytałam
-Nie.- odpowiedziały
-Max zacznę krzyczeć.- zaśmiał się nie odrywając się ode mnie -Zaraz będziesz posądzony o molestowanie.- zagroziłam, ale on nic sobie z tego nie robił
Nabrałam powietrza do płuc. Zanim jednak coś krzyknęłam, on mnie pocałował. Zdenerwowałam się i go ugryzłam. Odsunął się zdziwiony.
-Idź się całuj z tą lafiryndą.- warknęłam
-Kto to jest lafirynda?- zapytała Sara
-To taka pani, która bez mojej wiedzy próbuje się spodobać tatusiowi.- odpowiedziałam
-A jak się nazywa pan, który podoba się mamusi?- zapytał Alex
-Chuj.-
Uderzyłam Maxa, na co on na mnie spojrzał zły.
-Nie przeklinaj przy dzieciach.- warknęłam
-Mogłabyś sobie odpuścić.- odpowiedział
-Wiesz co? Zaczekam w samochodzie.- wstałam
Max złapał mnie i posadził na swoich kolanach.
-Tylko ty masz prawo być zazdrosna?-warknął
-Nie jestem.- odpowiedziałam
-Jesteś. Denerwujesz się o byle gówno.-
-Nie denerwuje się.- zaprzeczyłam
-Ja też się nie denerwuje, kiedy ten skurwysyn dwa stoliki za nami tak się na ciebie patrzy.- zcisnął moje kolano
-Ale nie z nim rozmawiam, tylko z tobą.- wetchnęłam mu palec w tors
Położył mi dłoń na policzku.
-Kocham cię Cenobio Alen. Nic tego nie zmieni. Nie bądź o mnie zazdrosna, bo jestem tylko twój.-
Uśmiechnęłam się do niego. Nachyliłam się i go pocałowałam.
-Fu!- krzyknęły dzieciaki
-Chcecie wrócić do domu?- zapytałam
-Nie.- pokręcili główkami
-To siedzieć cicho.-
Max się zaśmiał i pocałował mnie w policzek.
Wróciłam na miejsce i już w spokoju zjedliśmy lody.

Nie przestawaj mnie kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz