chapter 6

15 4 0
                                    




Siedziała oniemiała na ławce, a książka ułożona na jej kolanach była już nie czarno-biała tylko kolorowa od pyłków kwitnących drzew.

Przez pierwsze chwile nie mogli oderwać od siebie spojrzenia. Patrzyli w swoje tęczówki i obydwoje czuli się jakby zagłębiali się nawzajem w swoje duszę, odkrywali swoje demony, zrywali z siebie maski codzienności.

I w dodatku ta głęboko zakorzeniona nieśmiałość.

Chłopak nie wytrzymał ciężaru spojrzenia, którego tak pragnął i po kilku sekundach które trwały jak godziny odwrócił się na pięcie, odszedł zostawiając tylko odciski podeszew butów i mętlik pytać.

Pierwszą myślą było pognanie za nim, jednak jej nogi odmawiały posłuszeństwa, a stopy w skórzanych butach ważyły tony.

Dlatego teraz siedziała zgarbiona osypana złotym pyłkiem wpatrywała się w jedno miejsce. Odtwarzała sobie w głowie na okrągło jego wygląd, każdy malutki detal. Utrwalała go sobie, aby przypadkiem nie zapomnieć.

"Timid Infatuation"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz