yoongi
Nie wiedziałem dokąd biegnę. Liczyło się tylko to, by oddalić się z tamtego miejsca jak najdalej.
Słyszałem za sobą wołanie Hoseoka, ale było mi w tamtym momencie wszystko jedno.
Z każdym kolejnym krokiem nadającym pędu czułem jak mój oddech staje się płytszy.
Moje mięśnie płynęły żywym ogniem. Adrenalina. Gniew. Wszystko wewnątrz osiągnęło apogeum.
Zupełnie jak wulkan tuż przed erupcja.
Miałem wrażenie że głosy dochodziły z oddali. Traciłem siły i powoli zaczynało brakować mi tlenu.
Spowolniłem bieg aż do momentu, gdy nie zatrzymałem się całkowicie.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami i wtedy niespodziewanie poczułem rękę na ramieniu.
- Zostaw mnie - warknąłem i gwałtownym ruchem strząsnąłem dłoń chłopaka.
- Co tam się stało?
Dostałem napadu kaszlu. Nie mogłem złapać oddechu.
Czułem się upokorzony. Bezradny. Ale przede wszystkim zdradzony.
Ale nie płakałem. Dawno temu nauczyłem radzić sobie z tym rodzajem bólu. Mój błąd polegał na założeniu, że jego obecność należała do przeszłości.
Znikąd napłynęło niedawne wspomnienie, gdy w gniewie nazwałem Jimina naiwnym.
O ironio.
- Pamiętasz jak powiedziałem ci, że mam doświadczenie w zawodzeniu ludzi? - zaśmiałem się gardłowo. - Kurwa Hoseok, ty sobie nawet nie zdajesz sprawy. Kompletnie nic o mnie nie wiesz, ale zamierzam to zmienić. Chcesz posłuchać? Wiesz jak wyglądało moje dzieciństwo? Wiesz co dzieje się z dzieckiem, które jest zdane wyłącznie na siebie? Moja biologiczna matka jest ćpunką, mój ojciec prawdopodobnie do tej pory nie wie, że ma syna. W młodym wieku trafiłem do sierocińca, przerobiłem kilka rodzin zastępczych. W żadnej nie zostałem zbyt długo - chłopak zmarszczył brwi, zaskoczony moim wybuchem. - Wiesz, włamania do opuszczonych obiektów nigdy nie były powodem ściągania. - powiedziałem nawiązując do jednej z naszych ostatnich rozmów, w których nie byłem do końca szczery. - Nie umiałem poradzić sobie z bezinteresowną troską, miłością, jak zwał, tak zwał. Ciągle uciekałem. Kradłem na jej życzenie, bo wciąż i wciąż wierzyłem, że coś może się zmienić. I mimo świadomości, że zupełnie na to nie zasługuję, dostałem kolejną szansę - uniosłem wzrok ku niebu zakrywanemu przez gałęzie drzew. - Ale to na nic. Za każdym razem wszystko się sypie. Jestem rozdarty. Wszystko co robię obraca się przeciwko mnie. Przeszłość odcisnęła piętno, zbudowała mnie takim jakim jestem i nic nie może tego zmienić - zamilkłem na chwilę, a ostatnie słowa wypowiedziałem już o wiele ciszej. - Zgaduje, że niektórzy zwyczajnie zostali stworzeni do upadku.
Warto było wypowiedzieć to wszystko i z minimalna satysfakcja obserwować szok na twarzy Junga i wrażenie jakie wywarły na nim moje słowa.
- A teraz łaskawie zostaw mnie w spokoju. - odchrząknąłem znacząco. - Możesz iść powiedzieć światu prawdę o mnie. Nic mnie to nie obchodzi, ale powiem ci w sekrecie, że jemu też jest wszystko jedno.
Odwróciłem się i schowałem twarz w dłoniach starając się uspokoić przyspieszony oddech.
Czekałem aż odejdzie, tego właśnie do niego oczekiwałem. Ale wbrew temu zamiast usłyszeć szmer oddalających się kroków usłyszałem, że chłopak zbliża się w moja stronę.
Podniosłem wzrok na co Hoseok uśmiechnął się smutno w odpowiedzi.
- Nie powiedziałem tego wszystko żebyś mi współczuł tylko żebyś mnie kurwa zostawił w spokoju - wydusiłem.
Chłopak zbliżył się jeszcze bardziej i usiadł tuż obok mnie.
- Mówisz, że rozczarowałeś wielu - zaczął spokojnie. - Ilu w takim razie rozczarowało ciebie?
Odwróciłem się gwałtownie w jego stronę.
Nie spodziewałem się tego pytania.
- Sporo - nerwowo przeczesałem dłonią włosy. - Ale to nie ma żadnego znaczenia.
- Wręcz przeciwnie - zaprzeczył. - Winisz siebie za reakcję łańcuchową, za którą nie jesteś odpowiedzialny.
- Powinienem ją zatrzymać - powiedziałem bardziej do siebie niż do niego.
Już niedługo.
Milczeliśmy przez jakiś czas, aż Hoseok ponownie przerwał ciszę.
- Co tam się stało Yoongi?
Złapałem garść moich włosów i ściągnąłem mocno ciągnąc za nie.
- Ja nie... kurwa co ty w ogóle robisz Hoseok - zirytowany podniosłem głos. - Nie znamy się, nic dla mnie nie znaczysz, tak samo jak ja dla ciebie więc czemu wciąż udajesz, że ci zależy. Czego ci jeszcze potrzeba, co? - spojrzałem głęboko w jego oczy szukając odpowiedzi na zarzuty.
Oczekiwałem zobaczyć jakieś poczucie winy za zwodzenie.
Gniew za słowa.
Chciałem żeby zwyczajnie odszedł.
- Wracaj tam, wracaj do nich. Do swoich - szepnąłem. - Tylko tam pasujesz, ale przynajmniej masz takie miejsce.
Chciałem ukryć żal tlący się we mnie, ale nie miałem wystarczająco siły.
Odwróciłem głowę w przeciwnym kierunku.
Tak gorąco pragnąłem być kimś innym. Kimkolwiek byleby nie sobą.
Jung nie odezwał się już ani słowem.
Zapadła głucha cisza, w której zacząłem wsłuchiwać się w bicie własnego serca.
Zapamiętaj ten dźwięk.
Zanim stanie się za późno.
CZYTASZ
bulletproof hearts// m.yg & j.hs
Fanficniepoprawny indywidualista, a jednocześnie wielki myśliciel z osobliwym systemem wartości zderza się ze śmiałym prowokantem o niepokornym uosobieniu oboje rozpoczynają nieświadomy pojedynek charakterów, gdzie słowa stają się niczym pociski wycelowa...