1. Do you think I'm odd?

183 20 0
                                    

Luke

Mieszkanie w małym mieście jest poniekąd duszące, przynajmniej tak myśli Luke. Wszyscy cię obserwują i widzą, co robisz źle, zwyczajnie nie masz wolności.

Pozwólcie mi powiedzieć, że Luke nie ma przyjaciół. Jego jedyny brat, Ben, lubi budować różne rzeczy - będąc szczerym, wszystko - ludzie uważają go z dziwaka, ale Luke po prostu myśli, że jest mądrzejszy niż reszta. Ludzie nie chcą się z Lukiem, bo jest tym dziwakiem, który codziennie chodzi do sklepu muzycznego w środku miasta, by kupić nowe płyty lub oddać kilka swoich. To nie jest powód, by nazywać go dziwakiem, ale on się tym nie przejmuje, lubi być inny, ponieważ inny znaczy wyjątkowy (nawet jeśli czasami go to martwiło). Jest też gejem, więc religijne, starsze panie ochlapują go wodą święconą (naprawdę raz się tak stało).

Właśnie idzie do sklepu muzycznego z epką Eda Sheerana "Songs I Wrote With Amy" i dużym uśmiechem na twarzy.

- Jest strasznie dziwny - odzywa się starsza pani, Luke po prostu ją ignoruje.

- Jest dziwnym dzieckiem, po prostu go zignoruj. Furgonetka nadjeżdza!

Luke wzdycha i zdejmuje okulary przeciwsłoneczne, kiedy zauważa sklep. Carl - facet, który tam pracuje - jest jedyną osobą, która naprawdę cieszy się na jego widok, mężczyzna ma 40 lat, jego żona zmarła, sprawiając, że został samotnym ojcem z 4 dzieci.

Blondyn wchodzi do środka i widzi Carla, który prawie śpi przy automacie do kawy. Chichocze i zaczyna się przechodzać.

Luke współczuje Carlowi. Odkąd umarła Emily musi sam zajmować się 4 dzieci i nie pozwala Luke'owi sobie pomóc, ani zająć się dziećmi, by Carl mógł odpocząć i mieć czas dla siebie.

- Cześć, Carl! - wita się, a starszy mężczyzna uśmiecha się do niego.

- Hej, Luke, jak się dzisiaj czujesz?

- Dobrze, jak dzieciaki?

- Dobrze, w ten weekend zostają z moją siostrą. Zdecydowałem się posłuchać twojej rady... - uśmiecha się.

- Cieszę się - Luke odwzajemnia uśmiech. - Jetem tu, by oddać EPkę! Eda Sheerana - blondyn dał mu EPkę i uśmiechnął się z podekscytowaniem, podchodząc do wystawy przy ladzie.  Masz jakieś nowe płyty?

Carl się śmieje.

- Nie od wczoraj. Podobała ci się ta, którą wziąłeś wczoraj?

- Oh, tak! Pokochałem ją. Dźwięk muzyki, anielskie głosy, rytm i bit. Muzyka jest taką magiczną rzeczą!

- Dobra, wiesz co? Zatrzymaj to.

- C-co? Carl, nie mogę...

- Nie, nie, Luke - przerwał mu Carl. - Zawsze oferujesz, że zajmiesz się dziećmi i wiem, że chodzisz się nimi opiekować, kiedy są chore, pani Nancy mi powiedziała. Przynajmniej to mogę zrobić.

- O-okej - uśmiechnął się. - Muszę iść! Jeszcze raz dziękuję, Carl, miłego dnia!

- Cześć , dzieciaku.

Luke wyszedł ze sklepu i zaczął kierować się do domu, z ludźmi posyłającymi mu dziwne spojrzenia i szepczącymi za jego plecami. Kompletnie tego nienawidził.

Na końcu ulicy była dziewczyna, która ciągle flirtowała z Lukiem i błagała, by się z nią ożenił. Na początku Luke się z tego śmiał, bo to było zabawne, ale tabogata dziewczyna miała taką denerwującą obsesję na jego punkcie. Gdyby podobały mu się dziewczyny, nie pociągałaby go.

- Cholera, cholera, cholera - przeklinać i zaczął iść w przeciwnym kierunku, mając nadzieję, że Madison go nie zauważyła.

- Luke, kochanie!

beauty and the beast • lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz