Eren stał przed klatką bloku, w którym mieszkał Levi. Trzymał w czerwonych od zimna rękach swój telefon. Sam dokładnie nie wiedział, dlaczego tu przyszedł, tak samo dlaczego poprosił swojego szefa o numer czarnowłosego. Chcąc nie chcąc, szatyn otrzymał numer Ackermanna i wpisał go, lecz nie zadzwonił. Coś mu to skutecznie uniemożliwiało i to w cale nie było puste konto. Jäger pragnął bliższego poznania tego mężczyzny, ale dobrze wiedział, że on tego nie chce. Zdążył zauważyć, że Levi był samotnikiem i raczej nie lubił bliższych kontaktów z ludźmi, a zwłaszcza z takimi gówniarzami jakim był Eren.
Zielonooki cicho westchnął i drżącą ręką odblokował swoją komórkę, a następnie wszedł w kontakty. Odnalazł numer Levi'a i zadzwonił, choć sam nie był pewny czy dobrze robi. Przecież ten mężczyzna najprawdopodobniej był właśnie w pracy lub na jakimś bardzo ważnym spotkaniu. Jednak już nie było czasu na rozłączenie się i nawet jeśli szatyn chciałby to zrobić, nie zdążył by, ponieważ od razu po trzech sygnałach usłyszał znany mu, zimny głos:- Słucham?
- J-ja...dzień dobry. To ja, Eren. - starał się opanować drżenie głosu. Nie wiedział dlaczego, ale rozmowa z Ackermannem strasznie go stresowała.
- Huh? Skąd masz mój numer szczeniaku? - syknął.
- E-Erwin mi... - urwał, słysząc ciche warknięcie po drugiej stronie słuchawki. Może jednak powinien się rozłączyć? - Nie przeszkadzam panu?
- Nie, po co dzwonisz?
Eren otworzył usta jednak nic nie powiedział. Właściwie, to dlaczego zadzwonił do Levi'a? Dlaczego chciał jego numer?
- Zostawiłem u pana bluzę. - miał nadzieje, że uwierzy.
- Przecież ją zabierałeś bachorze.
- Też tak myślałem...mógłby pan przyjechać?
- Nie mam czasu na jeżdżenie do twojej szko...
- Jestem pod pana blokiem. - uciął mu, chowając drugą rękę do kieszeni kurtki.
Usłyszał w słuchawce ciche westchnienie, które wyrażało irytacje i jakieś niezrozumiałe słowa, znając życie wypowiedziane w innym języku - Zaraz będę dzieciaku.
- Dobrze. - Eren delikatnie się uśmiechnął po czym zakończył połączenie. Dopiero teraz zaczął siać delikatną panikę. Co on teraz zrobi? Przecież Levi nie jest głupi i od razu się zorientuje, że Jäger nie przyszedł do niego po "zostawioną bluzę". Prawda była taka, że szatyn chciał go jeszcze raz zobaczyć, usłyszeć na żywo jego zimny, beznamiętny głos. Spojrzeć w zimne, kobaltowe w oczy. Eren zarumienił się na wspomnienie bruneta będącego w samych bokserkach. Sam nie wiedział, dlaczego tak reaguje na to wspomnienie, ale podobała mu się ta reakcja.
Zielonooki cicho kichnął i bardziej opatulił się kurtką. Na dworze w przeciągu pół godziny zrobiło się strasznie zimno i zerwał się dość mocny wiatr. Eren bał się, że się rozchoruję a do tego nie mógł dopuścić. Jego odporność, a właściwie jej brak powodowała, że szatyn często chorował będąc jeszcze małym szkrabem. Do dziś pamiętał, jak w czwartej klasie podstawówki miał zapalenie płuc i nie mógł pojechać z klasą na szkolną, trzydniową wycieczkę nad morze. Dobrze pamiętał, jak wtedy płakał i nie dawał sobie pomóc. Nawet wyszedł na dwór, co pogorszyło jego stan na tyle, że musiał jechać do szpitala.
Cicho się zaśmiał na to wspomnienie i stwierdził, że był on wyjątkowo głupim oraz upartym dzieciakiem. Ale czy dużo się zmieniło? Nadal był uparty, o głupocie już nie wspominając. Bo przecież kto normalni chce się spotkać z praktycznie nieznanym mężczyzną?
Eren zaczął rozglądać się w poszukiwaniu czarnego lamborghini. Ackermann powinien już dawno tu być.
- Nareszcie. - mruknął przemarznięty szatyn, widząc auto bruneta. Było mu cholernie zimno a na widok Levi'a, idącego w jego stronę w samy garniturze, zrobiło mu się jeszcze zimniej.
Levi spojrzał na wyższego od siebie chłopaka. Na jego widok poczuł na sercu delikatnie ukłucie. Miał czerwone z zimna policzki, ręce i od czasu do czasu ciągał nosem. Brunet nie wiedział dlaczego, ale był na siebie zły za to, że kazał mu czekać.
- Wchodź. - mruknął, otwierając drzwi od klatki schodowej. Wszedł zaraz po Erenie i podszedł do windy. - Od ilu stoisz pod blokiem? - kątem oka spojrzał w stronę młodszego.
Eren spojrzał na czarnowłosego a kiedy ich spojrzenia się spotkały, odwrócił zarumieniony wzrok. Miał nadzieję, że Ackermann tego nie zauważy i w ogóle się nie odezwie.
- Od...dwudziestu minut. - mruknął cicho, widząc jak drzwi od winy się otwierają. Wszedł do niej zaraz po Levi'u i w ciszy stanął obok niego.
- Obyś znalazł tą bluzę.
*
Czarnowłosy stał przy blacie w kuchni, wsypując do kubka kakao. Od dwudziestu minut musiał znosić towarzystwo szczeniaka, który szwendał się po jego mieszkaniu w poszukiwaniu bluzy. Ackermann nie był głupi, dobrze wiedział, że bachor przyszedł tu z innego powodu. Tylko...z jakiego?
- Znalazłeś? - spojrzał na niego lekko poddenerwowany.
- Tak. - Eren uśmiechnął się do kobaltookiego, zapinając swoją torbę - To, ja już może...
- Zostań. - Levi wlał do czerwonego kubka ciepłe mleko - Zrobiłem kakao...pewnie zmarzłeś.
Jäger spojrzał zdziwiony na czarnowłosego i położył torbę obok kanapy. Niepewnie ruszył w jego stronę.
Levi'a rozbawiło zachowanie bachora, jednak nie dał tego po sobie poznać. Po mimo tego, że ten dzieciak strasznie go irytował, było w nim coś interesującego. Coś, czego nie było w Erwinie.
- Trzymaj - podał młodszemu parujący kubek - Jesteś może głodny?
- Ja...nie dziękuję. - Eren był zmieszany jego zachowaniem. Dziś rano ewidentnie pokazywał, że nie jest zadowolony z jego towarzystwa, a teraz? Teraz zachowuje się zupełnie inaczej.
- Głupi dzieciak. - Ackermann wyjął z szafki ciasta i podał szatynowi - Idź i jedz.
- Ale ja napra...
- Mam się zdenerwować? - warknął niezadowolony.
Jäger skulił się lekko i ruszył w stronę kuchennej wyspy. W duchu cieszył się, że Levi poczęstował go całą paczką jego ulubionych ciastek, ale z drugiej nie wiedział, o co mu konkretnie chodzi. Ale skoro Ackermann był w "dobrym" humorze, to Eren postanowił to wykorzystać:
- To...powie mi pan, ile ma lat? - usiadł na krześle i ostrożnie rozpakował ciastka.
- Mów mi Levi - zaczął - 24.
- To jest pan, znaczy...to jesteś młody Levi. - poprawił się i uśmiechnął do...jego pleców.
Levi prychnął, wkładając do filiżanki torebkę z herbatą. Wstawił czajnik z wodą i opar się plecami o blat, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zaczął dokładnie przyglądać się szatynowi, który w tym momencie pochłaniał jedno kruche ciastko. Wyglądał jak jakieś pięcioletnie dziecko, którego jest wszędzie pełno i wszystko chce wiedzieć. W pewnym stopniu Eren przypomniał mu jego przyjaciółkę z młodości - Isabel. Czarnowłosy dopiero teraz zauważył, że nawet ich oczy były podobne. Właśnie, podobne. Oczy Jägera są...bardziej błyszczące, wypełnione większą dawką energii. Poza tym sam kolor był delikatnie inny. Te Erena są jaśniejsze...ładniejsze.
- Powiedz...Levi - odezwał się szatyn, patrząc na twarz Levi'a - Z kim zamierzasz spędzić święta?
CZYTASZ
31 dni [Ereri/Riren]
FanfictionCzy to możliwe, aby przez 31 dni zakochać się w kimś na zabój?