• 3 •

6.8K 573 930
                                    

Levi obudził się dziś wyjątkowo późno. Wskazówki na zegarku wskazywały godzinę ósmą rano, co dla czarnowłosego było końcem świata. Zawsze wstawał dobre kilka minut przed piątą, a dziś? Dziś czuł się jak leń, totalny leń. 

- Nie dość że leń, to jeszcze bałaganiarz. - warknął niezadowolony widokiem czarnych skarpetek, które leżały obok szafy. 

Przeciągnął się leniwie i wstał z miękkiego materaca, jednak szybko tego pożałował. Od razu po wstaniu zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę. Gdyby nie stojąca obok łóżka szafka, Ackermann już dawno przywitałby się z podłogą w dość nieprzyjemny sposób.

- Kawy...jak najszybciej. - cicho jęknął ponownie się prostując. Chwiejnym krokiem ruszył w stronę drzwi od sypialni. Szybko się przy nich znalazł i nacisnął klamkę, po czym wyszedł z pomieszczenia. 

Jakie było jego zdziwienie, kiedy nie zobaczył swoich ubrań porozrzucanych po podłodze. Levi był pewnie, że ich nie składał ani nigdzie nie wynosił. Pijany również nie był na tyle, aby nic z poprzedniej nocy nie pamiętać. Więc, co się stało, że jego ubrania magicznie zniknęły z podłogi?
  Czarnowłosy wzruszył ramionami i ruszył w stronę kuchni. Na chwilę obecną nie interesowały go jego ciuchy, chciał tylko jednego - kawy. 

- Co to ma być?! - krzyknął, kiedy spostrzegł pewnego szatyna, który spał skulony na jego fotelu. Zmarszczył brwi, starając się przypomnieć jego imię. Eron, Eran...Eren! Tak, zdecydowanie miał na imię Eren. To przecież przez niego Levi poczuł się dziwnie i nieswojo...to przez niego się zarumienił. 

Brunet zacisnął pięść i ruszył w jego stronę, z zamiarem obudzenia go. Przecież nie będzie gościł w SWOIM mieszkaniu jakiegoś szczyla, który nawet nie skończył liceum. Poza tym, przecież ten gówniarz miał go tylko odwieść do domu, a nie tu nocować!
  Levi stanął przed fotelem i spojrzał na twarz szatyna. Wyglądał jak mały, słodki, śpiący kotek. Był uroczy i niewinny. Ackermann skarcił się za te myśli i już chciał zwalić chłopaka, jednak...nie zrobił tego. Nie umiał. Kiedy Eren delikatnie zmarszczył brwi oraz swój mały, zgrabny nosek, Levi poczuł dziwne mrowienie w brzuchu oraz przyznał, że ten dzieciak wygląda naprawdę uroczo kiedy śpi.

- Tch - podszedł do niewielkiej komody, stojącej nieopodal fotela - Durny dzieciak. - wyciągnął z niej biały, bardzo miękki koc. Z powrotem podszedł do chłopaka i delikatnie okrył go przyjemnym w dotyku materiałem. Starał się nie obudzić Jägera, co mu się udało. Jedyne co usłyszał, do ciche mruknięcie zadowolenia, na co się uśmiechnął.

*

Eren przebudził się chwilę po dziesiątej. Leniwie otworzył swoje seledynowe oczy i delikatnie się przeciągnął. Musiał przyznać, że spanie na fotelu zwiniętym w kulkę do najlepszych nie należy i na sto procent będzie go później bolał kręgosłup...ale to później.
  Ponownie zamknął oczy przekręcając się na plecy. Mruknął coś niezrozumiałego i bardziej naciągnął na siebie puchaty koc. Zaraz...koc?

- Hę? - otworzył gwałtownie oczy i spojrzał na biały materiał, którym był przykryty. Był zdziwiony bo dobrze pamiętał, że przykrywał się samą bluzą. Czyżby gospodarz tego mieszkania wstał wcześniej i przykrył Erena tym miękkim kocem?

- Kurwa. - usłyszał oschły głos dobiegający zza kanapy. Przeniósł się do pozycji siedzącej i odwrócił głowę w stronę głosu. To co zobaczył spowodowało, że wstrzymał oddech i otworzył szerzej oczy. Wpatrywał się w duże okno, które pokazywało szare niebo oraz czubki innych wieżowców. - Wow.

- Już wstałeś dzieciaku? - spojrzał w prawo i od razu zauważył niskiego, czarnowłosego mężczyznę który stał przodem do kuchennego blatu - Obstawiałem, że pośpisz do piętnastej...góra osiemnastej, albo - odwrócił głowę w stronę Erena - Że zaliczyłeś zgon. 

31 dni [Ereri/Riren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz