IV

84 11 7
                                    

yoongi

Kilka dni później przyszedłem do szkoły jakiś czas przed lekcjami. Właściwie to tego nie planowałem. Tak samo jak nie planowałem kolejnego spotkania z Hoseokiem.

- Mam wrażenie, że nie skończyliśmy ostatniej rozmowy - chłopak zjawił się jak duch tuż za mną. - Co robisz tutaj o tej porze?

Staliśmy razem pod zadaszonym wejściem do naszej szkoły. Na zewnątrz padał deszcz, co niestety powstrzymało mnie przed ruszeniem przed siebie i zostawieniu chłopaka samego ze sobą.

- Doprawdy? - powiedziałem jednocześnie wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.

Wsadziłem jednego z nich między usta i odpaliłem. Zauważyłem, że Hoseok przyglądał mi się z lekkim zaskoczeniem.

- Sądziłem, że zaraz usłyszę coś w stylu " to tylko metafora" czy coś, nie posądzałem cie o...

- Nadal utrzymujesz, że znasz się na ludziach? - wszedłem mu w słowo.

- Wyjątki od reguły się zdarzają - odpowiedział, a jego pretensjonalny ton podziałał na mnie jak płachta na byka.

- Wyjątki. Od. Reguły. - wycedziłem powoli przez zaciśnięte zęby i zaśmiałem się sarkastycznie. - Czy ty słyszysz co mówisz?

Zaciągnąłem się kolejny raz i poczułem jak trujący dym stawia przyjemny opór powoli przemieszczając się do płuc.

Chłopak w dalszym ciągu przyglądał mi się, jakby czekając na dalsze słowa.

Przynajmniej chce słuchać.

Prawdopodobnie dlatego,  że jeszcze nie wie co mam do powiedzenia.

Wypuściłem dym i pozwoliłem by swobodnie unosił się w górę, aż w końcu nie ropłynął się całkowicie.

- Ty zdaje się naprawdę nie masz pojęcia o czym mówię. Mam ci odświeżyć pamięć? - starałem się żeby mój głos brzmiał dosadnie, ale nie zamierzałem go podnosić. - Ta skąpo ubrana dziewczyna, którą niedawno na środku ulicy nazwałeś dziwką i szmatą wylądowała w takim, a nie innym miejscu nie przez przypadek, a już na pewno nie z własnej woli. Stara się w ten sposób zarobić na utrzymanie mieszkania i trzymiesięcznej córki, która pojawiła się na świecie pomimo tego, że została poczęta w akcie brutalnego gwałtu. Śpiący mężczyzna, z którego szydziłeś z przyjacielem na stacji kolejowej, tak naprawdę wracał do domu po bezsennej nocy spędzonej w szpitalu przy łóżku umierającej żony - kontynuowałem wyliczanie patrząc na zmieniający się wyraz twarzy chłopaka. - Dzieciak, którego w zeszłym tygodniu upodliłeś na środku korytarza nie potrafi zaakceptować swojego ciała ani tego kim jest. On wręcz nienawidzi siebie. Myślisz, że potrzebował też twojej nienawiści? Każda kolejna jej dawka, a nawet kropla może okazać się dla niego śmiertelna. Pomyślałeś o tym kiedykolwiek? A może nie wiedziałeś? Ależ skąd, ty przecież doskonale znasz się na ludziach, prawda? - zapytałem ironicznie.

Wziąłem głęboki oddech i odwróciłem głowę. Miałem nadzieję, że odejdzie i nasze ścieżki nigdy więcej się nie skrzyżują.

- Nie mów do mnie w ten sposób - powiedział cicho.

Chłopak wpatrywał się we mnie, a w jego oczach odbijał się gniew.

- Co kurwa - myślałem, że się przesłyszałem.

Czy ja naprawdę myślałem, że to co powiem skruszy tego chłopaka?

Od samego początku opierałem się o ścianę i to był błąd. Hoseok stanął centralnie przede mną. Zdecydowanie zbyt blisko.

Automatycznie wyciągnąłem rękę by odepchnąć chłopaka, ale on szybko chwycił ją i unieruchomił ją w powietrzu, chwile potem poczułem jego przedramię dociskające moją klatkę piersiową do ściany za mną.

Nie miały być to bolesne, stanowiło to tylko gest ostrzegawczy.

- Niezłe metody. Stosujesz je na wszystkich, którzy myślą inaczej niż ty? Prawda jest zbyt bolesna?

- Zamknij się.

Chwilę potem poczułem wymowny uścisk ręki Hoseoka na swoim gardle. Chłopak zdecydowanie przewyższał mnie siłą, wzrostem, ale na całe szczęście nie intelektem.

Miałem więc kilka możliwości i parę sekund na decyzje.

Opuściłem ręce wzdłuż ciała i obdarzyłem ciemnowłosego morderczym spojrzeniem.

- No śmiało - syknąłem.

Hoseok wpatrywał się we mnie tak samo intensywnym spojrzeniem. Nie mam zielonego pojęcia ile czasu to trwało, aż w końcu poczułem jak jego uchwyt rozluźnia się, a sam chłopak odsuwa się.

W ciszy, zakłócanej jedynie kroplami deszczy uderzającymi o ziemię, podniosłem plecak leżący przy wejściu i wszedłem do szkoły.

bulletproof hearts// m.yg & j.hsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz