Rozdział LXX

115 13 3
                                    

Karolina pov

-Głupie słońce...- powiedziałam pod nosem, powoli uchylając powieki, jednak blask, który do nich dotarł tak bardzo mnie poraził, że z powrotem je zamknęłam. Czułam, jakby coś (a raczej ktoś) ciężkiego leżało na moich plecach. Odwróciłam głowę i ujrzałam Heatha we własnej osobie, który w najlepsze spał na mnie i z tą błogą miną zdawał się nic sobie z tego nie robić. Postanowiłam go nie budzić i najdelikatniej, jak umiałam, podparłam się na rękach i wyszłam z łóżka.

Wychodząc z pokoju zamknęłam drzwi, a nogi same zaprowadziły mnie do łazienki.

Gdy byłam już w środku, spojrzałam w lustro. Resztki makijażu znajdowały się na moich policzkach i skroniach, nastomiast czerwień ust gdzieś zniknęła, pozostawiając po sobie lekko różowe ślady.

-No nieźle, Karolina. Nieźle wyglądasz.- powiedziałam sama do siebie jakże sarkastycznie i zaczęłam myć swą twarz szarym mydłem. Kiedy doczyściłam buzię, postanowiłam wziąć długą kąpiel. Taką, po której będę się czuła jak najbardziej zrelaksowana osoba na świecie. Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i w czasie jej spływania do wanny, cichutko udałam się do sypialni, w której spał Joker, by zabrać świeże ubrania i telefon.

Kiedy wróciłam, wlałam do wanny jeszcze jakiś olejek. Po zapachu rozpoznałam, że to mango. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zanurzyłam swoje ciało w przygotowanej miksturze. Poczułam, jak woda dociera do każdego z miejsc, w których tak cholernie jej potrzebowałam. To spowodowało, że poczułam ogarniający mnie spokój. Zanurzyłam głowę, odczekałam kilka chwil, po czym podniosłam się. Teraz byłam juz cała mokra. Wychyliłam się, by wziąć leżący pod wanną na dywaniku ręcznik i wytarłam nim dłonie. Sięgnęłam po telefon, który nagle zaczął wibrować. Spojrzałam na wyświetlacz.

Steven...

Miałam mieszane uczucia, jednak postanowiłam odebrać.

-Tak?

-Karolina! Cześć. Nie odzywałaś się dosyć długo, martwiłem się. Może masz ochotę się ze mną spotkać? Mam nadzieję, że to wszystko nie przez twój ostatni pobyt u mnie. Nie chcę, żeby nasza relacja ucierpiała...

-Poczekaj, spokojnie.- przerwałam mu. -Steven, nasza relacja nie ucierpi. Pewnie, że chętnie się z tobą spotkam, tylko nie wiem kiedy. Jestem już umówiona z Abby, ale na pewno znajdę dla ciebie czas. W końcu jesteśmy przyjaciółmi...- zagryzłam wargę mając świadomość tego, jak okropnie i głupio mogło to zabrzmieć.
-No tak, przyjaciółmi...- powtórzył Steven. -W każdym razie znajdź dla mnie czas. Tęsknię za tobą.

-Znajdę, trzymaj się, do usłyszenia.- po tych słowach rozłączyłam sięi odłożyłam telefon.

Nie wiedziałam, co zrobić w tej sytuacji. Tak bardzo nie chciałam krzywdzić Steva, tak cholernie żałowałam moich idiotycznych decyzji. Najwyraźniej jedynym rozwiązaniem będzie powiedzenie mu prawdy. O tym, że sprawa z... Moim partnerem... została wyjaśniona i, że bardzo go za to wszystko, co zaszło przepraszam. Tylko, czy mi wybaczy? Czy nie stwierdzi, że po prostu go oszukałam? Skąd mogłam wiedzieć, że Joker wróci? Tak wiele pytań...

Ponownie zanurzyłam się cała w wodzie licząc na to, że gdzieś w niej rozproszą się moje zmartwienia. Zrobiłam tak jeszcze kilka razy, po czym dokładnie umylam ciało, wraz z włosami i wykonałam depilację.

Gdy wyszłam z wanny, mało co, a leżałabym na podłodze. Przed upadkiem ocalił mnie mój refleks i umiejętności balansowania. Odzyskałam równowagę, po czym wytarłam się dokładnie ręcznikiem, wysuszyłam włosy, umyłam zęby i ubrałam się w czarny, dość opinający kombinezon z wycięciem na plecach. Dostałam go kiedyś od ciotki. Właściwie należał do niej jeszcze dwa lata temu, ale trochę przybrała na wadze, więc teraz był dobry na mnie. Ot, miły prezent. Wykonałam jeszcze delikatny makijaż i wyszłam z łazienki.

Stanęłam przed dużym lustrem, ktore znajdowało się w hallu i zaczęłam się przed nim gimnastykować, podśpiewując pod nosem jedną z moich ulubionych, polskich piosenek.
Musiało to wyglądać komicznie z boku. Ja, robiąca jakieś chore figury i śpiewająca utwór Renaty Przemyk o Babie, którą zesłał Bóg.

-No ładnie. Kiedy mam cię umówić na wizytę w szpitalu psychiatrycznym?- usłyszałam głos Jokera. Obróciłam się w jego stronę i poczułam, jak moje policzki płoną. Stał na schodach nago. Nago. Zupełnie.

-Czemu częściej tak nie chodzisz?- zapytałam, wybuchając śmiechem.

-A wiesz... Nie chcę, żebyś pomyślała, że jestem jakiś łatwy.

-Oj kochanie. Coś czuję, że w tym szpitalu psychiatrycznym spędzimy upojne chwile. We dwoje.- zachiochotałam. On tylko podszedł do mnie i położył ręce na moich biodrach.

-Wyglądasz bardzo seksownie w tym stroju.- stwierdził.

-Dziękuję za komplement.- dygnęłam niczym prawdziwa dama. -Mógłbyś mnie odwieźć dzisiaj do mieszkania? Chciałam się spotkać z dziewczynami i muszę tam trochę ogranąć.

-Mógłbym, ale jest warunek.- powiedział, a ja przewróciłam oczami.

-No? Słucham, jaki?

-Pomogę ci!

-Niech będzie. W takim razie ubieraj się i będziemy ruszać. Ja się spakuję i zrobię szybko jakieś śniadanie.- odparłam i pocałowałam go w policzek.

-Tak jest!- krzyknął i zniknął za drzwiami łazienki.

-Za dwadzieścia minut widzę cię gotowego w kuchni!- zaśmiałam się i poszłam do sypialni.

Look at the Moon 🌕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz