Rozdział LIII

122 15 5
                                    

Joker pov

Oderwałem się od swej kobiety i spojrzałem jej głęboko w oczy. Widziałem w nich ten blask, który mówił sam za siebie. Ekscytacja prawie wychodziła z jej pięknego ciała, aby ujrzeć światło dzienne. Nie mogłem się na to wszystko napatrzyć. Staliśmy tak chwilę, spoglądając sobie  w oczy, chcąc wyczytać z nich jak najwięcej.

-Co zrobimy ze zwłokami?- w pewnym momencie zapytała moja jasnowłosa.

-Podrzucimy je na komisariat. Tak tylko, żeby podenerwować policję.-

-Such a great idea, Jokie!- wykrzyknęła.

Byłem szczęśliwy, widząc ją taką. Król zbrodni powraca. Teraz ze zdwojoną siłą.

----

Wróciliśmy z powrotem do domu. Karo wykonała kilka telefonów, do przyjaciółek, do cioci i wujka, którzy wracają we wtorek i do rodziców. Po ostatnim telefonie widziałem, że z jej twarzy znikł ten piękny uśmiech.

-Co się stało?- zapytałem niby od niechcenia. Tak naprawdę cholernie mnie to ciekawiło.

-Huh, honey? A... Nic takiego.-

-Poważnie?-

-Tak serio, to nie. Mam wrażenie, że rodzicom to na rękę.-

-Co takiego?- nie dawałem za wygraną.

-Fakt, że mnie nie ma. To znaczy... Oczywiście nie żałuję, że tu jestem. Gdyby nie ten wyjazd, nigdy nie poznałabym ciebie, znajomych i tylu fantastycznych ludzi, ale czuję się naprawdę dziwnie. Minęło sporo czasu co prawda odkąd tutaj jestem, ale myślałam, że będą bardziej się przejmować, tęsknić. Chyba się przeliczyłam. W sumie, to kurwa zabawne.- wybuchła gorzkim śmiechem. Nie wiedziałem zbyt, jak mam zareagować, ale postanowiłem ją przytulić. Wiedziałem, co czuje i nie chciałem z nią na ten temat teraz rozmawiać, by nie psuć jej humoru. Ona odwzajemniła uścisk.

-Co powiesz na pizze?- zapytałem. Wcale nie umiałem jej robić, ale jakieś tam składniki się raczej znajdzie.

-Pewnie! Zrobimy z toną mozarelli i tłustym salami. Ja przygotuję ciasto, a ty sprawdź, czy masz coś jeszcze, co możemy dodać.- powiedziała moja kobieta i gdy klepnąłem ją w tyłek, pobiegła do kuchni.

Nie umrę przy niej z głodu.

Poszedłem za nią i zajrzałem do lodówki. Wyciągnąłem z niej mozarelle, salami, paprykę, jakąś  szynkę i oliwki.

-Jasnowłosa, tyle wystarczy? Nic więcej raczej nie mam. Przynajmniej nic, co można wrzucić na ciasto. Chyba, że ten sławny jogurt, który najpierw jest biały, a potem po mieszaniu robi się brązowy.- powiedziałem, a ona wybuchnęła śmiechem.

-O Boże, to jest Monte mój skarbie, ale powiedzmy, że zrozumiałam.-

No tak... Monte... Nigdy nie umiałem zapamiętać tych wszystkich nazw. Czasem były po prostu zbyt skomplikowane.

Po pewnym czasie siedzieliśmy po turecku na sofie, zajadając się przygotowaną przez Karolinę pizzą i oglądając kreskówki. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że taki pojebaniec jak ja znajdzie taką kobietę, która nie dość, że w każdym calu jest idealna, to jeszcze będę z nią mógł robić rzeczy, które robi dzieciarnia i bawić się przy tym świetnie.

-Nieźle się najadłam...- stwierdziła Karo wciskając w usta ostatni kawałek. Zaśmiałem się pod nosem.
-Heath, wiesz na co mam ochotę? Na wspólną, gorącą kąpiel.-

-Dlatego teraz tutaj grzecznie poczekasz, a ja zaraz wrócę.-

Udałem się do łazienki, by nalać do wanny bardzo ciepłej wody. Dodałem również trochę olejków, tych, które wzięła ze sobą Karolina. Spojrzałem na swoje dzieło i z uśmiechem na twarzy poszedłem po moją kobietę.

Zapowiada się długa noc.

Look at the Moon 🌕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz