1. Rozdział 9: Sztuka randkowania

11K 589 553
                                    

Piątek obfitował w piękną pogodę. Słońce świeciło wesoło na bezchmurnym niebie, z którego lał się żar, a na widnokręgu nie było jednej, najmniejszej chmurki. Draco obserwował ten obrazek, siedząc na parapecie w Malfoy Manor, a w dłoni trzymał gazetę. Nie czytał jej, bo i tak nie było po co – w środku znajdowały się artykuły, które całkowicie go nie interesowały, więc nie odczuwał potrzeby marnowania czasu na nie. Zamiast tego rozmyślał nad słowami Astorii, które usłyszał parę tygodni temu.

Nie wiedział, czy to sprawka choroby, czy też nudy, ale dokopał się do wspomnienia śniadania u Teodora, kiedy wrócił ze szpitala od matki. O ile Astoria czynnie szukała miłości – randkowanie chyba uznawała za swoją dyscyplinę sportu, bo „ćwiczyła“ to regularnie – o tyle on nie robił nic w tym kierunku. Teraz zauważył, jak bardzo samotny był – cała posiadłość stała pusta, zajmował ją sam. Spokojnie mogłyby zamieszkać tu trzy rodziny, a i tak miejsca byłoby wystarczająco dużo dla każdego. Gdyby nie magia, jego dom tonąłby zarówno w kurzu, jak i w samotności. Nawet ogród matki ucierpiał.

Astoria miała rację, do czego przyznał się dopiero po poważnym przemyśleniu wszystkiego. Jego życie uczuciowe naprawdę było na poziomie zero. Teraz zobaczył, jak dobrze byłoby mieć kochającą dziewczynę, która opiekowałaby się nim w czasie choroby, spędzała z nim czas w piękne wieczory i wspierałaby go we wszystkim, co robił. Owszem, miał przyjaciół i czuł wielką wdzięczność za to, że z nim byli, ale to nie to samo. Dawno nie odczuwał takiej potrzeby bliskości bycia z kimś. Musiał coś z tym zrobić, stanowczo.

Blondyn otrząsnął się z rozmyślań i spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta, a co za tym szło – Granger miała wpaść. Odkąd Astoria dowiedziała się o jego chorobie, miał poważne kłopoty. Przyjaciółka, która akurat nie mogła wziąć sobie wolnego, zrobiła coś znacznie gorszego. Poprosiła Hermionę o pomoc w doglądaniu go w godzinach porannych i popołudniowych. Już następnego dnia zrozumiał, dlaczego jej wybór padł akurat na nią, a nie na Teodora. Mimo wszystko chłopak był... miękki. Dał sobą manipulować, bo dla świętego spokoju zrobiłby wszystko i panna Greengrass doskonale o tym wiedziała. A Granger naprawdę potrafiła być twarda, co nie tylko udowodniła podczas ich ostatniej kłótni, ale także w czasie jego przeziębienia. Póki ona była blisko, nie mógł ruszyć się z łóżka, a Eliksir Pieprzowy brał regularnie. O kawie mógł pomarzyć, a gdy jego herbata zdążyła wystygnąć, natychmiast podgrzewała ją zaklęciem. Nie działały żadne zapewnienia, że czuł się dobrze, ani groźby, że wywali ją z pracy. Ona wciąż trwała przy swoim. Uparta bestia.

Chłopak zszedł z parapetu i udał się z powrotem do łóżka. Już miał dość tego bezczynnego leżenia, ale cóż poradzić – był pod opieką dwóch harpii. I zrobił to w samą porę, bo pół minuty później w kominku pojawiła się Hermiona.

– Cześć, Malfoy – powiedziała pogodnie, po czym wyszła z rusztu. Jedną ręką przyciskała do siebie kupkę dokumentów i teczkę, w drugiej natomiast trzymała magicznie zabezpieczoną torbę z prowiantem dla niego. Oczywiście pochodził on z ulubionej, zdrowej restauracji Astorii.

– Cześć – mruknął niby obojętnie znad gazety, udając, że czyta.

– Jak się czujesz? – spytała, odstawiając wszystko na biurko.

– Dobrze. – Odłożył gazetę na szafkę nocną, stojącą obok łóżka.

– Dzisiaj jestem skłonna ci uwierzyć, nie jesteś już taki blady. – Podeszła do niego i przyłożyła swoją drobną, ciepłą dłoń do jego czoła. – Nawet nie masz gorączki.

– To chyba dobry znak, no nie? – zapytał nagle ożywiony. 

Hermiona popatrzyła na niego uważnie, po czym pokręciła głową. 

Pełnia szczęścia | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz