XII

49 8 0
                                    

yoongi

Mieliśmy zobaczyć się na tyłach parkingu niedaleko mojej szkoły.

Mimo dręczących wątpliwości, od samego początku wiedziałem, że nie było opcji żebym zwyczajnie zignorował jej prośbę.

Nie powinninieneś tego robić.

Niektórzy ludzie posiadają przydatną umiejętność uczenia się na cudzych błędach. Ty natomiast nie uczysz się nawet na swoich.

Przymknąłem oczy i rozmasowałem bolące skronie.

Chciałbym móc zupełnie odciąć się od przeszłości. Zostawić ją daleko w tyle i nigdy nie musieć oglądać się wstecz, ale równocześnie wiedziałem, że nie byłbym w stanie tego zrobić.

Zobaczyłem ją już z daleka. Była potwornie blada. Miała zapadnięte policzki i pusty wzrok.

Poczułem gniew. Starałem się jej pomóc tyle razy, a i tak wszytsko kończyło się tak samo.

Jak widzisz nie tylko ona nie umie wykorzystać kolejnej szansy.

To chyba u was rodzinne.

Nie zawdzięczałem tej kobiecie nic, a mimo tego wciąż czułem się z nią emocjonalnie związany. Nie chciałem jej znać ale równocześnie nie chciałem pozwolić jej odejść.

- Yoongi, kochanie - zaczęła.

Nie odpowiedziałem.

- Proszę nie patrz tak na mnie. Jestem czysta.

Popatrzyłem na nią sceptycznie.

- Naprawdę.

- Czego chcesz - uciąłem krótko, a w moim głosie pobrzmiewała wyraźną niechęć.

Kobieta wyglądała na zranioną.

- Potrzebuję pieniędzy.

Poczułem ukłucie rozczarowania. Tak bardzo pragnąłem usłyszeć coś innego. Cokolwiek byleby to nie była kolejna prośba. Żeby chodź raz zwróciła się do mnie z własnej woli, a nie z wiadomego przymusu.

Zabolało.

A ból rodził gniew.

- Nie wierzę - zaśmiałem się gorzko. - Nie wierzę, czy ty naprawdę myślałaś, że zasponsoruje ci kolejną działkę? Masz mnie za idiotę?

- Nie, Yoongi to nie tak - powiedziała słabo.

- A niby jak?

- Jestem w ciąży - jej głos był tak cichy że ledwo ją usłyszałem.

Stanąłem jak wryty. Przez chwilę nie docierał do mnie sens jej słów.

Kłamała.

Z desperacji musiała zacząć kłamać.

- Potrzebuje funduszy żeby móc zacząć od nowa, naprawdę tylko troszeczkę. Może mógłbyś...

- Nie. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Nie wierzę że posunęłaś się do tak perfidnego kłamstwa - złapałem się za końcówki moich włosów i pociągnąłem za nie lekko. - Nie mam żadnych pieniedzy, rozumiesz? Nie jestem w stanie ci pomóc.

Byłem przerażony. Miałem straszny mętlik w głowie i nie byłem w stanie pozbierać myśli.

Wielce prawdopodbne było że kobieta kłamała, ale nie mogłem mieć absolutnej pewności, że faktycznie tak było.

- Synku, błagam... - złapała mnie za rękę.

- Nie - wyrwałem się gwałtownie. - Nie waż się tak do mnie mówić. Straciłaś to prawo bezpowrotnie. Nie jestem w stanie ci pomóc. Zostaw mnie w spokoju.

Nie mogłem już dłużej znieść tej atmosfery. Byłem przybity i zmartwiony. Cała ta sytuacja wyssała ze mnie resztki pozostałej energii.

Nie mówiąc już nic więcej odwróciłem się i ruszyłem w przeciwną stronę. Byleby oddalić się jak najdalej stamtąd.

bulletproof hearts// m.yg & j.hsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz