25

460 100 14
                                    

Skierowałam się do mojego pokoju. Wyjęłam z podręcznej torebki klucz i weszłam do pomieszczenia. Zmyłam rozmazany makijaż. Nie płakałam. To po prostu deszcz mi go rozmazał. Spięłam włosy w koka i przebrałam sukienkę w krótkie dresowe spodenki i bluzkę na ramiączkach. Usiadłam na łóżku i zaczęłam nad wszystkim rozmyślać. Wszyscy w tym momencie świetnie bawili się na dole, a z moich łez zaczynały powoli spływać krople łez. Tym razem Kristian nie ma jak się wytłumaczyć. Nie uwierzę w żadne procenty, albo, że to Melka, czy inne głupie tłumaczenia. Nie tym razem.

Albo zapomnę. Nie będę przyznawać się, że coś wiem. Będzie to trudne i będę okłamywać siebie przez cały czas, ale chociaż nie zniszczę sobie związku z osobą, którą kocham. Jak mogę kochać osobę, która ciągle mnie rani.

-Jest Kri...-zaczął Alex wchodząc do mojego pokoju.-Cholera, Ana co się stało?-zapytał podbiegając do mnie.

Byłam w okropnym stanie. Płakałam od jakiś 15 minut, moje oczy były lekko czerwone, tak jak moja twarz.

-Nic.-Udałam uśmiech.

-Nie rób ze mnie idioty-warknął.-Widzę, że coś  się stało.

-Nie psuj sobie urodzin przez moje humorki, idź stąd-powiedziałam i kazałam mu wyjść.

Wyszedł. Mimo wszystko nie chciałam tego, potrzebowałam czyjejś obecności, ale jednocześnie ją cholernie odtrącałam. Bałam się i nie wiedziałam nawet czego.

Wstałam z łóżka i postanowiłam zrobić sobie kakao. Jak dobrze, że każdy pokój miał malutką kuchnię. Zawierała ona tylko lodówkę zlew i czajnik, ale dało się to przeżyć. Było również tutaj parę ciasteczek, więc postanowiłam je zjeść. Dlaczego zapełniam mój ból wewnętrzny jedzeniem?

Skierowałam się do łazienki i kucnęłam przy toalecie. Włożyłam do mojego gardła parę palców i po jakimś czasie zaczęłam zwracać ciasteczka. Zaczęłam myć zęby i nie umiałam nawet spojrzeć na siebie w lustro. Nie wywoływałam wymiotów od dobrych paru lat, a znowu zaczynam to robić. Nie chcę wpaść w zaburzenia odżywiania. 

Zaczęłam płakać jeszcze bardziej niż wcześniej. Teraz tak naprawdę nie wiedziałam już dlaczego. Wylałam kakao do zlewu i wlałam do kubka wodę. Wypiłam ją w parę sekund i zaczęłam nalewać ją znowu i wypijać i tak w kółko. Wypiłam jej naprawdę dużo. 

Owinęłam się ogromnym kocem. Wyszłam na balkon, który był strasznie mały. Zawierał tylko drewniane krzesło i malutki stolik. Również drewniany. Patrzyłam na ludzi, którzy się świetnie bawili. Było tu koło 200 osób, nie przesadzam. Alex miał dużo znajomych, do tego jakaś rodzina. Kristian również nie zaprosił mało ludzi.

Co chwilę widziałam gdzieś w tłumie Melkę. Świetnie się bawiła. Nieraz zauważyłam również jak tańczy z Krisem.

Spojrzałam na mój telefon żeby sprawdzić godzinę. Nawet nie zauważyłam kiedy ten czas minął, bo była już 3 w nocy. Może to przez to, że ogród jest świetnie oświetlony i wygląda jakby była najpóźniej 21.

Byłam w okropnym stanie psychicznym,  czułam ogromną pustkę i cholera, nie wiedziałam co zrobić by ją zapełnić. Wbijałam sobie paznokcie, prawie się posunęłam do okaleczenia się żeby coś poczuć. Ale nie czułam nic. Można było mnie pobić, a ja nic ni czułam. Przerażało mnie to, bo nie wiedziałam co robić, przez co płakałam jeszcze mocniej.

Moja ręka była cała w śladach, po wbijanych paznokciach. Jestem okropną idiotką.

Wyszłam z balkonu w celu udania się na malutką plażę, która znajdowała się niedaleko. Nie można było tego nawet nazwać plażą. Było trochę piachu i biała przystań oraz jezioro, a może morze? Nie wiem, nie skupiłam się na tym, ale obstawiam, że było to jezioro. Była również jedna, stara zniszczona ławka.

Przy wychodzeniu z pokoju natknęłam się na Kristiana, który chwycił mnie za nadgarstek gdy zauważył w jakim jestem stanie i, że kompletnie go zignorowałam.

-Anastasia? Co się stało?-zapytał, a ja nieszczerze się uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami.

-Pomyśl-warknęłam.-Coś mi obiecywałeś, ale ty i obietnice? Dobre-zaśmiałam się uwalniając moje nadgarstki z jego ucisku.

Jeziorko, które było celem mojej podróży znajdowało się dość daleko, w części, która nie była już oświetlona. Nie włączałam latarki, nie potrzebowałam tego. Czułam się dobrze w  takiej ciemności, przecież nic mi się tutaj nie stanie tak, jest tu od groma ludzi?

Obok miejsca, w które się kierowałam był mały plac zabaw oraz domki. Były tu jakieś mniejsze dzieci i zastanawiało mnie jakim cudem rodzice pozwolili im o tej potrze nie spać. Zignorowałam je.

Po nie mniej niż 10 minutach drogi usiadłam na ławce. Trzęsłam się trochę z zimna, ale nie przeszkadzało mi to. Najbardziej przeraziło mnie to, że chciałam wskoczyć do tej wody, i cholera nie w celu popływania, bo nie umiem, tylko utopienia się. Miałam dość wszystkiego, co dzieje się w moim życiu. Ale nie zrobiłam tego. Nie mogę popełnić samobójstwa, bo pokażę jaka jestem słaba. Pokażę, że nie umiem walczyć, a umiem.

Wstałam z ławki i skierowałam się na przystań. Od ławki, na której siedziałam dzieliło ją tylko parę kroków.

Przystań składała się z paru części. Była szeroka i w kształcie prostokąta. Na najszerszej części była platforma uniesiona na jakieś 5 metrów do góry. Podbiegłam do niej i weszłam na górę. Usiadłam, a moje nogi zwisały między szczebelkami. Nie wiem dlaczego kojarzyło mi się to z tym momentem, kiedy siedziałam na dachu w sylwestra, a moje nogi zwisały również do dołu.

-Ana-usłyszałam głos Kristiana.

-Odejdź-powiedziałam przez łzy.

Jedynym czego chciałam było to, żeby odszedł, żeby dłużej nie męczył mojego serca ciągłymi kłamstwami, ale również bardzo chciałam żeby był obok. Żeby mnie pocałował i nigdy nie odrywał się od moich ust. Ale nie mogę na to pozwolić. Muszę w końcu zakończyć tą żałosną znajomość, bo zbyt mnie męczy.

~~~~

Co sądzicie o postawie Anastasi, kochani?:)

Przypominam, że na 50 miejsce będą 2 dodatkowe rozdziały, obecnie jestem 58 także czy będą 2 dodatkowe w tym tygodniu czy kiedy indziej zależy tylko i wyłącznie od was!

neighbour |kristian kostovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz