2. Rozdział 18: Słoneczna sobota

7.1K 388 102
                                    

Sobota przywitała mieszkańców Anglii pięknym słońcem. Na próżno szukać na pięknym, błękitnym niebie chmur. Astoria z wyjątkową chęcią wstała z łóżka o siódmej. Widząc pogodę za oknem, wprost nie miała sumienia, aby bezczynnie leżeć w łóżku i marnować czas. Szybko więc ubrała się, zgarnęła ze swojej etażerki poradnik o planowaniu magicznego ślubu i zostawiła śpiącego Teodora samego. Nie chciała go budzić, tak uroczo wyglądał pogrążony we śnie z rozczochranymi włosami. Poza tym, doskonale wiedziała, że jej narzeczony lubi wstawać późno. Na palcach wyszła z ich wspólnej sypialni.

W drodze na swoją ulubioną ławkę w ogrodzie, zawitała jeszcze w kuchni, gdzie na szybko zrobiła sobie śniadanie. Potem z książką o planowaniu ślubu pod pachą wyszła na zewnątrz na nasłoneczniony taras. Poradnik otworzyła na jednym z interesujących ją rozdziałów i w spokoju zaczęła delektować się zarówno posiłkiem, jak i lekturą.

Wkrótce usłyszała kroki. Podniosła wzrok znad tekstu i spojrzała na narzeczonego, stojącego w futrynie drzwi balkonowych. Ziewał szeroko, a lewą dłonią przecierał powieki. Uroczo wyglądał, kiedy mrużył nieprzyzwyczajone do słonecznego światła oczy. 

– Tu mi zniknęłaś – mruknął zachrypniętym głosem.

Pod nosem dziewczyny pojawił się lekki uśmiech. Jej ukochany podszedł bliżej stołu i klapnął na ławkę naprzeciwko niej. Astoria ledwo zdołała zdusić śmiech, kiedy zobaczyła, jak jego powieki bezwiednie się przymykają.

– Wyspałeś się? – spytała mimochodem, zamykając książkę.

Teodor kiwnął potakująco głową i jeszcze raz ziewnął.

– Nie wyglądasz – skomentowała, chichocząc cicho.

Nott ponownie przetarł powieki, po czym szeroko otworzył oczy. Spróbował zgromić spojrzeniem swoją narzeczoną, lecz efekt nie spełnił jego oczekiwań. 

– Dopiero co zwlekłem się z łóżka – tłumaczył się. Faktycznie, wciąż miał na sobie piżamę, a fryzura dawała jasno do zrozumienia, że jeszcze dziś nie spotkał się z lustrem. W innym wypadku włosy zostałyby przygładzone. W tym wydaniu przypominał Teodora–nastolatka, który szerokim łukiem omijał grzebienie i wszelkiego rodzaju szczotki. – A ty ile już nie śpisz? – dopytał.

Astoria wzruszyła gładko ramionami.

– Niedługo – rzekła lekko. Uniesiona brew Teodora dała jasno do zrozumienia, że wątpił w szczerość swojej ukochanej. – Naprawdę! Czemu mi nie wierzysz? Przecież też lubię pospać.

– Spokojnie, tak tylko się z tobą przedrzeźniam. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dziewczyna westchnęła ciężko, ale już nie wracała do tego tematu. Zamiast tego wyprostowała się na siedzeniu, a na twarz przybrała uroczy i dziewczęcy wyraz.

Nawet gdyby Teodor nie znał jej tak długi czas, wiedziałby, że Astoria ma jakieś niecne plany. Tak to już z nią było, że gdy sobie coś ubzdurała, ciężko ją było odwieść od pomysłu. Taki już jej urok. Powoli powracający do życia Teodor zmusił całego siebie do tego, by myśleć jak najbardziej trzeźwo. Nie chciał wpakować się w coś, czego ewentualnie nie mógłby zrobić. Doskonale wiedział, że lepiej nic nie obiecywać i od razu spotkać się z zawodem Greengrassówny, niż przyrzec coś, nie wywiązać się z danego słowa i później walczyć z jej złością. 

– Kochanie, masz dzisiaj jakieś plany? – spytała słodko.

Oho – pomyślał Teodor z dumą. – Nic się nie pomyliłem.

Przez krótką chwilę Nott zastanawiał się nad odpowiedzią. Szybko jednak oprzytomniał – kłamstwo kompletnie mu się nie opłacało. Nie tylko Astoria ponad wszystko ceniła sobie szczerość, ale także nie potrafiłby jej okłamać. Nie ją. Ufali sobie.

Pełnia szczęścia | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz