4. Replacing Ben

105 17 0
                                    

Miejsce było trochę dziwne. Znajdowało się w środku lasu, a dom był wielkim, ciemnym zamkiem. Ktoś dał jednak o ogród, część śniegu była roztopiona i widoczne były trawa/kwiaty. Luke zobaczył samochód Bena, który był pokryty śniegiem i utknięty w zaspie. Jego samochód przestał pracować parę kilometrów wcześniej, więc musiał zostawić go na poboczu i dalej iść pieszo.

Wewnątrz zamku...

- Musieliśmy tacy być, prawda? - powiedział zdenerwowany zegar. - Po prostu musieliśmy go zaprosić, posadzić na krześle pana i dać napić się herbaty!

- Próbowałem być miły, ty kretynie, może powinienem cię kiedyś nauczyć. Nauczyć cię kilku manier, takich jak czas, kiedy się upijaliśmy i...

- Przestań o tym mówić, Calum!


Luke

Podszedł bliżej wielkich, drewnianych drzwi i powoli je otworzył, wzdrygając się przez dźwięk, który wydały.

- Halo? - odezwał się. W pomieszczeniu panował bałagan. Krzesła były wszędzie, było także kilka pajęczyn. - Jest tam kto?

U szczytu schodów zegar (Michael) i świecznik (Calum) obserwowali dziwną scenę. Nigdy nie mieli tak wielu gości, odkąd to się stało, więc to była dla nich dość duża rzecz. Przynajmniej dla Caluma, Michael zachowywał się jak ciota, bo bał się swojego pana.

- Kto to jest? - spytał Michael. - Wygląda jak tamten mężczyzna.

- Jest tam kto? Szukam mojego brata! Zaginął ostatniej nocy w czasie burzy, zastanawiałem się, czy znalazł to miejsce, by się tu znaleźć - powiedział blondyn, gdy wchodził po schodach.

- Nie widzisz? Może to ten, który złamie klątwę! Michael, czekaliśmy na to!

- Zbliża się! - Michael i Calum pobiegli do północnej wieży, gdzie były lochy, według Caluma oczywiste było, że chłopak pójdzie tam, by to sprawdzić.

Luke wszedł na górę i skręcił w lewo, gdzie usłyszał jakieś dźwięki. Czy to Ben? Czy ktoś inny, kto mógłby pomóc mu go znaleźć? Przynajmniej taką miał nadzieję.

Na ścianie były przeróżne lustra razem ze zdjęciami rodzinnymi. Korytarze były w pięknym kolorze niebieskiego z białymi paskami. Pomieszczenie było dość brudne, na meblach i podłodze było trochę kurzu, na półkach były wyschnięte kwiaty i parę książek. Był tam dziwny cień prowadzący do wielkich schodów, prowadziły do wieży.

Luke podbiegł do tego miejsca i powoli wchodził po schodach do jakiegoś pomieszczenia z drzwiami.

- Halo? Jest tam ktoś? - nikogo tam nie było, tylko świecznik, a on wymamrotał. - Dziwne... Myślałem, że ktoś tam był...

Luke usłyszał jakieś szuranie, jakby ktoś został uwięziony w jednej z tych cel czy lochach.

- Luke? Luke, czy to ty?!

Blondyn spuścił wzrok i zobaczył Bena wewnątrz celi. Żył! Luke zaczerpnął gwałtownie powietrza i popędził do niego. Chwycił dłoń Bena, była zimna jak lód, na wysokości oczu miał plecak i wyglądał na przestraszonego.

- Co, do cholery, tu robisz, Luke'u Hemmingsie? W szczególności, że powiedziałem ci...

- Oh, daj spokój, nie martw się teraz o mnie! Musimy cię stąd wydostać! Kto ci to zrobił? Kto cię tu zamknął?

- Posłuchaj, musisz iść.

- Nie zostawię cię, głupku!

Coś chwyciło go za ramię i odepchnęło na bok tak brutalnie, że znalazł się w innej części pomieszczenia, oddzielony od Bena. Syknął z bólu w jego nadgarstku, nie był złamany, ale nadal bolał. Spojrzał za siebie, by zobaczyć, co go, kurwa, tak potraktowało, ale był tam tylko jeden promień światła z księżyca.

- Kim jesteś? - spytał, drżącym głosem.

- Jestem właścicielem tego zamku, a ty nie powinieneś tu być.

- Ale muszę go zabrać! Mój brat jest słaby, nie widzisz, że może umrzeć? - cokolwiek-to-było jęknęło.

- Nie obchodzi mnie to, jest mim więźniem i nie może wyjść.

- Może umrzeć! Jest chory!

- W takim razie nie powinien pojawiać się na mojej ziemi.

Luke wstał w ciszy myśląc nad sposobem, dzięki któremu mógłby wyciągnąć stamtąd Bena ze względu na jego zdrowie. Ben ma rzadką odmianę anemii i musi codziennie brać tabletki! Po prostu nie może pozwolić by był tu, gdzie prawdopodobnie ma chleb, jedzenie i nie ma tabletek! To wtedy do jego głowy wpadł pewien pomysł i był pewien, że nie będzie go żałował.

- Zostanę na jego miejsce!

- Co? - spytała osoba.

- LUKE, co, kurwa?! Idź do domu, teraz, nie wiesz, co robisz! - wrzasnął Ben.

- Jeśli go puścisz, zajmę jego miejsce.

Postać mruknęła w zamyśleniu.

- Ale musisz obiecać, że zostaniesz na zawsze.

Luke przytaknął, ale chciał zobaczyć, co skrywa się w cieniu.

- Podejdź do światła.

Usłyszał powolne kroki mężczyzny, który zamierzał go tu trzymać. Myślał, że to mężczyzna, ale kiedy zobaczył bestię, cicho i gwałtownie zaczerpnął powietrza. To... zwierzę? Miał przynajmniej 7 stóp wysokości, futro miał jasnobrązowe, a jego ubrania w kilku miejscach były obcisłe, a w kilku rozerwane. Miał orzechowe oczy, który przypominały Luke'owi dziki las, niebezpieczny, dziki las. Cofał się, dopóki nie wpadł na Bena, który wyszedł teraz ze swojej celi ze związanymi rękoma (czytaj: skręcone). Luke myślał nad swoją decyzją, to był jedyny sposób by ocalić Bena, prawda? Wstał i powoli podszedł do bestii.

- Masz moje słowo.

Bestia przytaknęła.

- Dobrze.

Ben przytulił Luke'a tak, jakby to była ostatnia rzecz, którą miał zrobić.

- Luke, masz tak dużo do zrobienia i do przeżycia, nie zostawię cię...

Bestia nie pozwoliła mu skończyć, chwyciła go za tył jego płaszcza i zwlokła go po schodach. Bracia krzyczeli do siebie. Przeklęta bestia wsadziła Bena do dziwnego samochodu i zignorowała łzy spływające po twarzy mężczyzny.

- P-proszę, on jest moim bratem, musi iść ze mną.

- Ten chłopak nie będzie dłużej twoim zmartwieniem, możesz teraz żyć swoim życiem, bez niego. I przyzwyczaj się do tego, bo już nigdy więcej go nie zobaczysz - przerwa na chwilę. - Zabierz go do wioski.

Nagle samochód zaczął szybko jechać, też był zaczarowany. Ben nie przestawał płakać, Luke był tam z jego powodu. Był w pułapce, wewnątrz zamku, sam z zaczarowanymi rzeczami i bestią, która potrafiła być agresywna, zła i przerażająca. Czuł ból w sercu, tylko myśląc o martwym Luke'u i o tym, że to jego wina, bo nic nie zrobił. Po prostu nie potrafił.

Ale zawsze pozostawała nadzieja i miał nadzieję, że wydostanie stamtąd Luke'a tak szybko, jak to możliwe.

beauty and the beast • lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz