Mimo wielu ludzi stojących w kolejce w lodziarni Floriana Fortescue, dało się tam znaleźć miejsca siedzące. Zdecydowana większość z obsługiwanych czarodziei brała swój deser na wynos, a naprawdę nieliczna decydowała się na zostanie w lokalu.
– To może ja stanę w kolejce, a ty i Scorp... – zaczęła Hermiona, ale oczywiście Draco musiał jej przerwać.
– Nie, ty i Scorpius usiądźcie, a ja zamówię – powiedział, patrząc lekko zdegustowanym spojrzeniem na siatki, które trzymała. Już sobie wyobrażał ją płacącą z sową w rękach przy kasie.
– No dobrze – mruknęła, nie chcąc więcej z nim dyskutować. – Scorpiusie, chodź, poszukamy jakiegoś stolika – zwróciła się do chłopca ciepło. Ku zdziwieniu Draco, ten bez żadnych obiekcji posłuchał się jej, nawet nie patrząc na ojca.
Widok ten tak zaskoczył Draco, że nawet nie spytał się, co Hermiona sobie życzy. Kątem oka obserwował, jak dziewczyna pomaga jego synowi usiąść na krześle, a potem kiwa, podczas gdy ten intensywnie jej o czymś opowiadał.
Czy istnieje jakikolwiek osobnik na tym marnym świecie, który nie lubi Granger? – pomyślał. Nawet on, mimo nienawiści za czasów Hogwartu, zmienił swoje zdanie na jej temat. Draco nie potrafił tego nazwać, ale Hermiona miała w sobie coś takiego, co intrygowało ludzi. Choć była nadzwyczaj zdolna i inteligentna, nie powodowało to u nikogo zazdrości, czy też złości. Nigdy nie przechwalała się swoimi możliwościami i wszystko, co robiła, wychodziło jej tak naturalnie, że wywołanie owej zazdrości graniczyło z cudem. Ponadto z każdym zdołała znaleźć wspólny temat do rozmowy, była szczerze uprzejma, taktowna... Chodzący ideał. – Jak ona to robi?
Kolejka, mimo swej długości, kurczyła się szybko. Nim Malfoy się obejrzał, już nadeszła jego pora na złożenie zamówienia. Ze sobą i Scorpiusem nie miał problemu, doskonale wiedział ile i czego miał kupić. Hermiony nie zdążył spytać o jej preferencje, dlatego wybrał jedną z bardziej neutralnych kombinacji.
Chwilę później Draco przyszedł do stolika, gdzie Hermiona właśnie słuchała Scorpiusa, który próbował opowiedzieć jej o wycieczce do Magicznej Oranżerii – a szczególnie o rosiczkach, które wywarły na nim niesamowite wrażenie.
– I powiadasz, że te kwiatki tak po prostu zjadały robaki? – spytała, szeroko uśmiechając się do dziecka.
– Tak!
– A były ładne? Podobały ci się?
– Raczej nie...
Draco postawił na stoliku tacę z deserami i podał każdemu jego porcję.
– Dziękuję – rzuciła Hermiona, po czym szybko dodała: – Zaraz ci oddam pieniądze.
Starszy Malfoy przewrócił oczami, kiedy szatynka wkładała dłoń do kieszeni z zamiarem wyciągnięcia środków płatniczych.
– Zostaw to, Granger. Zaprosiliśmy cię i stawiamy, co nie Scorpius? – Chłopiec nie zwrócił nawet uwagi na fakt, że padło jego imię, a zamiast tego wolał wpatrywać się w swój deser. – Poza tym, nawet nie pamiętam ile co kosztowało, a cennik jest za daleko... Musiałbym do niego iść...
– Żaden problem, to kosztuje szesnaście sykli i... – przerwała, widząc minę Malfoya. Brwi uniesione do góry jasno dawały do zrozumienia, że czekał na dalszą część zdania. Jednak ta nie nadeszła. – Umm... – Uśmiechnęła się jakby przepraszająco, sięgając przy tym po łyżeczkę.
– Czyżbym idealnie trafił w twoje ulubione lody, czy po prostu znasz całe tutejsze menu na pamięć? – rzucił, wyraźnie uznając całą wypowiedź za żart.
CZYTASZ
Pełnia szczęścia | Dramione
FanfictionKiedy dziewiętnastoletnia Hermiona Granger kończy Hogwart, w świecie czarodziei panuje kryzys. Dziewczyna zostaje zmuszona zatrudnić się w Malfoy Company jako sekretarka samego Draco Malfoya. Ten dzień zmienia jej życie o sto osiemdziesiąt stopni...