1. Rozdział 11: Nowe horyzonty

10K 512 217
                                    


Zarówno Draco, jak i Teodor przyjęli zaproszenie Dafne z wielką przyjemnością.

W sobotę rano cała trójka zebrała się w domu Astorii, gdzie za pośrednictwem świstoklika mieli się przenieść do Paryża. Dziewczyna zabrała ze sobą całą torbę rzeczy, mimo że miała zaledwie nocować u Danetów. Kiedy spytała chlopców, gdzie mają swoje rzeczy, ci zgodnie stwierdzili, że posiadają różdżki i kieszenie, co stanowczo wystarczało. Jednakże z nich wszystkich tylko Draco miał przyjemność posiadania wolnych dłoni – Teodor trzymał torby z prezentami dla Diany i Damiena, które Astoria wcisnęła mu szybko i bezceremonialnie.

O jedenastej złapali starą szczotkę do włosów i w ciągu kilku sekund znaleźli się na ciemnej, wyjątkowo ponurej uliczce. Kiedy ochłonęli po krótkiej, aczkolwiek intensywnej podróży, do ich uszu dotarł dźwięk kroków, a po chwili w polu widzenia pokazała się Dafne. Ubrana była na czarno, co najlepiej pasowało do tego miejsca. Kapturem zakryła również swoje jasne włosy, chroniąc je przed wiatrem.

Astoria natychmiast rzuciła się na szyję siostry i uściskała ją z całej siły. Chłopcy przywitali się z nią w dużo krótszy i mniej inwazyjny sposób. 

– Jak miło was znowu widzieć – powiedziała pani Danet, patrząc na przybyłych. Przyglądała się ich twarzom, jakby nie widzieli się co najmniej przez kilka lat. – Dorośliście – dodała, zaśmiewając się.

Draco prychnął.

– Odezwała się stara.

– Nie pozwalaj sobie, do starszych się nie podskakuje – rzekła na pozór groźnie. – Ale ten czas posłużył tylko Astorii. Promieniejesz, siostrzyczko.

Malfoy i Nott wymienili spojrzenia. Oboje dobrze wiedzieli, że to nie czas sprawił, że Astoria chodziła z wiecznym bananem na twarzy, głową w chmurach i błyszczącymi oczami. Jak najbardziej była to zasługa Martina Brewera, którego Draco nie polubił od pierwszego wejrzenia.  U panny Greengrass sprawa miała się kompletnie inaczej. A kawa z nim tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że to może być mężczyzna, którego tak długo szukała. Jej własny książę z bajki. Oprócz wyjścia do kawiarni, spotkali się także w parku na spacerze dwa dni później. W środę też gdzieś razem byli, ale tym razem Draco słuchał jej jednym uchem, a drugim wszystko wypuszczał, bo inaczej głowa by mu spuchła od ilości informacji, jaki to Brewer jest cudny.

Dziewczyna naprawdę wpadła. Czasem nawet zachowywała się jak opętana, a nie zakochana. Niemalże nie dawała o Martinie powiedzieć złego słowa, dlatego Malfoy nienawidził go w ciszy i samotności. Pod tym względem czuł się odosobniony, bo Nott miał go jak najbardziej gdzieś. Takie złe oddziaływanie posiadał tylko w stosunku do Draco. Póki co panna Greengrass nie znalazła u swojego kochasia żadnych wad, na co Malfoy czekał z utęsknieniem. Nie życzył swojej przyjaciółce źle – nie mógłby, ona zawsze z nim była, wspierała i mu pomagała. Jednak to nie przeszkadzało mu w życzeniu źle Brewerowi. Po prostu nienawidził go, od kiedy tylko go zobaczył. 

– Dziękuję! – odpowiedziała z uroczym uśmiechem.

– Chodźcie do domu, nie będziemy rozmawiać na ulicy – rzekła Dafne, ruszając przodem. Zaraz obok niej dreptała Astoria ze swoimi torbami. Chłopcy szli za nimi, słuchając opowieści pani Danet na temat początków życia jej rodziny w Francji.

Dotarcie do domu zajęło im parę minut, w trakcie których zdążyli trochę porozmawiać. 

Już w przedpokoju czekali na nich Damien z malutką Dianą na rękach. Astoria natychmiast wzięła dziewczynkę na ręce, a z Damienem przywitała się poprzez cmoknięcie w policzek. Później zajmowała się tylko dziewczynką, do której ciągle mówiła i łaskotała. Męskie grono zebranych podało sobie ręce.

Pełnia szczęścia | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz