• 9 •

6.3K 616 507
                                    

Każdy z nas ma swój ulubiony dzień w roku. Inni uwielbiają dzień swoich urodzin, drudzy Prima Aprilis a jeszcze inny Sylwestra. Jednak najukochańszym dniem dla wszystkich dzieci, jest dzień Bożego Narodzenia. Każde dziecko czeka tylko, aby pójść do rodziny tylko po to, aby zjeść kolację wigilijną a następnie czekać na przyjście Mikołaja z wielkim workiem prezentów. 

Jednak tego dnia nie każdy podzielał szczęścia dzieci. Taką osobą był pewien czarnowłosy mężczyzna. Jak co roku spędzał ten dzień samotnie. Nie odbierał od nikogo telefonu, nie odpisywał na SMS-y. To stało się jego rutyną, przyzwyczaił się do samotnego spędzania świąt i urodzin. Jednak miał nadzieje, że w tym roku coś się zmieni. Że tym razem spędzi święta wraz z urodzinami z pewnym bardzo irytującym bachorem o pięknych, zielonych oczach. 

Levi spojrzał po raz kolejny na wibrujący telefon, który leżał obok. Zoë dzwoniła do niego co pięć minut i wysyłała setkę wiadomości. Ackermann dobrze wiedział o co jej chodzi. Co roku ta czterooka wariatka próbowała go namówić, aby razem z nią i jej narzeczoną - Petrą - spędził święta Bożego Narodzenia.  Jednak Levi zawsze odpowiada tak samo. Zawsze mówił "NIE". 

Prychnął cicho pod nosem, biorąc do ręki kieliszek z resztką czerwonego wina. Spojrzał na grający telewizor, opróżniając szklane naczynie. Niechętnie podniósł się z kanapy, w ręku nadal trzymając kieliszek, a następnie udał się w kierunku kuchennej wyspy, na której stała butelka z winem.  Postawił naczynie na blacie i ponownie napełnił je czerwonym trunkiem. Tak właśnie planował spędzić kilka kolejnych dni - pijąc samotnie wino. Nie miał zamiaru wychodzić z domu i mijać szczęśliwych ludzi na ulicy. Nie chciał słyszeć śmiechu dzieci ani patrzeć, na szczęśliwie spacerujące, zakochane pary. On sam był zakochany, jednak osoba, którą darzył tym uczuciem prawdopodobnie czeka na odprawę na lotnisku bądź już dawno opuściła kraj.

- Tch - warknął, czując spływającą po policzku samotną łzę. Szybko ją wytarł i spojrzał smutno na stojący przed nim kieliszek. Miał nadzieję, że spędzić te kilka dni z Erenem, że jakoś się do siebie zbliżą. Ach, jaki on był głupi! Zakochał się w niecałe 31 dni w chłopaku, który jest zakochany w innym. To brzmi śmiesznie, prawda? - Mogliby z tego zrobić komedię. - zaśmiał się ironicznie pod nosem, kierując się w stronę kanapy, zabierając ze sobą kieliszek. 

Usiadł na kanapie, odstawiając szklane naczynie na stoliczku i spojrzał kątem oka na swój telefon. Ku jego zdziwieniu,  nie wydawał żadnych dźwięków. Czyżby Hange się poddała?
  Wziął smartfon do ręki i szybko go odblokował.  Od razu w oczy rzuciło mu się dwadzieścia nieodebranych połączeń i trzydzieści cztery SMS-y. Cicho westchnął i wszedł w wiadomości a następnie w konwersacje z Zoë. Tak jak podejrzewał, czterooka próbowała go namówić, aby zjawił się u niej na wigilijnej kolacji. Jednak kiedy doszedł do ostatniej wiadomości, zmarszczył brwi i przymrużył delikatnie oczy, nie do końca rozumiejąc jej treści. 

"Mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba ;)"

- Jaki znów prezent? - zapytał samego siebie, patrząc w ekran telefonu. Znał Zoë nie od dziś i dobrze wiedział, że prezenty od niej są...dość dziwne. A może to Ackermann był dziwny a prezenty od niej normalne?

Przeszedł go dziwny dreszcz, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek w telefonie, który pokazywał godzinę 21:38 a potem na godzinę otrzymania ostatniej wiadomości. Od tego czasu minęło około dziesięciu minut a do domu w którym mieszka szatynka jedzie się około godziny. 

Levi podniósł się niechętnie z kanapy i ruszył w stronę drzwi w które po raz kolejny ktoś zapukał. Był przygotowany na wszystko. Na krzyk czterookiej, przytulanie a nawet całusy w policzek. Był do niej już tak przyzwyczajony, że przestało go to obchodzić. 
  Mruknął coś pod nosem, przekręcając klucze w zamku. Otworzył drzwi na oścież, zamykając przy tym oczy i czekając na uścisk który...nie nadszedł? Otworzył zaskoczony oczy a jego serce momentalnie się zatrzymało. Nie mógł uwierzyć własnym oczom i zaczął myśleć, że to sen. 

- Eren? - właściciel tego imienia nie czekając ani chwili dłużej rzucił się na szyję niższego, o mało co go nie przewracając. Zamknął Levi'a w niedźwiedzim uścisku, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi. 

Jäger  będąc na lotnisku spotkał pewną brązowooką kobietę, która do niego podeszła i przywaliła z otwartej ręki w głowę. Potem zaczęła na niego "krzyczeć" i skutecznie uświadomiła mu, że Levi jest ważniejszy od Armina. Że Ackermann zakochał się w nim, ale jest za głupi, aby mu to wyznać. Eren był wdzięczny tej kobiecie, ponieważ to właśnie dzięki niej w ostatniej chwili wysiadł z samolotu. To dzięki niej zrozumiał, że jeśli by nie wysiadł, to zrobiłby największy błąd w swoim życiu.

- Co ty tu robisz Eren? - Levi opanował drżenie głosu - Przecież mia...

- Kocham cię. - przerwał mu, delikatnie się odsuwając. Spojrzał w jego ciemnoniebieskie oczy, w których pierwszy raz zobaczył zaskoczenie oraz radość. - Pokochałem w ciągu niecałych, 31 dni.

End

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Witam!
Jak dobrze wiecie, nie umiem pisać pożegnań, dlatego napiszę to, co zawsze.
Dziękuję za każdy głos oraz komentarz, ponieważ to one motywowały mnie do dalszego pisania ♡

Dziękuję i do następnego ♡

31 dni [Ereri/Riren]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz