- Jeśli zapytasz jak się trzymam, wiedz, że nie trzymam się wcale. Nie wiem co ze sobą zrobić i nie wiem co będzie dalej. Czuję ból w żołądku, w głowie, dziwnie mi bije serce - uśmiechnęła się, patrząc mu prosto w oczy i w tym śmiechu, sztucznym śmiechu, było coś takiego, co sprawiło, że wszystko w nim się nagle skurczyło i zabolało. Oczy bardzo często mówią nam o tym, jak źle potrafi czuć się człowiek, a jej oczy były pełne łez, które mieniły się i świetle dnia. On się jednak odwrócił. Zignorował słowa dwudziestojedno latki. Zabolało mnie jego zachowanie. Od razu pobiegłem za nim uprzednio przepraszając wzrokiem zszokowaną dziewczynę.
- Na co czekasz idioto? Aż będzie za późno? Aż ona znajdzie kogoś innego? Aż zapomni? Człowieku ogarnij się, bo jutro, za miesiąc, rok naprawdę już nawet nie będzie o co walczyć! - wypomniałem mojemu młodszemu bratu, gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju. Nie rozumiem jego zachowania. Najpierw daje dziewczynie wyraźne znaki, a później od niej ucieka. A mówią, że to kobiety są zmienne. Widocznie Piotrek zalicza się do grona tych "zmiennych" kobiet. - Kobieta może być twoim najgorszym wrogiem, najlepszym przyjacielem, prawdziwą miłością albo wredną jędzą. A to wszystko zależy od tego, jak ją traktujesz - rzuciłem i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
- Przemek! Przemek! Kurwa PRZEMEK zatrzymaj się!
- Podejmij ryzyko. Jeśli wygrasz - będziesz szczęśliwy. Jeśli przegrasz - będziesz mądry - rzuciłem na odchodne i skierowałem się w nieznaną mi stronę. Chciałem być jak najdalej stąd. Uciec od tego co mnie otacza. Oczyścić głowę. Żeby to było takie łatwe. Gdyby można było oderwać się od myśli tak szybko jak można pstryknąć palcami. ,,Pstryk" i po wszystkim. Jednak to nie jest takie proste. One, te myśli, nawiedzają nas zawsze i wszędzie! Nie potrafimy się od nich odpędzić, choćbyśmy bardzo chcieli. Jednak nie, one nas nawiedzają zawsze, kiedy najmniej jest nam to potrzebne.
- Uważaj jak chodzisz!- krzyknął mężczyzna w średnim wieku, mierząc mnie wzrokiem. Postąpiłem tak samo. Człowiek miał koszulę z hawajskimi wzorami, naciągniętą na brzuchu. No tak to przecież mięsień piwny.
- Przepraszam - powiedziałem nieprzyjemnym tonem, chcąc ominąć wielmożnego pana.
Przez te rozmyślania doszedłem do jednego wnosku. Zależy mi na niej jak cholera. A to znaczy, że jestem od niej uzależniony. Ja jestem uzależniony od jej uśmiechu. A mowili, że mamy się od niczego nie uzależniać, bo to prowadzi do zguby. Czyli co jetsem zgubiony?
Nie ważne. Gdzie ja jestem? Rozejrzałem się wokół. Ulica, hotele, wiele spieszących się ludzi, trąbiące samochody, motocykle przejeżdżające pomiędzy skrzyżowaniami z prędkością około 110 kilometrów na godzinę. No to przecież to normalność w Warszawie. Czy jednak nie warto czasem się zatrzymać u spojrzeć wokół siebie. Otaczają nas przecież wartościowi ludzie, których nie zawsze widzimy, zaślepieni dążeniem do czegoś. Często cel naszych dążeń jest bezwartościowy, dlatego ustanawiamy nowe zamierzenia, które także czasem prowadzą nas do nikąd. Taki jest ten świat. Ja mam to szczęście, że swoją drogę i cele ustanowiłem już na początku swojej kariery. Teraz tylko je realizuje, że świadomością, że jutra dla mnie może nie być. Niestety jak każde rozmyślania szlag trafia tak i te poszły w zapomnienie przez jeden moment, a mianowicie usłyszałem dzwonek mojego telefonu.- Pawlicki gdzie ty do jasnej cholery jesteś - usłyszałem głos należący do mojego jakże spostrzegawczego przyjaciela. Był zły, może trosze zszokowany. No tak nie przywykł do tego, że mnie nie ma, a tym bardziej, że daję kazanie młodszemu bratu, na temat rozterek miłosnych, nieprawdopowobne było także to, że krzyczę na niego.
- Nie bulwersuj się tak - odpowiedziałem, rozglądając się. Musi tu być jakaś wskazówka. - Jestem gdzie jestem, nie powinno ciebie to interesować, a nawet jeżeli poczujesz się wyjątkowo samotny, spytaj się Piotrka, jak sobie poradził z Sandrą - odpowiedziałem wymijająco.
- Przecież on jej nic nie zrobił - no teraz się zdenerwowałem jak można być taką bezuczuciową osobą. Nie rozumiem tego.
- Ty apatyczny zarozumiały czlowieku! Nie rozumiesz, że przez niego Sandra cierpi! - wykrzyczałem, spostrzegając że część ludzi spojrzała się na mnie dziwnym wzrokiem. Jedni wykazywali niezrozumienie, natomiast inni wręcz przeciwnie. Malowała idę na ich twarzach ulga. Może odzyskali wiarę w ludzkość.
Stwierdziłem, że czas wracać do hotelu, ale za żadne skarby nie wiedziałem jak do niego dotrzeć. No to mam przecież takiego wujka. Wyjąłem telefon i włączyłem internet, by wpisać w wyszukiwarkę nazwę hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Bez sensu bowiem było się szwędać się po tak dużym mieście jakim jest stolica Polski. W ekranie telefonu zauważyłem jednak, że przede mną długa droga.
Nie mam pojęcia jak ja tak daleko zaszedłem, jednak byłem świadomy jednego, mianowicie małe kardio jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
![](https://img.wattpad.com/cover/98485928-288-k705592.jpg)
CZYTASZ
✔Podręcznik podrywacza Przemysława Pawlickiego✔
FanfictionP. P. P. P. jest to zbiór najważniejszych i najlepszych metod na podrywanie. Co jeśli wpadną w niepowołane ręce Piotrka? Co jeśli Tymbark to przepowiednia? Co jeśli Maciek znowu spadnie z kanapy? Historia oparta na faktach. Ej ale mówię ser...